- Wierzyłam, że na mistrzostwach świata coś się ruszy - powiedziała Joanna Jakieła po biegu pościgowym w Lenzerheide. W nim była najwyżej sklasyfikowaną reprezentantką Polski. Trymestr przed najważniejszą imprezą sezonu był dla niej bardzo trudny. Teraz zdradziła, jak starała się coś zmienić.
Niemiecka biathlonistka Franziska Preuss została mistrzynią świata w biegu na dochodzenie w szwajcarskim Lenzerheide. Najlepsza z Polek Joanna Jakieła zajęła 26. miejsce. Po sprincie była o jedną pozycję niżej.
- Myślę, że jest stabilność, bo 27. i 26. [miejsce] to bardzo blisko siebie, ale jest niedosyt, że znowu daję się podpalić na tych środkowych kołach i na ostatnie brakuje [sił] - komentowała po zawodach nasza zawodniczka.
Podczas czterech strzelań Jakieła zanotowała dwa pudła.
- Nie wiem, czy to była moja pomyłka na strzelnicy, czy magazynek mi nie wszedł, jak trzeba – trzy strzały na sucho oddałam i później dopiero zaczęłam strzelać. Trochę mi to nerwów zrobiło, a powinnam utrzymać chłodną głowę. Chciałam to nadrobić, dlatego się pojawiła rudna karna - mówiła o jednym ze strzelań 25-latka.
Miejsca, która na razie zajmowała podczas czempionatu globu zawodniczka z Kościeliska, są znacznie wyższe, niż te, które zajmowała w ostatnich startach Pucharu Świata.
- Wierzyłam, że forma ruszy przed mistrzostwami. Wróciłam do domu i pozmieniałam trochę rzeczy w karabinie z tatą. Było lepiej, a później na obozie w Martell było jeszcze lepiej, więc wiedziałam, że mistrzostwa mogą być dobre – nie bardzo dobre, ale dobre - zakończyła biathlonistka.
Źródło: Informacja własna
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz