Zamknij

Granerud to prawdziwy lider. Przeciwstawia się Pertile, nie chce Rosjan i walczy o sławę. "Nie mam szans" [wywiad]

07:45, 08.04.2023 Łukasz Serba Aktualizacja: 17:23, 09.04.2023
Skomentuj

To jest prawdziwy lider skoków narciarskich. Halvor Egner Granerud nie tylko wygrywa seryjnie zawody, ale także troszczy się o przyszłość ukochanej dyscypliny. - W skokach zawsze powinno być miejsce na zmiany i inne, bardziej ekskluzywne wydarzenia - mówi w wywiadzie dla Sportsinwinter.pl Norweg. Niespełna 27-letni zawodnik w ciągu trzech lat osiągnął bardzo wiele, ale wciąż twierdzi, że jest tą samą osobą.

fot. M. Rudzińska

To był zdecydowanie jego sezon w Pucharze Świata. Wygrał aż 12 indywidualnych konkursów i pewnie sięgnął po drugą w karierze Kryształową Kulę. Nie zdobył indywidualnego medalu na mistrzostwach świata, ale wreszcie dopiął swego i wygrał Turniej Czterech Skoczni. Kiedy osiągał swój najwyższy poziom, był absolutnie nieuchwytny dla rywali. I chociaż wygrał w PŚ więcej, niż norwescy skoczkowie w całej historii, wciąż musi walczyć o atencje we własnym kraju.

- Kiedyś zadałem sobie pytanie, co muszę zrobić, żeby być bardziej popularnym. Odpowiedź brzmiała: "musisz wygrywać więcej". W rzeczywistości trzeba coś sobą reprezentować również poza skocznią - mówi w rozmowie ze Sportsinwinter.pl najlepszy zawodnik minionej zimy.

Łukasz Serba: - Chcielibyśmy porozmawiać z Tobą o skokach narciarskich, ale z nieco innej perspektywy. Jesteś gotowy?

Halvor Egner Granerud: - Tak, oczywiście. Czekam na pytania.

Ł.S.: - Nie tak dawno najlepsza tenisistka świata - Iga Świątek - powiedziała, że kompletnie nie rozumie skoków narciarskich. Wśród przeciętnego kibica skoków narciarskich dominują podobne opinie. A jak to wygląda z Twojej perspektywy?

H.E.G.: - Myślę, że rekompensaty za belkę i wiatr są niewiarygodnie istotne dla skoków. Jednak, że dla kogoś, kto jedynie okazjonalnie obejrzy jakiś konkurs, na początku może to być trudne do zrozumienia. Jest to coś, o czym powinno się informować zarówno poprzez komentatorów lub za pośrednictwem dostępnych informacji w internecie. Obawiam się jednak, że jeśli zabrakłoby tych rekompensat, moglibyśmy mieć problemy z rozegraniem sporej ilości konkursów. System przeliczników powoduje, że możemy skakać i wygrywać. Mamy bardzo wąskie korytarze, w jakich Borek może zapalić zielone światło. Zakres ten może być jeszcze większy, dzięki czemu jest mniej czekania. Myślę, że to ważne dla całej dyscypliny, żeby rozgrywać zawody, które zostały zaplanowane. 

Mateusz Król: Masz jakieś pomysły, co można poprawić?

H.E.G.: - Myślę, że to obecny system funkcjonuje całkiem nieźle. Wiem, że testujemy kilka rzeczy. W tym roku w Planicy będzie obowiązywać inny współczynnik obliczania ujemnych punktów na podstawie kierunku i prędkości wiatru w momencie odbicia. Wiem, że cały system jest ulepszany. Myślę, że zwłaszcza tu w Planicy to naprawdę trudne, żeby odlecieć, jeśli wszyscy oddają skoki z tej samej belki. Jeśli by tak było, to mielibyśmy dużo krótkich skoków. Uważam, że jesteśmy w dobrym miejscu. Zasady nie są w stu procentach sprawiedliwe, ale to niemożliwe, żeby wszystko było idealnie. Cieszę się z prób zmian naliczania ujemnych punktów, bo trudno dobrze skoczyć, jeśli ma się boczny wiatr i beznadziejne warunki.

Ł.S.: - Sandro Pertile powiedział, że chciałby uczynić skoki narciarskie dyscypliną bardziej globalną. Marzą mu się konkursy na mobilnych skoczniach m.in. w Las Vegas, czy w Dubaju. Co o tym sądzisz?

H.E.G.: - To fajny pomysł. Byłaby to możliwość powrotu do korzeni, ponieważ skoki narciarskie były sportem do pokazywania odwagi ludzi na skoczni i oszałamiania widowni na całym świecie. Pod koniec lat trzydziestych i na początku pięćdziesiątych wielu Norwegów wyjeżdżało do Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych. Odbywały się tam naprawdę ciekawe pokazowe zawody na całkiem dużych skoczniach. Myślę, że to byłoby fajne. Nie jestem przeciwny temu pomysłowi. Z igelitem skoki narciarskie są sportem, który może być uprawiany wszędzie. Nie potrzeba śniegu, żeby skakać na nartach. Mamy tyle samo frajdy ze skakania latem, co zimą. Skoki mają potencjał, żeby być globalnym sportem. Można je uprawiać w lecie. Nie potrzeba do tego zimy.

Ł.S.: - Chcielibyśmy porozmawiać również o skokach narciarskich w Twoim kraju. Za nami RAW Air, podczas którego szczególnie w Oslo, czy w Lillehammer widoczne były problemy z frekwencją. Mamy wrażenie, że z każdym rokiem kibiców ubywa. Dlaczego tak się dzieje? Skoki to przecież popularna dyscyplina, a choćby Twój przykład pokazuje, że odnosicie spore sukcesy.

H.E.G.: - Dobre pytanie. Głównym problemem jest to, że odnosimy sukcesy w wielu sportach zimowych, przez co toczymy trudną rywalizację o zainteresowanie. Tej zimy zdobyliśmy Kryształową Kulę w biegach narciarskich, zarówno u kobiet, jak i mężczyzn. Do tego Johannes Boe zgarnął pełną pulę w biathlonie, a Jarl Magnus Riiber ponownie okazał się najlepszym dwuboistą sezonu. Mamy wielu dobrych sportowców. To nie jest problem, ale utrudnia walkę o zainteresowanie. Do tego moglibyśmy mieć lepszą promocję poszczególnych imprez. Ten sezon nie był najlepszy pod względem fanów, ale było lepiej niż w poprzednich latach. Oczywiście zastanawiamy się jak poprawić atmosferę i przyciągnąć większą ilość kibiców.

M.K.: - Jest ci przykro, że skoki w Norwegii spychane są na boczny tor? Pamiętamy, kiedy Twoi koledzy podczas jednego z podcastów poruszyli sytuację, w której Therese Johaug została wybrana sportowcem roku, a wskazali na Ciebie. Czy masz nadzieję, że w tym roku, dzięki Twoim sukcesom zostaniesz nowym królem sportów zimowych? Therese już nie biega...

H.E.G.: - Johannes Boe i Johannes Klaebo mają na swoim koncie znakomite występy. Byli najlepszymi Norwegami. Nie wydaje mi się, żebym miał szansę być od nich wyżej. "You get, what you deserve" - Dostajesz to, na co zasługujesz. Tak to wygląda. Może w kolejnych latach sytuacja ulegnie zmianie. Nie jest łatwo rywalizować w Norwegii z biegaczami narciarskimi.

M.K.: - Pytanie, czy w sytuacji, kiedy jesteś najlepszy na świecie w swojej dyscyplinie, rzeczywiście ważne jest, aby celować w sportowca roku własnego kraju?

H.E.G.: - Uważam, że najważniejsze, żeby być dobrym w swojej profesji, a nie popularnym. Chociaż to drugie też jest ważne. Kocham skoki i chciałbym, żeby były bardziej popularne. Kiedyś zadałem sobie pytanie, co muszę zrobić, żeby być bardziej popularnym. Odpowiedź brzmiała - musisz wygrywać więcej. W rzeczywistości trzeba coś sobą reprezentować również poza skocznią.

Ł.S.: - Chcielibyśmy zapytać również o skoki kobiet. Jak wiadomo, w Norwegii to gorący temat. Ty również wielokrotnie zabierać głos w tej sprawie. 19 marca skoczkinie po raz pierwszy w historii wystąpiły w konkursie lotów narciarskich na Vikersundbakken. Dały radę?

H.E.G.: - Uważam, że wszystko przebiegło znakomicie.  Według mnie był to jeden z najważniejszych weekendów w historii skoków narciarskich. Widać było, że między pierwszym a ostatnim skokiem zaszedł ogromny progres. Loty narciarskie są zupełnie inne niż skoki. Jest wiele elementów, z którymi trzeba się oswoić. To ważne dla skoków narciarskich, żeby rozbudowywać damskie skoki. Dwa naprawdę mocne produkty są silniejsze niż jeden. Jesteśmy na dobrej drodze. To irytujące, że wszystko idzie tak wolno, ale zmierzamy we właściwym kierunku. Życzyłbym sobie, żeby tego typu konkursy odbywały się częściej. To nie jest niespodzianka, że 15 najlepszych kobiet na świecie mogło w końcu polatać. Myślę, że dla wielu słabszych zawodniczek może to zadziałać mobilizująco. Tak było w przypadku skoczków, którzy systematycznie poprawiali swój poziom.

Ł.S.: - Dyrektor męskiego Pucharu Świata - Sandro Pertile ma jednak inne zdanie w tej sprawie. Twierdzi, że skoczkinie poradziły sobie dobrze, ale nie na tyle, by powtórzyć podobne zawody w przyszłym roku.

H.E.G.: - Nie zgadzam się z tymi słowami. To nie był dobry moment, żeby wyciągać ten temat. Jako przykład powiem, że Ema Klinec skoczyła 222 metry z 14 belki. Ja skakałem podobnie. Może nie w dokładnie takich samych warunkach, ale widziałem statystyki, w których został umieszczony jej najlepszy skok na tle męskiej stawki i znalazła się mniej więcej w połowie. Nie można oczekiwać cudów od kogoś, kto lata na nartach po raz pierwszy w życiu, po czym nie dajesz mu szansy rozwoju. Oczywiście widać duże różnice w punktach, ale loty powinny być dostępne zarówno dla nas, jak i dla kobiet. To zrozumiałe dla nas, ale nie dla działaczy. Duże dysproporcje występują również wśród mężczyzn. Bardzo często nawet między pierwszym a drugim zawodnikiem jest trzydzieści punktów różnicy. 

Ł.S.: - W kuluarach pojawiły się pomysły, żeby zakończyć RAW Air konkursem lotów z udziałem trzydziestu najlepszych mężczyzn oraz dwudziestu kobiet. Może to jest właśnie dobry kierunek?

H.E.G.: - Jest to naprawdę dobry pomysł. Dlaczego nie ograniczyć też liczby startujących mężczyzn? Między nami przecież też są duże różnice punktowe. Uczyńmy niedzielę w Vikersund wyjątkowym wydarzeniem. Zawsze byłoby to coś innego. W skokach zawsze powinno być miejsce na zmiany i inne, bardziej ekskluzywne wydarzenia. Mamy przecież finałowe zawody w Planicy z udziałem najlepszej trzydziestki sezonu. Dlaczego zatem nie zrobić czegoś takiego również podczas Raw Air zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn? Jeszcze jedną istotną kwestią jest to, że jeśli kobiety otrzymałyby jeszcze większą dawkę lotów, wówczas można by było sprawdzić, co należy robić, by mogły latać jeszcze dalej. To ważne, bo wpływa na rozwój dyscypliny, poprawę techniki czy wzrost motywacji zawodniczek. To irytujące, że mamy "złotą marchewkę", ale wyrzucamy ją. Mamy bardzo dużo zawodów na małych skoczniach - w Villach czy Hinzenbach. To nie jest wystarczająca nagroda za posiadane umiejętności oraz walkę. Jeśli wszyscy chcą, żeby skoki kobiet były lepszym produktem, trzeba dać odpowiednie narzędzia do rozwoju.

Ł.S.: - Chcielibyśmy poprosić o opinię w jeszcze jednej "gorącej sprawie". Międzynarodowy Komitet Olimpijski podjął bowiem decyzję o przywróceniu możliwości startów rosyjskich i białoruskich sportowców w sportach indywidualnych, jeśli wystąpią pod neutralną flagą i nie wspierają reżimu Putina. Czy to właściwy krok?

H.E.G.: - Myślę, że to złe, jeśli rosyjscy i białoruscy sportowcy zostaną przywróceni do rywalizacji. To będzie smutne dla tych, którzy nie dostaną takiej możliwości. Wielu najlepszych sportowców jest członkami (CSKA - Centralnego Wojskowego Klubu Sportowego - przyp.red). Jeśli będą startować, bojkot jest czymś, o czym trzeba poważnie myśleć. Sposób, w jaki Rosjanie traktują swoich sportowców jako wzory, sprawia, że nie mają czego szukać.

M.K.: - To jeszcze kilka słów o Tobie. Jesteś wciąż tą samą osobą, po trzech latach sukcesów? Pamiętamy, że czasami nie potrafiłeś opanować emocji, a media na to polowały i wywlekały różne cytaty.

H.E.G.: - Jestem mniej więcej tym samym człowiekiem. Na pewno wiele się nauczyłem, np. o tym, co jest właściwe do powiedzenia, a co nie za bardzo roztropne. Jestem tą samą osobą, mimo że mam mniej czasu na grę na playstation. Sporo nauczyłem się jednak w trakcie złego sezonu 2019/2020. Cieszyłem się wtedy, jakim człowiekiem jestem. Zgubiłem wtedy formę na skoczni, ale cieszyłem się ze swoich studiów i tego, jak prowadzę swoję życie. Dobrze jest mieć takie złe chwile przed wielkimi sukcesami, które sprawiają, że w chwili, kiedy stajesz się sławny, jesteś taki sam.

M.K.: - Skoki narciarskie z tobą są bardziej kolorowe. Zdaje się, że zawsze mówisz to, co myślisz. A to nie jest takie oczywiste.

H.E.G.: - Tak, ale wciąż pamiętam o tym, że to, co powiedziałem, może być przetłumaczone źle i przeciwko mnie.

(Łukasz Serba)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%