Zamknij

Historia Słoweńca między Alpami a Patagonią "20 zim w 10 lat"

Maciej Tryboń Maciej Tryboń 18:18, 03.12.2025 Aktualizacja: 18:28, 03.12.2025
Skomentuj Screen - Youtube - Feel Slovenia Screen - Youtube - Feel Slovenia

Były sportowiec i obecnie doświadczony trener narciarstwa alpejskiego, Marko Žnidaršič ze Škofjej Loki, w rozmowie dla portalu Siol.net opowiada o życiu na dwóch półkulach. Od niemal dwóch dekad dzieli swoje sezony między rodzinną Gorenjską a argentyńskim Bariloche - największym ośrodkiem narciarskim na południowej półkuli. Jego historia to opowieść o dwudziestu zimach przeżytych w dziesięć lat, o kulturach, które go ukształtowały, i o sporcie, który otworzył mu drogę do świata.

Dom na dwóch końcach świata

Choć Marko wciąż bez wahania wskazuje Škofją Lokę jako swoje prawdziwe miejsce na ziemi, to w Argentynie ma coś, co trudno zastąpić – swoją córkę. To sprawia, że jego życie naturalnie podzieliło się na dwa emocjonalne bieguny. W Patagonii ma grono przyjaciół, rutynę dnia, przywiązanie do krajobrazu, a zwłaszcza do lokalnej społeczności, która z czasem stała się jego „drugą rodziną”.

Zderzenie z argentyńską kulturą okazało się dla niego fascynujące. Latynoskie podejście do życia drastycznie różni się od środkowoeuropejskiego: spontaniczność, długie spotkania przy stole, brak pośpiechu i przekonanie, że czas spędzony z bliskimi jest ważniejszy niż obowiązki.

Wieczorne kolacje, które zaczynają się często dopiero około 21.00, a kończą po północy, to codzienność, z którą Marko musiał się oswoić. – Przy nich wszystko trwa dwa razy dłużej, ale może dzięki temu mają w sobie mniej samotności, a więcej bliskości – zauważa.

Bariloche, gdzie żyje, wciąż zachwyca go kontrastami. Centrum miasta przypomina alpejskie kurorty – z drewnianymi fasadami i widokami na góry – ale wystarczy wjechać kilkaset metrów wyżej, by zobaczyć zupełnie inny świat: dzielnice bez infrastruktury, bez kanalizacji, z nieutwardzonymi drogami. Ta dwubiegunowość jest częścią Argentyny i wpływa na to, jak ludzie tam postrzegają życie.

Instruktor dwóch półkul

Kariera Marko za granicą rozpoczęła się od propozycji pracy w Park City. Początkowo miał być to jeden sezon, jednak życie szybko napisało inny scenariusz. Poznał tam swoją przyszłą żonę, a decyzja o przeprowadzce do Argentyny stała się naturalną konsekwencją.

W kolejnych latach pracował jednocześnie w Ameryce Północnej i Południowej, co oznaczało, że zima praktycznie nigdy się dla niego nie kończyła. – W dziesięć lat zrobiłem dwadzieścia sezonów. Myślę, że znam śnieg w każdej jego formie – żartuje w rozmowie z Siol.Net.

Różnice między klientami w obu częściach świata są ogromne. W USA narciarstwo jest sportem drogim, ekskluzywnym, powiązanym z wysokimi standardami. W Argentynie – bardziej emocjonalnym, rodzinnym i wciąż trochę „dzikim”. Infrastruktura w Cerro Catedral jest starsza, zależna od warunków naturalnych, a sztucznego naśnieżania jest niewiele. Mimo to pasja do sportu jest tam ogromna, podobnie jak entuzjazm przyjezdnych z Buenos Aires czy Brazylii, dla których narty są wyjątkowym, corocznym rytuałem.

Argentyńczycy, choć bardzo gościnni, często patrzą na Europejczyków z przesadnym respektem. Wyobrażają sobie Zachód jako krainę dostatku, co Marko wielokrotnie odczuł na własnej skórze. Jednocześnie ich pewność siebie wraca natychmiast, gdy rozmowa schodzi na futbol – absolutną narodową obsesję. Maradona i Messi są tam niemal jak postaci mitologiczne.

- Kiedy jeździłem Uberem w Buenos Aires i przez przypadek trafiłem do dzielnicy, w której wychował się Maradona, zrozumiałem, jak potężny ma status. Ta okolica to skrajna bieda, ale ludzie mówią o nim z dumą, jakby wciąż był jednym z nich – wspomina.

Doświadczenia, które zmieniają spojrzenie

Marko z czasem odkrył, że Argentyńczycy potrafią tworzyć niezwykle silne wspólnoty. Przykładem jest tamtejsza diaspora słoweńska – liczna, dobrze zorganizowana i niezwykle aktywna. Od szkół po teatry, od sobotnich spotkań po parafie – to przemyślana i żywa struktura. W Bariloche, choć społeczność jest mniejsza, zaskakuje pielęgnowaniem języka słoweńskiego nawet wśród wnuków emigrantów.

Argentyński system zdrowia i edukacji może jednak zderzyć przybysza z rzeczywistością. Publiczne usługi stoją na niskim poziomie, dlatego większość mieszkańców decyduje się na dodatkowe ubezpieczenia i prywatne szkoły. Marko również musiał podjąć takie decyzje – zwłaszcza ze względu na córkę i chęć zapewnienia jej dobrego startu.

Po dwóch dekadach w drodze, w ciągłej migracji między zimami, krajami i kulturami, Marko patrzy na świat inaczej niż kiedyś. Kiedy był młody, fascynowało go poczucie wolności i możliwość pracy tam, gdzie akurat leży śnieg. Dziś najbardziej docenia stabilność i relacje.

– Świat daje wiele możliwości, ale dopiero z czasem rozumiesz, że najważniejsze są twarze, które widzisz po powrocie do domu. Trawa naprawdę jest najzieleńsza tam, gdzie masz swoich ludzi.

Źródło: Siol.Net

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%