?php>
A cała Polska trzyma kciuki za naszego snowboardzistę, by spełnił swoje, ale i kibiców marzenia.
?php>?php>
?php>
?php>
?php>
?php>
?php>
- Właśnie wróciłem z gór! - Oskar Kwiatkowski aktywnie spędził sobotę (14.10.). Gdy do niego dzwoniłem było chwilę po godzinie 20. Opowiadał, że pogoda dopisała, więc w gronie najbliższych wybrał się na szczyt Giewontu. - Długie kolejki, dużo turystów - dodawał prosząc o telefon wczesnym ranem, bo w niedzielę - po godzinie szóstej - planował zjeść śniadanie. I faktycznie podniósł słuchawkę, nie ziewał, był pełen energii. - To słucham, o czym rozmawiamy? - dopytywał. - O sezonie, o planach... - odpowiedziałem. - Walczę o Kryształową Kulę - zapowiedział w jednym z pierwszych zdań. I to właśnie zdanie powinno ucieszyć kibiców nie tylko snowboardu.
?php>Na dole biało-czerwone flagi?php>
Bo Kryształowa Kula to marzenie każdego sportowca. Na koniec sezonu trafia w ręce najlepszych, którzy wygrywają klasyfikację generalną Pucharu Świata. Lata temu ten piękny kryształ, w świetle fleszów, podnosił Adam Małysz. Stojąc na najwyższym stopniu podium nie spodziewał się chyba tego, że skoki narciarskie staną się jedną z narodowych dyscyplin. Święto było to wielkie, gdy tego samego momentu doczekała biegaczka Justyna Kowalczyk. Do grona bohaterów może dołączyć również Oskar Kwiatkowski - ba, to nawet nie marzenia, a plan: mowa o snowboardziście, który przecież w ubiegłym sezonie stanął na pudle, na jego trzecim stopniu - w gigancie równoległym. Wywalczył do tego złoty medal mistrzostw świata. I teraz, na progu nowego sezonu, deklaruje. - Skupiam się na walce o najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej, w walce o Kryształową Kulę - słyszymy. Zwłaszcza, że po raz pierwszy w historii, zawody Pucharu Świata zostaną rozegrane w Polsce. Pod koniec lutego (24/25.02.) w Krynicy-Zdrój. I to tam zjadą się najlepsi z całego świata. - Oczywiście chciałbym jak najlepiej zaprezentować się przed własną publicznością. Zwykle nie mamy ku temu okazji. Zdarza się, że w Austrii czy Szwajcarii pojawiają się polskie flagi, ale to głównie turyści, którzy przy okazji odpoczynku wybiorą się z ciekawości na zawody - zdradza. Teraz będzie inaczej, bo u podnóża stoku biało-czerwonych barw na pewno nie zabraknie. - Z jednej strony to wielka mobilizacja, z drugiej strony z pewnością pojawi się jakiś stres - nie ukrywa Kwiatkowski. Ma nadzieję na treningi na polskim stoku, bo do tej pory... po prostu bywał tam rzadko.
?php>W drodze na lodowiec?php>
Początek sezonu w grudniu - we Włoszech (14-16.12.). Oskar Kwiatkowski jest jeszcze w domu na Podhalu. Dziś miał wyjechać na obóz przygotowawczy do Szwajcarii. - Ale na lodowcu są złe warunki atmosferyczne - przyznaje, że podróż w Alpy trzeba będzie przełożyć o kilka dni. Jak już pojedzie, to w Polsce bywać będzie sporadycznie. - Święta Bożego Narodzenia i Sylwestra zamierzam spędzić w domu. Zwykle w styczniu oraz lutym, kiedy sezon jest w pełni - startów dużo - to w miesiącu wracam tutaj na dwa, może trzy dni - opowiada, że to ciężki czas. - Pierwsze, tak długie wyjazdy, jeszcze w czasach liceum, były trochę uciążliwe. Tęskniło się, ale to kwestia przyzwyczajenia. Sportowcy żyją od treningu do treningu, od zawodów do zawodów. Trzeba być skupionym na tym, co się robi - zaznacza. W zachowaniu koncentracji pomaga też... służba wojskowa. Od trzech lat Oskar Kwiatkowski należy do Wojska Polskiego. - Służba daje stabilizację finansową, ale też stwarza dodatkowe możliwości. Zawsze podobał mi się mundur, chciałem go założyć i z dumą to robię. Myślę sobie, że po sportowej karierze może spróbuję swoich sił w jednostkach specjalnych. Czas pokaże - szeregowy żołnierz nie chce wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Na razie w głowie jedno - nowy sezon, nowe rozdanie, nowe cele.
?php>Mateusz Komperda
?php>
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz