Dziś może zapaść decyzja, która wstrząśnie światem narciarstwa. Prezydent Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), Johan Eliasch, po miesiącach zakulisowych rozmów doprowadził do momentu, w którym rosyjscy i białoruscy zawodnicy mogą odzyskać prawo startu w międzynarodowych zawodach. Jego „list do świata” - apelujący o oddzielenie sportu od polityki - może okazać się sprytnym sposobem na obejście sprzeciwu największych potęg narciarskich.
Pod koniec września kierownictwo FIS, w skład którego wchodzą Johan Eliasch, sekretarz generalny Michel Vion oraz nowy dyrektor wykonawczy Urs Lehmann, rozesłało do wszystkich krajowych federacji pismo w sprawie ewentualnego dopuszczenia rosyjskich i białoruskich zawodników do startów w charakterze neutralnych sportowców. Dokument, ujawniony przez byłego biathlonistę Tomasza Sikorę, zawierał apel o zachowanie politycznej neutralności w sporcie i przypomnienie, że FIS „musi łączyć, a nie dzielić”.
Do listu dołączono ankietę, w której członkowie organizacji mieli wyrazić swoje stanowisko w tej delikatnej sprawie. Choć FIS zapewniła, że wyniki pozostaną poufne, wiele federacji uznało to za próbę wywarcia nacisku przed dzisiejszym posiedzeniem zarządu, na którym ma zapaść ostateczna decyzja.
Odpowiedzi na list FIS pokazały, że narciarski świat jest głęboko podzielony. Kraje Europy Północnej – w tym Polska, Norwegia i Finlandia – jednoznacznie sprzeciwiły się powrotowi rosyjskich zawodników. - Jesteśmy zdecydowanie na nie - przekazał Interii Sport Tomasz Grzywacz, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego.
Szczególnie stanowcze stanowisko zajęła Finlandia, która już wcześniej ogłosiła, że nie wpuści na swoje terytorium żadnych sportowców z Rosji, powołując się na obowiązujący zakaz wjazdu dla obywateli tego kraju. Tym samym, nawet jeśli FIS uchyli sankcje, rosyjscy zawodnicy nie będą mogli rywalizować w zawodach organizowanych w Finlandii.
Jak donosi NRK.no, Eliasch i jego sojusznicy próbują zdobyć poparcie mniejszych federacji, często reprezentujących państwa bez większych tradycji w sportach zimowych. W ich głosach Szwed upatruje szansy na przeforsowanie decyzji, której od dawna domaga się Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) - dopuszczenia rosyjskich sportowców w neutralnych barwach.
Dzisiejsze posiedzenie FIS może być przełomem - nie tylko dla przyszłości rosyjskich i białoruskich zawodników, ale również dla reputacji całej federacji. Jeśli Eliasch odniesie sukces, Rosjanie już w sezonie 2025/26 będą mogli stanąć na starcie zawodów Pucharu Świata i igrzysk olimpijskich w Cortinie d’Ampezzo.
Dla Kremla będzie to potężny symboliczny triumf, dowód, że mimo wojny Rosja wraca do świata sportu. Dla wielu innych krajów - w tym dla Ukrainy - będzie to gorzka porażka i dowód, że sport znów uległ polityce.
Niezależnie od dzisiejszego werdyktu, jedno jest pewne: Johan Eliasch zapisał się w historii jako jeden z najbardziej kontrowersyjnych przywódców w dziejach sportów zimowych. Jego działania - określane przez część komentatorów mianem "szwedzkiego majstersztyku” - pokazują, jak cienka granica dzieli idealistyczne hasło o „neutralności sportu” od brutalnej gry o wpływy i prestiż.
Źródło: X, Interia, NRK.no, Informacja własna
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz