Alpejski sezon 2024/25 za nami. Jak zwykle przyniósł on wiele emocji i wzruszeń. Miał swoich bohaterów, mial swoje dramaty. Często były one udziałem tego samego zawodnika lub - nawet bardziej - zawodniczki. Pokazał też wyjatkowy jak na sporty zimowe wielokontynentalny wymiar tej pięknej konkurencji. Zapraszamy czytelników do subiektywnego podsumowania sezonu.
Największymi bohaterkami sezonu były niewątpliwie Federica Brignone i Mikaela Shiffrin. Obie jednak musiały też przełknąć gorzką pigułkę w trakcie lub po sezonie. Włoszka wygrała klasyfikację generalną w cuglach, tryumfowała też w klasyfikacji zjazdu i giganta, była druga w supergigancie. Na MŚ zdobyła srebro w supergigancie i złoto w gigancie - słowem sezon marzenie. Niestety nie było jej dane cieszyć się z tego sukcesu za długo. Na mistrzostwach Włoch doznała ciężkiej kontuzji i nie wiadomo, czy wystąpi na przyszłorocznych Zimowych Igrzyskach Olimpijskich przed własną publicznością.
Drugą bohaterką była Mikaela Shiffrin. Nie zajęła co prawda tym razem czołowego miejsca w PŚ, ale osiągnęła i przekroczyła niebotyczną granicę 100 zwycięstw. Nie przyszło jej to łatwo. 30 stycznia miała szansę wygrać po raz setny w PŚ podczas giganta ale doznała dość kuriozalnego upadku i kontuzji. Po kontuzji ciężko jej było wrócić, nie doszła do pełni formy na MŚ (zdobyła złoto wprawdzie, ale w kombinacji drużynowej), ale już po nich 23 lutego wygrała slalom w Sestiere. Dorzuciła jeszcze jedno zwycięstwo rozpoczynając drugą setkę zwycięstw.
Drugie miejsce w PŚ (pierwsze w supergigancie) zajęła weteranka Lara Gut-Behrami, a na MŚ zdobyła srebro w kombinacji drużynowej - warto dodać, iż pierwszy medal zdobyła aż 16 lat temu. Ale to nic w porównaniu z największym powrotem sezonu. Otóż 40-letnia Lindsey Vonn po pięciu sezonach przerwy powróciła do ścigania i na finale sezonu stanęła na podium w supergigancie jako najstarsza zawodniczka na "pudle". Ester Ledecka wreszcie zdobyła medal MŚ - była trzecia w zjeździe - pokazując nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni, że jest równie dobrą alpejką, jak snowboardzistką.
Oczywiście pojawiły się też nowe zawodniczki w czołówce. W klasyfikacji slalomu zwyciężyła Zrinka Ljutic - Chorwatce nie wyszły MŚ, ale okazała się pierwszą od Janicy Kostelic Chorwatką, która wygrała zawody PŚ. Alice Robinson zdobyła medal MŚ jako pierwsza Nowozelandka w historii (co ciekawe jej rodaczka Annelise Coberger miała w dorobku medal ZIO). Szwajcarka Camille Rast wygrała slalom podczas MŚ i ogólnie miała świetny sezon slalomowo-gigantowy. Amerykanka Lauren Macuga wygrała swoje pierwsze zawody w sezonie i zdobyła brąz na MŚ w supergigancie. Młodziutka Włoszka Lara Colturi dodała nowy kraj do listy pucharowych podiów - mowa oczywiście o Albanii, którą reprezentuje. Wspaniałą wszechstronność pokazywała Niemka Emma Aicher, która dołączyła do grona zwyciężczyń.
Warto wspomnieć też o Breezy Johnson - Amerykanka, która nigdy nie wygrała zawodów PŚ wygrała złoto w zjeździe. Sofii Goggii nie wyszły MŚ, ale była trzecia w klasyfikacji generalnej PŚ. Druga w klasyfikacji slalomu i trzecia na MŚ w tej konkurencji była Austriaczka Katharina Liensberger, która wróciła do ścisłej czołówki. Jej rodaczki Stephanie Venier i Mirjam Puchner w PŚ były poza ścisłą czołówką, ale na MŚ zdobyły odpowiednio srebro w zjeździe i złoto w supergigancie. Inna Austriaczka Katharina Truppe wreszcie wygrała pierwsze w karierze zawody mając już niemal 30 lat. Jak zawsze w czołówce była też Szwajcarka Wendy Holdener (srebro MŚ w slalomie i w kombinacji drużynowej). Medla MŚ zdobyły też indywidualnie Amerykanka Paula Moltzan (brąz w gigancie) i Norweżka Kajsa Vickoff Lie (brąz ex aequo z Macugą w supergigancie). Pierwsze podium PŚ obok Macugi, Colturi, Aicher i Rast zaliczyły też Szwajcaria Marjoje Blanc i Austriaczka Julia Scheib.
Marco Odermatt zdecydowanie wygrał w PŚ nie dając szans rywalom także w rywalizacji zjazdowej, supergigantowej i gigantowej. Nieco słabiej wyglądały jego osiągi na MŚ, ale i tak wrócił z Saalbach ze złotem za supergigant. Ten sezon obfitował w świetnych Szwajcarów. Franjo von Allmen najpierw pierwszy raz w karierze wygrął zawody PŚ, potem zdobył złoto w zjeździe, był drugi w klasyfikacji tej konkurencji. Loic Meillard był trzeci w PŚ, no i zdobył złoto w slalomie i brąz w gigancie - wraz z von Allmenem wygrali w zdominowanej całkowicie przez Szwajcarów kombinacji drużynowej. Thomas Tumler w wieku 35 lat osiągnął życiową formę. Wygrał swoje pierwsze zawody PŚ w życiu i był drugi na MŚ w gigancie. Alexis Monney też powiększył grono zwycięzców zawodów PŚ i zdobył trzecie miejsce w zjeździe podczas MŚ. Justinowi Murisierowi MŚ nie wyszły najlepiej, ale wygrał po wielu latach startów swoje pierwsze zawody PŚ. Stefan Rogentin był drugi w klasyfikacji supergiganta - świetna forma Szwajcarów!
Świetnie też szło Norwegom. Henrik Kristoffersen był drugi w PŚ, wygrał też klasyfikację slalomową choć w Saalbach nie błyszczał. Jego rodacy za to sięgnęli po medale. Atle Lie McGrath był drugi w slalomie, a Adrian Smiseth Sejersted trzeci w supergigancie. Pierwszy raz na podium stanął - i to na najwyższym stopniu - Fredrik Moeller. Dobry sezon miał też Alexander Steen Olsen.
Nie można też nie wspomnieć o innym bohaterze norweskiego pochodzenia - Lucasie Pinheiro Braathenie. Powrócił on do wielkiego ścigania w barwach Brazylii i stawał kilka razy na podium w slalomie i gigancie choć zabramedalu MŚ i zwycięstwa pucharowego zabrakło. Swoim spontanicznym i radosnym zachowaniem budzi on powszechną sympatię i dodaje światowi alpejskiego kolorytu. Dla odmiany inny wielki powrót w innych barwach związanych z pochodzeniem matki - czyli powrót Marcela Hirschera w barwach Holandii - zupełnie się nie udał. Po paru nieudanych startach doznał on kontuzji.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz