Teresa Stadlober sprawiła jedną z większych niespodzianek sobotnich konkurencji medalowych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Austriaczka w świetnym stylu wywalczyła brązowy medal w biegu łączonym i to mimo wielu przeciwności, z którymi musiała zmierzyć się po drodze. Nic więc dziwnego, że po zawodach nie ukrywała swojej radości.
?php>?php>
?php>
Screen Eurosport?php>
Pechowa trzydziestka?php>
Historia Teresy Stadlober jest materiałem na dobry film dokumentalny. Austriaczka od wielu lat rywalizuje w zawodach Pucharu Świata, ale zawsze była w cieniu największych gwiazd. Ot biegaczka z szeroko pojętej czołówki, która często plasuje się w dziesiątce, ale brakuje jej spektakularnego wyniku. Szansę na takowy Stadlober miała podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, gdy była w świetnej dyspozycji i w kończącym zmagania biegu na 30 kilometrów klasykiem biegła po niemal pewny medal.
?php>Sytuacja układała się dobrze dla Austriaczki do około 20 kilometra. Wówczas zmęczona Stadlober pomyliła trasę i skręciła nie na tę pętlę, na którą powinna. Zanim zorientowała się, że biegnie złą trasą, straciła kilka minut i spadła w klasyfikacji pod koniec pierwszej dziesiątki. Marzenia o medalu olimpijskim pękły niczym bańka mydlana. Stadlober musiała je odłożyć na cztery lata.
?php>?php>
Ojcowskie wsparcie?php>
W kolejnym sezonie Teresa Stadlober nie załamała się i narzuciła sobie jeszcze mocniejszy rygor treningowy, który miał ją wprowadzić na upragnione podium. Austriaczka pierwszą szansę miała w Seefeld podczas domowych mistrzostw świata. Tam więcej mówiło się jednak o aferze dopingowej związanej z jej rodakami po której Peter Schroecksnadel, ówczesny szef austriackiej federacji, wyrzucił ze związku biegi narciarskie. Stadlober została więc niemal sama. Niemal, bo cały czas blisko niej był ojciec - Alois - słynny przed laty biegacz. To on był nieocenionym wsparciem dla 29-latki.
?php>- Cały czas mam ochotę płakać. To naprawdę cudowne doświadczenie. Zawsze byłam czwarta albo piąta, a teraz jestem medalistką olimpijską - mówiła biegaczka. - Tata jest moim trenerem i od wielu lat pracujemy razem. Jesteśmy sobie bardzo bliscy - dodawała.
?php>Austriaczka w rozmowie z norweskim Dagbladet odniosła się także do osoby Maxa Hauke, który był jedną z osób zamieszanych w aferę dopingową w Seefeld. Stadlober nie zamierzała gryźć się w język i wprost przyznała, że jej rodak nie powinien się wypowiadać na temat biegów. - Powinien się zamknąć. Teraz już za późno na przeprosiny. Zniszczył sport w naszym kraju - mówiła brązowa medalistka.
?php>?php>
Emocjonalny rollercoaster?php>
To jednak nie wszystkie zwroty akcji w historii Teresy Stadlober. Niewiele brakowało, a Austriaczki w ogóle nie oglądalibyśmy podczas pierwszej konkurencji igrzysk olimpijskich w Pekinie. Przed przylotem do Chin otrzymała ona bowiem pozytywny wynik testu na koronawirusa i niemal do samego końca musiała drżeć o swój los. Ostatecznie udało się jej uzyskać negatywne wyniki, które pozwoliły lecieć do Pekinu. Na trasy biegowe w Zhangjiakou Stadlober dotarła dopiero we wtorek i miała mało czasu na to, by się z nimi zapoznać, ale to nie przeszkodziło jej w wywalczeniu medalu w skiathlonie.
?php>- Uczucie jest nie do opisania. Jestem przecież w Pucharze Świata od wielu lat. Startowałam na kilku igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata - zaczęła Austriaczka. - Nie zawsze było mi łatwo. Mam za sobą naprawdę ciężkie lata, ale teraz jestem szczęśliwa, bo wreszcie udało mi się stanąć na podium i wywalczyć medal. To było moje marzenie. Ten medal jest dla wszystkich austriackich biegaczy - tłumaczyła Stadlober cytowana przez NRK.
?php>Kolejną okazję na zdobycie medalu Teresa Stadlober będzie miała 10 lutego podczas biegu na 10 kilometrów stylem klasycznym.
?php>
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz