Czołowe norweskie biathlonistki, Tiril Eckhoff i Ingrid Landmark Tandrevold, w regularnie emitowanym przez siebie podcaście internetowym poruszyły niedawno problem konfliktów na trasie. Zdaniem pewnie zmierzającej po Kryształową Kulę Eckhoff zdecydowanie więcej napięć generują zawodniczki, czego sama doświadczyła.
?php>?php>
Już w zeszłym sezonie istniały spore niesnaski pomiędzy ekipą włoską a norweską. Dorothea Wierer oskarżała Norweżki o to, że w wieńczącym sezon biegu masowym jest przez nie blokowana i celowo niszczyły jej sprzęt. Tandrevold dodała, że swoistego "rewanżu" Skandynawki doświadczyły w Hochfilzen i Novym Meście.
?php>- W Hochfilzen czułam częste nadepnięcia na narty na trasie, co wybijało mnie z rytmu i dekoncentrowało. Z kolei w Czechach na pierwszym okrążeniu biegu byłam otoczona przez włoskie zawodniczki, a jedna z nich cały czas utrudniała mi bieg, blokując mnie, kiedy próbowałam ją wyprzedzać. Straciłam czas i nerwy - przyznała Tandrevold, cytowana przez sports.ru.
?php>- Przyszła mi wtedy do głowy myśl: "Czy w stawce zawsze panowała taka zła atmosfera?". I może generalizuję, ale myślę, że mężczyźni zachowują się na trasie spokojniej. Mają szacunek do rywala. Natomiast kobiety myślą raczej w kategoriach popsucia drugiej osobie lepszego wyniku. Zdarza się nam zachowywać wrednie - dodała brązowa medalistka biegu indywidualnego z Pokljuki.
?php>Słuchacze podcastu zapytali biathlonistki o to, czy napięcia mogą być tak mocne, jak na przykład w przypadku incydentów Aleksandra Bolszunowa podcinającego na mecie Fina Maekiego. Eckhoff uznała, że "konflikty na szczęście kończą się na rzucaniu nieprzyjemnych spojrzeń"
?php>źródło: sports.ru
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz