Hat-trick jest jednym z najbardziej oczekiwanych momentów w zawodach przez każdego sportowca. Trzy bramki w meczu piłkarskim lub hokejowym, zwycięstwa w trzech sesjach wyścigowych z rzędu czy trzy perfekcyjnie rzucone lotki o wartości 60 punktów to dla wielu zawodników niedoścignione marzenie. Nawet w biegach narciarskich, w sezonie 2011/2012, byliśmy świadkami klasycznego hat-tricka. Pikanterii dodawał fakt, że został on zdobyty przez naszego najpopularniejszego sportowca - i okraszony pokonaniem najgroźniejszego rywala. Dziś trzecia część naszej wspominkowej serii.?php>
?php>?php>
?php>
Fot. Anna Felska/Irek Trawka?php>
Dwie wielkie rywalki?php>
Sezon 2011/2012 Pucharu Świata w biegach narciarskich był pod wieloma względami podobny do obecnego. Nie walczono ani o Mistrzostwo Świata, ani o medale olimpijskie, a głównymi celami do osiągnięcia przez biegaczy były zwycięstwo w klasyfikacji generalnej i wygrana w Tour de Ski. Wieloetapowy cykl był uprzednio zdominowany przez Justynę Kowalczyk. Jej drugie zwycięstwo, w sezonie 2010/2011, pozostawiało jednak pewien znak zapytania. Biegaczka z Kasiny Wielkiej nie mierzyła się wtedy z Marit Bjoergen, a Norweżka nie pozwoliła jej później na zdobycie jakiegokolwiek złotego medalu podczas Mistrzostw Świata w Oslo. Impreza rozgrywana w Niemczech i we Włoszech była pierwszą tak poważną konfrontacją dwóch dominatorek narciarskich tras od czasów Igrzysk Olimpijskich w Vancouver.
?php>?php>
Początek pod dyktando Norweżek?php>
Zanim jednak doszło do startu pierwszej zawodniczki prologu szumnie zapowiadanego Touru, z pełnym impetem kręciła się karuzela Pucharu Świata. Po zakończeniu kariery przez Petrę Majdić, Mariannę Longę i Ariannę Follis jedynymi zawodniczkami zdolnymi do nawiązania walki z Norweżkami miały być Szwedka Charlotte Kalla i Justyna Kowalczyk. Polka nie zaczęła obrony Kryształowej Kuli aż tak rewelacyjnie, jednak nie odstawała od szeroko pojętej czołówki. Zajęła piąte miejsce w Ruka Triple, a w cyklu najlepsza byłą Bjoergen. Zawodniczki z kraju fiordów aż do zawodów w Davos (9 grudnia) nie dawały się pokonać. Bjoergen dzieliła się zwycięstwami z kreowaną na nową gwiazdę skandynawskich biegów, Therese Johaug, a jedynym sposobem na ich pokonanie przed TdS była znakomita postawa w sprintach - co czyniła Amerykanka Kikkan Randall.
?php>?php>
Dobry prognostyk?php>
Przełomowe okazały się zawody rozgrywane tuż przed Tourem, w słoweńskiej Rogli. Zabrakło tam Bjoergen, a Justyna Kowalczyk przypomniała sobie smak zwycięstwa. W biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym pokonała czołowe Norweżki (Johaug i Skofterud). Głosy o walce z Bjoergen w Tour de Ski, dotychczas ciche, zaczęły nabierać żywszego tembru. A cykl miał zacząć się za niecałe dwa tygodnie...
?php>?php>
Świetny początek?php>
Na pierwszy etap, rozgrywany 29 grudnia 2011 w Oberhofie, wybrały się cztery Polki. Oprócz Kowalczyk były to Sylwia Jaśkowiec, Paulina Maciuszek i Ewelina Marcisz. Młode Biało-Czerwone miały jednak potraktować Tour jedynie jako kolejne biegowe doświadczenie, a nie walkę o czołowe, czy nawet punktowane pozycje.
?php>Już w prologu na 3100 metrów stylem dowolnym dwie faworytki pokazały, kto w piątej edycji Touru będzie rozdawać karty. Justyna Kowalczyk wygrała, o 0.4 sekundy przed Bjoergen, a reszta zawodniczek miała do nich już ponad 10 sekund straty przed kolejnym etapem (wliczając bonifikaty). W dodatku ani Hanna Brodin, ani Riikka Sarasoja nie były zawodniczkami mogącymi zagrozić dominatorkom na kolejnych etapach. Blisko trzymały się takie zawodniczki jak Kalla, Saarinen czy Johaug - ale o ich faktycznej formie miały przesądzić następne biegi.
?php>- Byłam, jestem i będę jedną z kandydatek do zwycięstwa. Jeśli ktoś przez dwa lata z rzędu wygrywał tę imprezę, ma taki status - mówiła Kamilowi Wolnickiemu Justyna Kowalczyk po zakończeniu prologu. Jak pokazały kolejne dwa etapy, jej optymizm i wiara w siebie były całkiem uzasadnione...
?php>Wyzwaniami dla uczestników Touru przed końcem roku kalendarzowego były bowiem jeszcze dwa biegi w Oberhofie - pościgowy na 10 kilometrów i sprint. Co ważne dla Kowalczyk, oba rozgrywano techniką klasyczną. Zarówno w jednym, jak i w drugim Polka okazała się najlepsza. Bjoergen traciła do niej już 22 sekundy, a kolejne biegaczki, Johaug i Saarinen, nieco ponad minutę. Trzy wygrane biegi, czyli mały hat-trick, został już zaliczony!
?php>?php>
Nowy rok, nowe wyzwania?php>
W rok 2012 zawodniczki wbiegały na dwóch typach nart. Skiathlon, czyli bieg łączony, wygrała Bjoergen, pokonując Kowalczyk i Johaug dopiero na finiszu. Paradoksem był jednak fakt, że w klasyfikacji generalnej Norweżka... straciła do Kowalczyk 4 sekundy. Powodem była lepsza skuteczność Polki na premiach odejmujących sekundy od wyniku końcowego.
?php>Kolejne trzy etapy to biegi we włoskim Toblach. Na 3 kilometry stylem klasycznym Justyna Kowalczyk dość niespodziewanie uległa Bjoergen, jednak jej strata wyniosła tylko kilka sekund. W klasyfikacji Touru przewaga Polki nad Norweżką nadal wynosiła niespełna 15 sekund, a Johaug osadzała się na trzeciej pozycji. Sprint stylem dowolnym to kolejne zwycięstwo Bjoergen, przed Randall i Kowalczyk. Różnica między dominatorkami niebezpiecznie zbliżała się do zera. O wielu rzeczach miał przesądzić bieg na 15 kilometrów łyżwą. To nie była ulubiona konkurencja Kowalczyk. Pomimo ambitnej walki (Polka dobiegła 2 sekundy za Bjoergen) Justyna straciła koszulkę liderki Touru i musiała nadrabiać 7 sekund na kolejnych dwóch etapach.
?php>?php>
Najlepszy sportowiec?php>
7 stycznia to podwójna radość dla Kowalczyk, jednak z pewną dozą niepewności. Pewnie wygrała bieg masowy stylem klasycznym w Val di Fiemme i uzyskała 11 sekund przewagi nad Bjoergen. Wieczorem okazało się, że została też najpopularniejszym sportowcem Polski w plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Jednak radość nie mogła brać góry nad, nomen omen, górą, z którą miała zmierzyć się dzień póżniej...
?php>
Cień wielkiej góry?php>
Alpe Cermis. Justyna Kowalczyk pokonywała ją już trzy razy, jednak ani razu jej rywalką nie była tak doskonale przygotowana zawodniczka jak Marit Bjoergen. Polka od razu zaczekała na Marit, a na podbieg wbiegły razem. O skali dominacji dwóch legend może świadczyć fakt, że trzecia Johaug w pewnym momencie trasy traciła do nich już 4 minuty.
?php>Im dłużej trwała dwukilometrowa wspinaczka, tym większą przewagę nad Bjoergen zyskiwała Kowalczyk. Różnicę można było dostrzec w samej technice prowadzenia nart - Polka prowadziła je bardzo szeroko, Bjoergen traktowała Alpe Cermis jak zwykły podbieg. Swoje zrobił tu zapewne brak obycia z trasą.
?php>?php>Pod koniec podbiegu Kowalczyk była pewna zwycięstwa i nieco odpuściła. Na 200 metrze przed metą nawet przystanęła, oglądając się za siebie. Bieg połączony ze wspinaczką, a po nim radość połączona z wycieńczeniem - te chwile polscy kibice zapamiętali na długo!
?php>8 stycznia 2012 Justyna Kowalczyk stała się pierwszą zawodniczką, która zwyciężyła w Tour de Ski trzykrotnie. W dodatku dokonała tego w trzech następujących po sobie edycjach. A nie był to przecież koniec jej wspaniałej kariery...
?php>źródła: Przegląd Sportowy; Youtube (FordernPL); inf. własna
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz