Zakończone niedawno Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim miały być dumą norweskiego sportu i przykładem wzorcowej organizacji. Tymczasem okazują się jednym z największych finansowych skandali w historii wydarzeń sportowych w Norwegii. Zamiast zapowiadanego zysku, organizatorzy stoją w obliczu ogromnego deficytu, którego pełna skala wciąż nie została oficjalnie przedstawiona, ale może przekroczyć 30 milionów koron.
Jeszcze pod koniec marca, na spotkaniu z zarządem Norweskiego Związku Narciarskiego (NSF), przedstawiciele spółki organizującej mistrzostwa – Trondheim 2025 AS – prezentowali prognozy nadwyżki rzędu 15–20 milionów koron. Żadne raporty finansowe nie wskazywały na ryzyko deficytu. Jak twierdzi prezeska NSF, Tove Moe Dyrhaug:
- Ostatnia prezentacja przed mistrzostwami nie zawierała żadnych sygnałów ostrzegawczych. To, co wydarzyło się potem, jest dla nas kompletnym zaskoczeniem.
Po zakończeniu imprezy, do mediów zaczęły jednak trafiać przecieki o finansowych problemach, które ostatecznie potwierdzili sami byli liderzy VM-prosjektet - Age Skinstad i Ae Havnelid. W specjalnym oświadczeniu prasowym nazwali sytuację „poważną” i „smutną”, podkreślając, że ich celem było przekazanie zysków z wydarzenia na rozwój sportu dzieci i młodzieży.
W ramach prób ratowania sytuacji, VM-selskapet wysłała do swoich dostawców i partnerów pisma z propozycją dobrowolnego umorzenia części należności . W praktyce oznacza to, że firmy mogą nie otrzymać całości wynagrodzenia za wykonane usługi.
Norweski Związek Narciarski również znajduje się w trudnej pozycji. Jako główny udziałowiec mistrzostw, pożyczył organizatorom 8 milionów koron i udzielił gwarancji finansowych m.in. dla lokalnej firmy transportowej AtB (3,5 mln NOK).
- Jesteśmy nie tylko udziałowcem, ale też wierzycielem - mówi Dyrhaug. - Musimy postępować transparentnie i zgodnie z zasadami, ale ewentualna utrata tych pieniędzy będzie dla nas bardzo dotkliwa.
Zaskakujące koszty i brak nadzoru
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów rozliczeń jest niespodziewana faktura z Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) na 5 milionów koron za pomiar czasu. Były szef komitetu organizacyjnego, Åge Skinstad, przyznał, że wiedzieli o tym wydatku, ale nie znali jego skali.
- Nigdy nie dostaliśmy konkretnej kwoty - tłumaczył Skinstad w rozmowie z VG.
Sytuacja ta wzbudziła poważne pytania o jakość i skuteczność zarządzania finansami projektu. Mimo regularnych spotkań i raportów, żadne z ostrzeżeń nie dotarły do właścicieli aż do zakończenia wydarzenia.
Jednym z mniej eksponowanych, ale istotnych czynników wpływających na katastrofę finansową mistrzostw była wyjątkowo niesprzyjająca pogoda. Przez wiele dni imprezy warunki w Trondheim były dalekie od zimowej idylli: dodatnie temperatury, deszcz i wiatr znacząco obniżyły komfort zarówno zawodników, jak i kibiców.
Nie tylko wpłynęło to na jakość transmisji telewizyjnej i oprawy zawodów, ale przede wszystkim przełożyło się na niższą niż oczekiwano frekwencję. W wielu przypadkach bilety nie zostały w ogóle wykupione, a część kibiców zrezygnowała z przyjazdu w ostatniej chwili.
- Pogoda miała ogromny wpływ na sprzedaż biletów i atmosferę podczas zawodów - przyznała Tove Moe Dyrhaug. - Byliśmy przygotowani na święto zimy, a dostaliśmy wiosenny kryzys.
Organizatorzy liczyli na pełne trybuny i wpływy z biletów sięgające kilkunastu milionów koron. W rzeczywistości ten strumień dochodów okazał się znacznie mniejszy, co dodatkowo pogłębiło dziurę budżetową.
Odpowiedzialność i kryzys zaufania
W związku z narastającym skandalem, NSF zwołało nadzwyczajne zgromadzenie właścicieli, domagając się zewnętrznej i niezależnej kontroli finansów. Dyrhaug podkreśliła, że nie ma obecnie podstaw do rezygnacji ze stanowiska, ale uznała potrzebę rozliczenia całego projektu:
- Potrzebujemy pełnej analizy sytuacji, zanim podejmiemy konkretne kroki. Nasza wiarygodność jako federacji jest zagrożona.
Tymczasem w Trondheim, które posiada 10% udziałów w VM-selskapet, narasta presja polityczna. Finansowy odpowiedzialny miasta, Kjetil Reinskou, nazwał sytuację „dramatyczną” i „niezrozumiałą”, domagając się przeprowadzenia wewnętrznego dochodzenia.
- Czy to fiasko zarządzania? Tak - powiedział bez wahania.
Jan Petter Saltvedt, komentator sportowy NRK, zaznaczył, że mimo iż organizacja była „fantastyczna dla sportowców i kibiców”, to zarządzanie finansowe było poważnie wadliwe.
- Gdyby to nie był projekt zamknięty, zarząd i dyrektorzy dawno zostaliby odwołani. Ale odpowiedzialność spoczywa też na NSF, który nie zapewnił odpowiedniego nadzoru.
Saltvedt dodał, że zarówno liderzy mistrzostw, jak i przedstawiciele związku powinni „spojrzeć na swoje stanowiska z krytycznym okiem” i przemyśleć, czy rzeczywiście działali w najlepszym interesie norweskiego sportu.
W kontekście rozliczeń przypomina się sukces finansowy mistrzostw świata w Oslo z 2011 roku, które zakończyło się z nadwyżką 68 milionów koron. Kontrast z Trondheim 2025 jest uderzający, zarówno pod względem przygotowania, jak i kontroli budżetu.
Jeśli sytuacja nie zostanie szybko wyjaśniona i ustabilizowana, skutki mogą być długofalowe nie tylko dla federacji, ale i dla lokalnych klubów oraz inicjatyw sportowych, które liczyły na wsparcie finansowe z mistrzostw.
Żródło: VG.no, NRK.no
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz