Zamknij

Szefowa polskiego biathlonu w szczerej rozmowie. "Mogą walczyć o medal"

Maciej Tryboń Maciej Tryboń 21:28, 07.10.2025 Aktualizacja: 15:55, 12.10.2025
1 fot. M. Kompeda fot. M. Kompeda

Biathlon to sposób na życie - mówi Joanna Badacz, prezes Polskiego Związku Biathlonu, była zawodniczka i trenerka. W szczerej rozmowie  opowiada o drodze od sportowych tras po zarządzanie całym związkiem, o emocjach matki kibicującej synowi, o trudnych decyzjach przed igrzyskami i o marzeniu, by biathlon w Polsce rozwijał się od najmłodszych kategorii. - Nie wiem, czy wystarczy mi sił na kolejną kadencję, ale serce wciąż bije w rytmie biathlonu - przyznaje.

  • „BIATHLON TO SPOSÓB NA ŻYCIE” - OD ZAWODNICZKI PO PREZESA POLSKIEGO ZWIĄZKU BIATHLONU.
  • ŁĄCZY ŻYCIE RODZINNE ZE SPORTEM - JEJ RODZINA RÓWNIEŻ ZWIĄZANA JEST Z BIATHLONEM
  • STAWIA NA ROZWÓJ MŁODYCH - PROGRAMY „BIATHLON DLA KAŻDEGO” I „CELUJ W IGRZYSKA” MAJĄ WYŁANIAĆ NOWE TALENTY.
  • WIERZY W POLSKICH ZAWODNIKÓW -  „JEŚLI WSZYSTKO ZAGRA, NASZA DRUŻYNA MOŻE WALCZYĆ O MEDAL”.
  • PO TRZECH LATACH PREZESURY PRZYZNAJE: TO ZA KRÓTKO, BY ZOBACZYĆ PEŁNE EFEKTY, ALE JUŻ JEST Z CZEGO BYĆ DUMNĄ.

Maciej Tryboń (sportsinwinter.pl): Chciałbym zapytać o początki - wiem, że biathlon towarzyszy Pani przez całe życie. Czy to rzeczywiście życiowa pasja?

Joanna Badacz: Na początku wcale tak nie było. Zaczynałam od biegów narciarskich, ale pod wpływem namowy mojego ówczesnego trenera, Andrzeja Kozińskiego, spróbowałam biathlonu. I muszę przyznać, że od razu go pokochałam. To naprawdę ciężka dyscyplina, wymagająca nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Często podczas startów bywałam zła, czasem czułam, że to sport niesprawiedliwy, ale mimo to pasja do biathlonu rosła z każdym kolejnym treningiem i zawodami.

Z czasem biathlon stał się moim sposobem na życie – najpierw jako zawodniczka, później trenerka, a następnie działaczka i dyrektor sportowy w szkole mistrzostwa sportowego. Poznałam od podszewki struktury sportowe, zarówno na poziomie klubowym, jak i regionalnym, a później także w Polskim Związku Biathlonu. To doświadczenie pozwoliło mi zrozumieć, jak funkcjonuje sport w Polsce, od młodych zawodników aż po zarządzanie całym związkiem.

Słyszałem, że była Pani również świetnie zapowiadającą się bramkarką w piłce ręcznej.

Tak, to prawda. W szkole podstawowej, kiedy musiałam zdecydować, gdzie dalej pójdę, rozważałam szkołę sportową z piłką ręczną jako wiodącą dyscypliną. Grałam wtedy w drużynie, a nauczyciele mówili, że mam predyspozycje. Występowałam w obronie albo właśnie na bramce. Ale na poważnie grałam tylko do ósmej klasy. Później, jako trenerka, często podczas zajęć ogólnorozwojowych wracałam do piłki ręcznej - zamiast w siatkówkę, jak wielu nauczycieli, ja grałam z podopiecznymi właśnie w ręczną.

Zdarza się Pani dziś jeszcze oglądać mecze piłki ręcznej?

Już rzadko. To raczej wspomnienie z przeszłości. Ale kiedy nasi reprezentanci walczą o najwyższe cele, wtedy włączam tryb kibica i mocno im dopinguję.

W Pani rodzinie biathlon to chyba temat codzienny. Mąż, córka, a teraz syn - wszyscy związani ze sportem. Czy trudno pogodzić życie rodzinne z pełnieniem funkcji prezesa?

Myślę, że jest to bardzo trudne. Muszę stale pilnować, aby moje decyzje były klarowne i obiektywne, a mimo to często oceniane są przez pryzmat tego, że jestem matką. Szczególnie w sytuacjach głosowań muszę być wyjątkowo ostrożna.

Pamiętam sytuację, gdy jako delegat techniczny obserwowałam bieg mojej córki. Dobiegła nieco przed zawodniczką innego klubu i decydowało jury, komu przyznać medal. Poprosiłam wtedy, aby nie liczył się mój głos - nie chciałam, aby ktokolwiek zarzucał mi stronniczość. Podczas posiedzeń zarządu często wstrzymuję się od głosu, jeśli decyzja mogłaby dotyczyć moich dzieci. Na szczęście zarówno Konrad, jak i moja córka, obronili się swoimi wynikami i nigdy nie zdarzyło się, aby mój głos był decydujący.

To naprawdę trudne - nie tylko dla mnie, ale dla całej rodziny. Myślę, że najbardziej odczuwa to Konrad. W jego startach nie chodzi tylko o wyniki - jest też aspekt społecznej oceny. Polacy lubią oceniać i komentować, a moja działalność jako prezesa bywa krytykowana. Ta krytyka czasem wkrada się także w relacje rodzinne i bardzo go to dotyka.

Czy Pani syn Konrad korzysta z Pani doświadczenia i porad trenerskich?

Już nie. W tej chwili ma bardzo dobrych trenerów, którym ufa i z którymi świetnie współpracuje. Ja staram się nie ingerować. Oczywiście czasami rozmawiamy o startach, o samopoczuciu, ale nie analizujemy szczegółów. To już jego droga. Wiem, jak ważne jest, żeby sportowiec miał poczucie niezależności.

Przyznam szczerze, że nie oglądam jego startów na żywo, jeśli nie muszę. Emocje są zbyt duże, a ja bardzo mocno je przeżywam. Wolę poczekać na wynik. Ale kiedy już wiem, że poszło dobrze, to radość jest ogromna.

Przez lata była Pani zawodniczką, później pracowała Pani w szkole mistrzostwa sportowego, była trenerką i znała Pani ten system od podszewki. Czy to pomogło w roli prezesa związku?

Myślę, że dużo mi to pomogło, ale przygotowanie, które zdobyłam jako dyrektor sportowy, nie przygotowało mnie do roli prezesa w pełni. Tutaj pojawiają się inne problemy -odpowiadamy globalnie za cały sport, finanse są większe, odpowiedzialność ogromna. Jako zastępca dyrektora miałam nad sobą panią dyrektor, która w ostatecznych momentach podejmowała decyzje - miałam niejako parasol ochronny. Jako prezes takiego parasola nie ma, więc początki były dla mnie bardzo trudne.

Łatwiej było Pani jako trenerce czy działaczce?

Teraz trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo w roli prezesa zaczęłam ostatnio czuć się dobrze. Rok temu powiedziałabym, że najlepiej spełniałam się w roli trenera, a w szczególności w pracy z młodzieżą. Lubię pracować z małymi dziećmi, uczyć ich podstaw, patrzeć, jak się rozwijają. Nadal prowadzę zajęcia w klubie, który założyłam - KS Kamieńczyk - choć rzadko tam bywam przez moje obowiązki jako prezes związku. Kiedy uda mi się popołudniami poprowadzić zajęcia, sprawia mi to ogromną frajdę. To jest też taka odskocznia od prezesury - dzieci mają zupełnie inne problemy i są szczere, czego często brakuje na wysokich szczeblach zarządzania.

W sportach zimowych ostatnio sporo zmian. W biathlonie też doszło do zmiany trenera głównego - rok przed igrzyskami. To chyba nie była łatwa decyzja?

Nie, ale konieczna. Bardzo ceniłam współpracę z trenerem Rafałem Lepelem, jednak uznałam, że trzeba zaryzykować. Dziś uważam, że była to dobra decyzja. Nowy trener wniósł mnóstwo pozytywnej energii. Jest otwarty, serdeczny, emanuje entuzjazmem, co widać po zawodnikach.

Jednak prawdziwą ocenę chcę wystawić dopiero po igrzyskach olimpijskich i startach Pucharu Świata. Mistrzostwa Polski na nartorolkach to nie jest miarodajny sprawdzian - to inna specyfika, większe ryzyko kontuzji, inne emocje. Naszą siłą są starty zimowe i wtedy wszystko się okaże.

Zbliżają się igrzyska olimpijskie - jakie są cele na imprezę czterolecia?

Mamy bardzo ambitne cele, bo wierzę w swoich zawodników. Wiem, kogo trenujemy w Polsce i jaki mają potencjał. Niestety czasami brakuje nam trochę szczęścia na strzelnicy - jeden strzał może eliminować nas z wysokich lokat. Nasza drużyna kobieca jest jednak bardzo mocna i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, uważam, że może walczyć nawet o medal.

Nie chciałabym wywierać presji na zawodnikach, bo ta presja i tak już jest w ich głowach. Chciałabym po prostu, aby dali z siebie 100% na trasie i na strzelnicy - a wynik, moim zdaniem, wówczas na pewno będzie satysfakcjonujący.

Kończy się Pani kadencja w lipcu 2026 roku. Czy będzie się Pani ubiegała ponownie o tę zaszczytną funkcję?

W ostatnim czasie coraz więcej osób zadaje mi to pytanie i sama też staram się na nie odpowiedzieć. Wiem, ile wyrzeczeń i pracy kosztowała mnie ta kadencja – ile dobrego udało się zrobić, ale też ile spraw wciąż wymaga poprawy.

Szczerze mówiąc, nie wiem, czy moje siły wystarczą na kolejne cztery lata. Chciałabym jednak podjąć decyzję dopiero po igrzyskach olimpijskich. Nie mówię „nie” - wręcz przeciwnie, skłaniam się ku temu, by pozostać prezesem i kandydować ponownie. Konkretnej decyzji udzielę dopiero po igrzyskach, które będą też pewnego rodzaju oceną mojej działalności.

Jakie zmiany udało się Pani wprowadzić w tej pierwszej kadencji?

Przychodząc na stanowisko prezesa, moim głównym celem było zbudowanie solidnej podstawy dla biathlonu w Polsce - takiej piramidy u podstaw, czyli zwiększenie liczby dzieci uprawiających ten sport. Uważam, że po liczbie wydawanych licencji udało nam się to osiągnąć. Oczywiście nie można spocząć na laurach – trzeba dalej wspierać wszystkie kluby pracujące na tym poziomie.

Kiedy udało nam się już rozbudować tę bazę młodych zawodników, pojawił się kolejny etap: przejście młodzików do kategorii młodzików starszych, gdzie potrzebują własnego sprzętu, w tym karabinów. Tu kluby borykają się z brakami sprzętowymi i magazynowymi. Związek robi wiele, by im pomagać, ale nie jesteśmy w stanie wyposażyć wszystkich klubów.

Równolegle intensywnie rozwijaliśmy szkolenia dla trenerów i sędziów - pomagaliśmy w zdobywaniu uprawnień do obsługi broni. To długi proces, ale już widzimy efekty w kategoriach juniora i seniora. Liczba licencji, zawodników, trenerów i sędziów rośnie.

Wprowadziliśmy też w tym roku zagranicznych trenerów do kadry młodzieżowej, co pomaga podnosić jakość szkolenia i wprowadzać nowe metody. Współpracujemy z międzynarodową federacją, realizujemy projekty partnerskie z innymi krajami i organizujemy zgrupowania międzynarodowe, co pozwala naszym zawodnikom i trenerom zdobywać doświadczenie.

W tym roku po raz pierwszy odbyła się też w Jakuszycach międzynarodowa konferencja  IBU regionalna dla trenerów z Europy Środkowej - nasi szkoleniowcy mogli wymienić się doświadczeniami i zapoznać się z nowoczesnymi trendami w treningu.

[FOTORELACJANOWA]747[/FOTORELACJANOWA]

Przyjęliśmy strategię Polskiego Związku Biathlonu na kolejne lata, zmieniliśmy zapisy w statucie, dostosowując je do obowiązujących przepisów i wprowadzając zapisy o parabiathlonie. Dokumenty te są obecnie w procesie zatwierdzania w ministerstwie, a w dalszych czynnościach do KRS.

Mogę powiedzieć, że trzy lata prezesury to za krótko, żeby zobaczyć pełne efekty pracy, ale już dziś jestem dumna z tego, co udało się osiągnąć  przeprowadziliśmy pierwsze w historii piękną uroczystość z okazji 40-lecia Polskiego Związku Biathlonu, docierając do byłych działaczy i członków.

Dodatkowym sukcesem jest nawiązanie współpracy z wojskiem - obecnie mamy zawodników-żołnierzy, którzy startowali w mistrzostwach świata wojsk, a Natalia Sidorowicz wywalczyła tam medal. To efekt wielu spotkań i pracy, ale przyniósł konkretne sukcesy dla sportu i zawodników.

Zapytam o akcję „Biathlon dla każdego”, bo wydaje mi się, że to bardzo dobrze przybliża ludzi do tej dyscypliny, szczególnie że biathlon może wydawać się trudny - trzeba przecież biegać i strzelać.

Tak, to jest formuła naszego programu z bronią laserową – bardzo prosta w pokazaniu i w organizacji, możemy to zrobić praktycznie wszędzie. Ostatnio zrealizowaliśmy takie wydarzenie w centrum Warszawy. Program „Biathlon dla każdego” istnieje już 11 lat i odwiedzamy z nim różne miejsca w Polsce. Oczywiście program wprowadzili moi poprzednicy, ja go kontynuuję i rozwijam.

[FOTORELACJANOWA]746[/FOTORELACJANOWA]

W tym kierunku zaprosiliśmy do współpracy Weronikę Nowakowską, która prowadziła jedną z edycji, a obecnie koordynatorką jest Magdalena Grzywa. Chcieliśmy w ten sposób przypomnieć sukcesy wcześniejszych biathlonistów, pokazać, że żyjemy tu i teraz, ale pamiętamy też o przeszłości. Obie koordynatorki świetnie radzą sobie w kontaktach z dziećmi i rodzicami, dzięki czemu program stał się bardziej rozpoznawalny.

Rodzice często sami próbują strzelania i biegu na laserze, doświadczając na własnej skórze, jak trudne i satysfakcjonujące jest to wyzwanie. To buduje szacunek do wysiłku swoich dzieci.

Od lat organizujemy też mistrzostwa Polski amatorów - zarówno w wersji letniej, jak i zimowej. Cieszą się one coraz większą frekwencją, przyciągając dawnych biathlonistów i nowych uczestników.

sportsinwinter.pl

Tylko u nas!

Realizujemy od lat Program "I ty możesz zostać biathlonistą", który wspiera kluby- w tym roku dofinansowaliśmy 27 klubów biathlonowych. Finansując pracę trenerów, transport i wynajem obiektów. Trenerzy prowadzą zajęcia trzy razy w tygodniu i rozliczają się w formie dzienników – my kontrolujemy ich pracę i to naprawdę działa.

Program „Biathlon dla każdego” jest pierwszym etapem cyklu, który prowadzi młodych zawodników od zabawy z laserem, przez pokazanie im klubów biathlonowych w programie „Ty możesz zostać biathlonistą”, aż do programu „Celuj w Igrzyska” z użyciem broni palnej. To największa trampolina do późniejszej kariery w seniorskiej kadrze narodowej. Tak to wygląda: najpierw zabawa i nauka, potem starty w klubach i programach wyselekcjonowanych, a w końcu możliwość awansu do kadr narodowych.

W 2019 roku została Pani mistrzynią świata weteranów. Czy planuje Pani powrót na trasę?

Tak, w 2019 roku zdobyłam złoty i brązowy medal. Potem przeszkodziły obowiązki i pandemia, ale planuję wrócić w marcu, jeśli obowiązki pozwolą.
Nie jestem już tak aktywna jak kiedyś - dużo czasu spędzam w biurze i w samochodzie - ale trochę trenuję i może jeszcze coś z tego będzie.
Mistrzostwa weteranów to fantastyczne przeżycie. Startujemy na zasadach zbliżonych do zawodowych - bieg z bronią, runda karna, strzelanie bez podpórek. Atmosfera jest cudowna. Zobaczymy, jak to będzie - może uda się ponownie wystartować!

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz (1)

dziadekolka dziadekolka

0 0

Biatlon jest super. Życzę sukcesów Pani i oczywiście zawodnikom.

17:41, 08.10.2025
Wyświetl odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%