Izabela Marcisz podsumowała swój start w sprincie drużynowym. Nasza najlepsza biegaczka na tych igrzyskach w rozmowie z TVP Sport przyznała, że jest dumna z postawy swojej oraz Moniki Skinder. Jednocześnie zarzuciła trenerowi Martinowi Bajciciakowi, że ten jej nie posłuchał, mając w pamięci nadchodzący start na 30 kilometrów.?php>
?php>
screen - Eurosport?php>
Młode Polki w sprincie drużynowym spisały się bardzo dobrze. Awansowały do finału, w którym dały z siebie wszystko. Ostatecznie Izabela Marcisz i Monika Skinder uplasowały się na dziewiątej lokacie w tej bardzo trudnej konkurencji. Pomimo niedobrych relacji najlepsze nasze zawodniczki wspierały się po każdym z biegów. Izabela odpięła narty Monice, którą dużo kosztowały już zmagania półfinałowe. Potem nakryła ją kurtką. Może to się wydawać banalne, ale w obliczu ostatnich wydarzeń Marcisz i Skinder zachowały się dojrzale.
?php>?php>
Atak na (ex-)trenera?php>
Młodzieżowa mistrzyni świata w rozmowie z dziennikarzem TVP Sport Michałem Chmielewskim podkreśliła, że jest dumna z postawy swojej oraz koleżanki z drużyny. Przyznała, że czuła się uskrzydlona i zadowolona z tego, że biegła ramię w ramię z najlepszymi. Jednocześnie zaznaczyła, że do ósmego miejsca dużo zabrakło. Za 4 lata ma być znacznie lepiej.
?php>Rozmowa nie przebiegła wyłącznie w miłym tonie. Izabela Marcisz zarzuciła szkoleniowcowi Martinowi Bajciciakowi, że ten nie myślał o niej i jej planowanym udziale w najdłuższym biegu, chcąc wystawić ją w team sprincie. 21-latka od dawna nie trenuje pod okiem Słowaka, ale to on stoi na czele kadry narodowej i decyduje o startach reprezentantek Polski. - Szkoda, że trener mnie nie słucha. Moim zdaniem 3 dni na regenerację na 30 km to trochę mało - stwierdziła 21-latka.
?php>Źródło: TVP Sport
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz