Noriaki Kasai - człowiek, którego nazwisko zna każdy fan skoków narciarskich. Mimo że większość sportowców w jego wieku od dawna cieszy się zasłużoną emeryturą, 53-letni Japończyk wciąż walczy o kwalifikację do igrzysk olimpijskich w Mediolanie i Cortinie w 2026 roku. Jeśli się uda, będzie to jego dziewiąty występ na igrzyskach. W rozmowie z Aktio Note opowiada o walce z czasem, o sile umysłu, która pozwala mu rywalizować z młodszymi o trzy dekady zawodnikami, i o tym, co dziś naprawdę napędza jego pasję.
Kasai nie ukrywa, że droga do igrzysk będzie trudna. Obecnie rywalizuje w niższej lidze - Pucharze Kontynentalnym - i by myśleć o kwalifikacji olimpijskiej, musi najpierw wrócić do elity. Mimo to nie traci wiary. -Nie jestem w szczytowej formie, ale wiem, że mogę ją odzyskać. Wciąż czuję, że potrafię rywalizować - mówi.
Jego sekretem jest... wszechstronność. Trenuje nie tylko na skoczni, ale także na korcie tenisowym, boisku do siatkówki czy w hali do badmintona. Jak sam żartuje, w tych dyscyplinach nadal nie przegrywa z młodszymi kolegami. To właśnie w nich testuje swoją szybkość reakcji i zdolność do błyskawicznego podejmowania decyzji - umiejętności kluczowe w skokach narciarskich.
- Z wiekiem trochę częściej coś boli - kolano, kark, czasem krzyż - ale wciąż potrafię się dostosować. Nawet jeśli muszę zmienić kąt patrzenia podczas zjazdu, bo wzrok już nie ten, to i tak znajduję sposób, by oddać dobry skok - opowiada z uśmiechem.
Naukowcy z jego drużyny potwierdzają, że Kasai ma nie tylko znakomitą kondycję, lecz także „najsilniejszy mózg” w zespole. Badania fal mózgowych wykazały, że jego koncentracja i stabilność emocjonalna są na najwyższym poziomie. - Nauczyciel od neurotreningu powiedział, że nie ma mi nic do doradzenia. To był najlepszy komplement, jaki mogłem usłyszeć - śmieje się Kasai.
Kasai przyznaje, że po pięćdziesiątce jego podejście do treningu całkowicie się zmieniło. Kiedyś wykonywał przysiady ze sztangą ważącą 200 kilogramów. Dziś stawia na ćwiczenia elastyczności, równowagi i refleksu. -Zrozumiałem, że kontuzja może oznaczać koniec kariery. Dlatego trenuję mądrzej, nie mocniej. Wzmacniam mięśnie głębokie, ćwiczę z gumami oporowymi, pracuję nad dynamiką - tłumaczy.
Ważną częścią przygotowań jest kontrola masy ciała. W skokach każdy kilogram ma znaczenie - może skrócić skok nawet o dwa metry. Dlatego Kasai utrzymuje poziom tkanki tłuszczowej na poziomie 5–10%, a każdego dnia biega w saunowym stroju. Bieganie to dla niego nie tylko trening fizyczny, ale też czas refleksji i mentalnego resetu. - Podczas biegu analizuję błędy, wspominam momenty, kiedy pokonywałem kryzysy. To najlepszy sposób, by znaleźć nowe pomysły i motywację - przyznaje.
Mimo ogromnego doświadczenia, Kasai nie udaje, że zawsze jest pewny siebie. - Kiedy stoję na belce, wciąż się denerwuję. Ale to dobra trema - dzięki niej potrafię wydobyć z siebie 120% możliwości - mówi.
Dla Kasai’ego złoty medal olimpijski wciąż pozostaje niespełnionym marzeniem. W 2014 roku w Soczi zdobył srebro indywidualnie i brąz drużynowo, ale do złota zabrakło zaledwie 80 centymetrów. - Tamten niedosyt trzyma mnie do dziś. Ale dziś napędza mnie coś innego - ludzie - podkreśla.
Po igrzyskach w Soczi doświadczył fali wsparcia od kibiców, którzy mówili mu, że jego upór daje im nadzieję. - Teraz chcę odwdzięczyć się tym, którzy we mnie wierzą. Chcę im pokazać, że można walczyć bez względu na wiek - dodaje.
Dla niego sukces to już nie tylko wyniki. To wzajemna inspiracja między sportowcem a kibicami. - Oni dają mi energię, ja daję im wiarę, że nigdy nie jest za późno, by spróbować jeszcze raz. To najpiękniejszy rodzaj wygranej.
Patrząc w przyszłość, Kasai nie ukrywa, że droga do Mediolanu będzie trudna. Musi wrócić do czołówki Pucharu Kontynentalnego, potem przebić się do Pucharu Świata i tam wywalczyć miejsce w reprezentacji. Ale jak mówi sam o sobie - dopóki czuję w sobie złość po porażkach, dopóty jestem skoczkiem.
Źródło: Aktio Note
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz