Zamknij

Jan Schmid o dramacie przed MŚ w Trondheim! "Byłem na granicy wyczerpania"

Maciej Tryboń Maciej Tryboń 14:44, 22.07.2025 Aktualizacja: 14:47, 22.07.2025
Skomentuj Screen: Youtube - Ruca Nordic Screen: Youtube - Ruca Nordic

Jan Schmid przerwał milczenie: „Byłem na granicy wyczerpania”

Tuż przed rozpoczęciem Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim, kiedy cała sportowa Norwegia żyła emocjami związanymi z imprezą na własnym terenie, jeden z najważniejszych ludzi w sztabie reprezentacji norweskich kombinatorów siedział samotnie w swoim mieszkaniu – fizycznie i psychicznie niezdolny do pracy. Po raz pierwszy Jan Schmid, były mistrz świata i obecny trener kadry narodowej, opowiedział o swoim załamaniu i walce z wypaleniem zawodowym.

- Musisz iść do lekarza. Tak dłużej nie możesz funkcjonować - tak Schmid wspomina ostrzeżenie, które usłyszał od lekarza kadry tuż przed mistrzostwami.

Wypalenie, które nie dało się już ignorować

41-letni Schmid od dawna był filarem norweskiej kombinacji norweskiej - najpierw jako zawodnik, później jako trener. Mistrzostwa Świata w Trondheim miały być jego osobistym świętem. Zamiast tego - załamanie.

- Odhaczałem osiem z dziesięciu objawów wypalenia. Nie miałem siły. Po świętach Bożego Narodzenia zorientowałem się, że nie dam rady dociągnąć sezonu. Wtedy pomyślałem: no to koniec, wszystko się wali - mówi Schmid w rozmowie z NRK.no.

Przyznaje, że nie był w stanie sam zatrzymać tej spirali, ale na szczęście ktoś zrobił to za niego.

- Czułem się tak, jakbym stał na dziesięciometrowej wieży skoków do wody, patrzył w dół i czuł ścisk w żołądku - z tą różnicą, że ten niepokój towarzyszył mi cały dzień. Miałem chroniczne napięcie. To było wypalenie.

Sygnały ostrzegawcze, których nie dało się już zignorować

Kilka tygodni po Nowym Roku Schmid został oficjalnie odsunięty od obowiązków. Próby oglądania zawodów w telewizji kończyły się drżeniem ciała i całkowitym wyczerpaniem. Bezsilność, bezsenność, brak siły do treningu - lista objawów była długa.

- Głowa przestaje funkcjonować, zaczynasz zapominać o rzeczach, podejmować złe decyzje. W takiej kondycji nie można być na zawodach - mówi trener.

Reakcje organizmu były wyolbrzymione, a zwykłe zmiany temperatury - jak wyjście na mróz - powodowały, że całe ciało drżało.

Z dala od blasku fleszy

Choć sam zdobywał medale na najważniejszych imprezach, Schmid nigdy nie szukał medialnego rozgłosu. Tym bardziej porusza jego decyzja, by teraz podzielić się swoją historią.

- To coś zupełnie normalnego. Po prostu się przeciążyłem. Wiem, że wielu ludzi przez to przechodzi. Nie widzę powodu, by o tym nie mówić -  zaznacza.

Wierzy, że otwarta rozmowa pomoże innym. Porównuje swoje wypalenie do każdej innej choroby - jeśli pojawiają się objawy, trzeba zatrzymać się i zadbać o siebie.

Obecnie pełni inną rolę w sztabie – z mniejszą odpowiedzialnością i ograniczonym zakresem obowiązków. To jeden z kroków w procesie powrotu do zdrowia.

Regeneracja: powolny powrót do równowagi

Schmid wrócił do pracy trzy miesiące temu. Dziś czuje się znacznie lepiej, ale przyznaje, że jest ostrożny w podejmowaniu nowych wyzwań.

- Czuję się dobrze, ale obawiam się, że moja odporność na stres wciąż jest ograniczona. Staram się wracać stopniowo, nie narzucać sobie zbyt wiele - wyjaśnia.

Lekarz zalecił mu kilka prostych zasad: dbałość o rutynę dnia, ruch, zdrowe jedzenie, sen i unikanie sytuacji, które wywołują stres. Równie ważne było nauczenie się mówić „nie” – coś, co przez lata przychodziło mu z trudnością.

Emocjonalna pustka podczas mistrzostw

Jednym z najtrudniejszych momentów była dla niego świadomość, że nie mógł być z zespołem w decydujących chwilach.

- Pracowałem z wieloma zawodnikami przez lata. Nie móc być z nimi, kiedy przekraczali linię mety, to był cios - mówi.

Mimo jego nieobecności reprezentacja Norwegii zdobyła cztery z sześciu możliwych złotych medali.

- To piękne widzieć, że wszystko zadziałało. To znaczy, że stworzyliśmy bardzo silną grupę - podkreśla.

Sport szuka balansu

Szef norweskiego kombinatu Ivar Stuan nie kryje, że sytuacja Schmida była dla całego zespołu bolesna.

- To bardzo wymagająca praca. Może powinniśmy pozwolić Janowi popracować kilka lat w zwykłej pracy zanim wszedł w rolę trenera, ale potrzebowaliśmy jego wiedzy natychmiast - przyznaje w rozmowie z NRK.no.

Podkreśla, że problemem w tym sporcie jest często zbyt mała liczba ludzi w sztabie i przeciążenie obowiązkami.

- Jan to osoba, która prawie nigdy nie mówi nie. A jeśli się nie sprzeciwi, my to wykorzystujemy. Teraz wiem, że to także moja odpowiedzialność, by dbać o to, żeby był w dobrej kondycji - zaznacza Stuan.

Przestroga i nadzieja

Historia Jana Schmida to nie tylko opowieść o wypaleniu i samotności. To także przypomnienie, że nawet ci, którzy stoją za sukcesami innych, muszą dbać o siebie. I że w świecie sportu – tak jak w życiu – siła nie polega na ignorowaniu słabości, lecz na umiejętności przyznania się do nich i szukania pomocy.

Źródło: NRK.no

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%