?php>
To będzie wyjątkowy sezon w biathlonie na najwyższym światowym poziomie. Jest bowiem taki rok, raz na cztery, kiedy inne dyscypliny narciarskie nie mają swojej imprezy rangi mistrzowskiej. Inaczej jest w biathlonie, który wyłoni czempionów globu w Novym Meście. A atrakcji tej zimy będzie znacznie więcej.
?php>?php>
?php>
?php>
?php>
?php>
?php>
Biathlon od wielu lat jest jedną z najbardziej popularnych dyscyplin zimowych na świecie. Zróżnicowane konkurencje, połączenie dwóch różnych umiejętności i duża dawka emocji. To wszystko sprawia, że każde zmagania na całym świecie śledzą setki milionów widzów. Nie inaczej będzie w nadchodzącym sezonie, w którym biathloniści odwiedzą 9 ośrodków podczas rywalizacji w Pucharze Świata.
?php>Pora ruszyć w podróż?php>
Wszytko zacznie się już w ostatni weekend listopada w szwedzkim Östersund od sztafet: pojedynczej sztafety mieszanej oraz mieszanej (25 listopada). Pierwsza walka o punkty Pucharu Świata w nadchodzącą niedzielę, kiedy zaplanowano biegi indywidualne. W Szwecji biathloniści zostaną przed tydzień. Stamtąd przeniosą się do Hochfilzen. W połowie grudnia najlepszych zawodników świata ugości Lenzerheide. Dotąd mało znany ośrodek w rywalizacji elity, ale obecność w kalendarzu na ten sezon nie jest przypadkowa. Wszak właśnie w tej szwajcarskiej miejscowości odbędzie się czempionat globu w cyklu 2024/2025. Niedawno byli tam młodzi biathloniści podczas międzynarodowego obozu IBU i bardzo chwalili tamtejsze trasy i stadion.
?php>Nim rozpocznie się walka o medale mistrzostw świata w Czechach, karuzela Pucharu Świata zagości po Nowym Roku w Oberhofu, Ruhpolding i Anterselvie. W Novym Meście, które przypomina nam o medalach Krystyny Guzik i Moniki Hojnisz-Staręgi z 2013 roku, sportowcy będą walczyć od 7 do 18 lutego. Po imprezie sezonu walka o punkty przeniesie się do Oslo, a na ostatnie dwa weekendy Puchar Świata wróci po pięciu latach do Ameryki Północnej. Najpierw zawodników ugości Soldier Hollow w USA, a finał sezonu odbędzie się w kanadyjskim Canmore.
?php>Oczekiwania?php>
Przed nowym sezonem kibice jak zwykle zadają sobie pytanie, na co stać polski biathlon tej zimy. I tutaj, jak zwykle, trudno cokolwiek przewidzieć. Nie da się ukryć, że nasza kadra do rywalizacji przystępuje bez dotychczasowych liderów. Po minionym sezonie karierę zakończył Grzegorz Guzik, a Kamila Żuk doznała w okresie przygotowawczym kontuzji, przez co walczy z czasem, aby móc wystartować w drugiej części tego sezonu. Czy to oznacza, że nie mamy co liczyć na emocje? Nic bardziej mylnego. W kadrze męskiej wciąż spoglądamy na rozwijających się młodych zawodników, jak Jan Guńka, Marcin Zawół, czy Konrad Badacz, a i doświadczeni biathloniści nie zamierzają składać broni. Każdy w przedsezonowych rozmowach liczyć przede wszystkim na stabilne wyniki, a niektórzy liczą na punkty. Wyniki w czołowej czterdziestce zawsze trzeba będzie traktować jako sukces.
?php>W grupie kobiet też sporo młodości, ale przedsezonowe testy w Sjusjoeen pokazały, że nawet w silnej obsadzie nasze zawodniczki mogą walczyć o wysokie miejsca. Natalia Sidorowicz w sprincie była szósta, a Joanna Jakieła zajęła miejsce jedenaste. Anna Mąka pokazała w poprzednim sezonie, że zawsze stać ją na solidny występ, a przed startem tego czuje się dobrze przygotowana i przede wszystkim obyło się bez problemów zdrowotnych. Od debiutantek, które pojawią się w tym sezonie, nie można oczekiwać wielkich rzeczy. Przede wszystkim życzmy im powodzenia.
?php>Źródło: Informacja własna
?php>
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz