Reprezentacja Polski zajęła szóste miejsce w pierwszym tegorocznym konkursie drużyn mieszanych Pucharu Świata w Lillehammer. Wynik ten wyrównuje najlepszy rezultat biało-czerwonych w historii tej konkurencji, a po zawodach w polskim obozie czuć było zarówno satysfakcję, jak i niedosyt. Bohaterką dnia okazała się Nicole Konderla Juroszek, która oddała dwa równe, solidne skoki - coś, czego bardzo brakowało jej w poprzednich sezonach. Z kolei Anna Twardosz otwarcie mówiła o problemach technicznych, które utrudniły jej walkę o lepszy wynik.
Nicole Konderla - Juroszek nie kryła radości po swoim występie. Choć nie określa konkursu jako „wygranego” w pełnym sensie, podkreślała, że najważniejszy był powrót stabilności.
- Dawno nie było takiego konkursu, żebym skoczyła dwa równe skoki. Czasem głowa nie pracowała, a dziś było w porządku - mówiła skoczkini.
Zawodniczka zwracała uwagę, że jej forma od lata rośnie konsekwentnie i dziś w Lillehammer było to zauważalne. Choć pierwszy skok był słabszy, kolejne przyniosły wyraźną poprawę - schemat, który powtarzał się już w treningach.
- Jest baza zbudowana i jest na czym budować dalej - podkreślała.
Szóste miejsce drużyny w składzie Konderla, Twardosz, Tomasiak i Stoch to wyrównanie najlepszego wyniku w historii polskich mikstów. Skoczkini uważa jednak, że możliwości zespołu są jeszcze większe.
- Drużyna ma rezerwy. My, dziewczyny, mamy jeszcze kilka metrów do dołożenia. Jak Ania zacznie skakać swoje najlepsze skoki, możemy bić się o piąte miejsce - oceniła.
W przeciwieństwie do Konderli, Anna Twardosz nie była zadowolona ze swojego występu. Już przed konkursem podkreślała, że skocznia w Lillehammer nigdy nie należała do jej ulubionych.
- Dla mnie to zawsze była ciężka skocznia. Na treningach czasem udawało mi się skoczyć, ale gdy dochodzi stres zawodów, jest trudno. Dzisiejsze skoki były w moim wykonaniu kiepskie, naprawdę - przyznała.
Choć po Klingenthal jej forma była wyraźnie lepsza, problemy powróciły podczas piątkowego konkursu. Twardosz wskazała konkretną przyczynę:
- Odbijam się od klatki, nie od nóg. Zaczynam górą i nie ma pchania - tłumaczyła.
Mimo to zawodniczka patrzy na kolejne konkursy z umiarkowanym optymizmem. Wczorajszym treningiem pokazała sobie, że dobre skoki są w zasięgu ręki.
- Chcę oddać normalne skoki. Wczoraj miałam dwa naprawdę fajne. Chcę się tym cieszyć i nie stresować, wtedy mogę powalczyć o fajne miejsce - mówiła.