Zamknij

Jak Justyna Kowalczyk wygrała Tour de Ski po raz czwarty

08:00, 27.12.2019
Skomentuj

?php>

Cykl Tour de Ski 2012/2013 był czasem popisu sił naszej biegaczki. Justyna Kowalczyk wygrała cztery z siedmiu etapów i przed wspinaczką na Alpe Cermis uzyskała ponad dwie minuty przewagi nad jej najgroźniejszą rywalką - Therese Johaug. Norweska zawodniczka jak zwykle była niezwykle silna na ostatnim etapie, ale nie miała szans dogonić dwukrotnej mistrzyni świata z Liberca. Marit Bjoergen w tej edycji touru nie wystartowała.

?php>

Początek Pucharu Świata 2012/2013 - Ruka Triple dla Marit Bjoergen, Justyna Kowalczyk kończy trzydniowy cykl na drugim miejscu, wyrównując tym samym najlepszą lokatę podczas zawodów w Finlandii w karierze. Na zwycięstwo w sezonie Polka nie musiała jednak długo czekać - pierwsze dwa triumfy odniosła niecałe dwa tygodnie później w Canmore. Po weekendzie w Kanadzie oczywiście komentowano, że Justyna to po raz kolejny faworytka do bycia najlepszą w najbardziej wymagającym cyklu Tour de Ski. Mówiono również o tym, że kolejna victoria stanowiłaby niesamowity wyczyn - nikt przecież nigdy nie wygrał touru cztery razy pod rząd. Koniec grudnia i świat obiega informację, że z TdS rezygnuje największa obok Kowalczyk faworytka do zdominowania konkurencji na trasach w Niemczech, Szwajcarii i we Włoszech - Marit Bjoergen. Norweska mistrzyni podczas jednego z treningów doznała problemów z sercem i trafiła do szpitala. Później jej lekarz, podczas badań w klinice w Trondheim, stwierdził, że to arytmia i tym samym wykluczył start dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej z Vancouver. Czy ktoś więc mógł się w ogóle zbliżyć do Justyny Kowalczyk?

?php>

Dziennikarz Telewizji Polskiej przed startem cyklu zapytał najmocniejszą po wycofaniu się przez Bjoergen Norweżkę, kto jest faworytem do odniesienia triumfu. Rywalka Kowalczyk nie miała żadnych złudzeń. - Justyna jest oczywistą kandydatką do zwycięstwa. Wygrała tour już trzy razy, poza tym widać, że jej forma rośnie - komentowała wtedy sytuację Therese Johaug. Kowalczyk jednak podchodziła do tego z dystansem - rok wcześniej mówiło się, że Marit może pokrzyżować plany Polce w drodze po trzecie zwycięstwo. - Wiem doskonale, że bycie faworytem nic nie zmienia, oprócz tego, że trzeba odpowiadać na więcej pytań niż zwykle - przyznała Justyna. Do startu podeszła jak zwykle z ogromnym profesjonalizmem i nastawieniem na walkę o najwyższe cele.

?php>

?php>

Start Tour de ski. Na początek prolog w Oberhofie. Zawody stylem dowolnym, czyli tym, który zawsze przez Kowalczyk był szlifowany najbardziej podczas touru. Technika klasyczna w przypadku naszej Królowej Nart stanowiła wzór do naśladowania przez lata, zaś dowolna zostawała ulepszana głównie podczas touru. W Niemczech triumf odniosła Kikkan Randall - znakomita sprinterka i łyżwiarka. Drugie miejsce zajęła mistrzyni olimpijska z Vancouver na 10 kilometrów Szwedka Charlotte Kalla, a trzecie... Justyna Kowalczyk. Niby nie jej dystans i technika, ale w prologu we wcześniejszych startach podczas TdS zawsze stawała na podium. Wiadomym już było, że to doskonały punkt wyjściowy przed biegiem pościgowym klasykiem. - Ocena biegu? Bardzo dobra. Oczywiście chciałoby się zwycięstwa, ale nie zawsze można być pierwszym - skomentował tamten wyścig trener Aleksander Wierietielny. Drugi etap był popisem sił naszej biegaczki. Szybko odskoczyła Randall oraz Kalli. Samotnie, z dużą przewagą, dobiegła do mety. Druga Johaug straciła blisko 42 sekundy, trzecia Kylloenen 45 s. Tak mocnym akcentem zakończyła się niemiecka część touru.

?php>

?php>

Trzeci etap został rozegrany w Szwajcarii. Do przebiegnięcia sprint stylem dowolnym, czyli najmniej ulubiona przez Justynę konkurencja. Należało się spodziewać, że to może być najsłabszy punkt touru. Faktycznie nim był, ale odpadnięcie w półfinale i sklasyfikowanie na siódmym miejscu złym występem zdecydowanie nie można nazwać. Sprint wcześniej, podczas zawodów w Canmore, polska zawodniczka uplasowała się na dwudziestej pierwszej lokacie. Kto wygrał w Val Mustair? Oczywiście Randall. Nad drugą w klasyfikacji cyklu Johaug polska mistrzyni powiększyła jednak przewagę. Rywalizacja przeniosła się do Włoszech, gdzie na biegaczki czekało duże wyzwanie - 4 starty w 4 dni. Najpierw Toblach i bieg pościgowy na 15 km łyżwą. Kowalczyk dowiozła pozycję liderki Tour de Ski do mety. Przewaga nad rywalkami stopniała, głównie przez rewelacyjne tempo Charlotte Kalli. Triumfatorka touru 2007/2008 przesunęła się na drugie miejsce. Po przyznaniu bonifikat różnica między Polką, a Szwedką wynosiła 23 sekundy. Trener reprezentacji Norwegii w rozmowie z dziennikarzem TVP podziękował Charlotte za pomoc jego podopiecznym. - Biec w grupie jest zawsze łatwiej - dodał Egil Christiansen.

?php>

?php>

Czas przyszedł na dwa etapy klasykiem - 3 i 10 kilometrów. Już podczas tego pierwszego biegu Justyna Kowalczyk odniosła bezkonkurencyjny triumf, mimo że wcześniej, na rozgrzewce, zahaczyła o deskę informacyjną i skaleczyła sobie głowę. Druga w biegu Krista Parmakoski straciła 16 sekund. W generalce wiceliderka Kalla i trzecia Johaug traciły ponad minutę. Biegaczki czekał jeszcze koronny dystans Polki. Trener Christiansen w rozmowie z Robertem Błońskim przyznał, że Kowalczyk jest niesamowicie mocna i są nikłe szanse na to, że nawet któraś z jego podopiecznych ją dogoni. Całą rozmowę przeczytacie tutaj. Na dziesięć kilometrów w Val di Fiemme reprezentantka biało-czerwonych potwierdziła niesamowity poziom i zdeklasowała rywalki. Druga na mecie Steira przegrała bieg masowy klasykiem o ponad 33 sekundy. Ogromne straty poniosła osiemnasta wtedy Charlotte Kalla  (1:32,3). W klasyfikacji generalnej przed ostatnim etapie Polka zgromadziła dwie minuty i osiem sekund przewagi nad Therese Johaug oraz 2:17,9 nad Kristin Steirą.

?php>

Nadszedł czas na ostatni etap - podbieg pod Alpe Cermis. Kowalczyk biegła spokojnie. Co prawda Johaug szalała i z każdym odcinkiem odrabiała straty. Tylko czy Polka musiał rwać tempo przy ponad 2 minutach przewagi? Zdecydowanie nie. To był bardzo trudny etap dla Justyny Kowalczyk, ale to ona odniosła ostateczny triumf w cyklu Tour de Ski 2012/2013. Johaug zdołała odrobić minutę i czterdzieści sekund, ale zajęła drugie miejsce. Trzecia była Kristin Steira. Tamten cykl pokazał moc Kowalczyk. Przez czas trwania touru praktycznie nie było momentu, w którym rywalki mogłyby realnie zbliżyć się do reprezentantki Polski. Deklasacja rywalek biało-czerwonej - tak można nazwać ten okres.

?php>

?php>

Jak się później okazało, to był ostatni taki tour. W sezonie olimpijskim niestety zdecydowano się zmienić proporcje w programie Tour de Ski - na siedem etapów, pięć zostało rozegranych stylem dowolnym. Kowalczyk długo rozmyślała nad startem w "jej" tourze, ale ostatecznie zrezygnowała, mimo wielkiej formy i wygrywania już od początku sezonu. W kolejnych dwóch sezonach do touru przystąpiła. Raz jednak zemdlała na trasie ostatniego etapu, a w ostatnim w jej karierze tourze nie liczyła się w walce o najwyższe lokaty. Polka odniosła więc łącznie czterokrotnie triumf. Tego może pozazdrościć jej nawet Marit Bjoergen.

?php>

źródło: informacja własna/YouTube: fugerghiufureow5, xcskiing.tv, gorka1122/sport.tvp.pl/sport.pl

(Mateusz Wasiewski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%