Zamknij

PŚ w biegach. Rekordy Klaebo, mistrzostwa Norwegii i nowy etap kobiecych biegów, czyli podsumowanie sezonu

17:27, 31.03.2023 Gabriela Koziara Aktualizacja: 17:27, 31.03.2023
Skomentuj

W ubiegły weekend biegaczki i biegacze narciarscy zakończyli zmagania w sezonie 2022/23. Czteromiesięczna rywalizacja przyniosła sporo rekordów oraz wyników, które zapiszą się na kartach historii. Ten sezon należał przede wszystkim do dwóch największych krajowych potęg na narciarskiej arenie, ale nie brakowało także innych europejskich akcentów. Warto raz jeszcze wrócić pamięcią do najważniejszych momentów i prześledzić to, co działo się przez ostatnie miesiące na trasach Pucharu Świata.

fot. M. Rudzińska

Nowy rozdział 

Gdy w ubiegłym sezonie Therese Johaug zdecydowała się zakończyć karierę, wielu zadawało sobie pytanie czy w norweskich biegach kobiecych nie pojawi się luka, którą przez najbliższe lata trudno będzie zapełnić. Początek sezonu był odzwierciedleniem tej posuchy. Dość powiedzieć, że na pierwsze zwycięstwo norweskiej zawodniczki trzeba było czekać ponad miesiąc od rozpoczęcia sezonu. Tą, która przełamała złą passę była Tiril Udnes Weng, czyli zdobywczyni Kryształowej Kuli, która wygrała bieg pościgowy w Val Mustair. Co ciekawe była to jej pierwsza i ostatnia wygrana w sezonie. Dlatego też Norweżka jest określana jedną z najsłabszych i najmniej przekonujących triumfatorek Pucharu Świata w historii dyscypliny.

Podczas gdy w Norwegii przez pierwsze zawody panował marazm, świetnie prezentowały się Szwedki, które zaczęły być upatrywane w rolach głównych faworytek do medali na mistrzostwach w Planicy. Bardzo dobrze spisywała się także Jessica Diggins, a na czarnego konia sprinterskiej klasyfikacji wyrastała Szwajcarka Nadine Faehndrich. Norweżki nie miały zbyt wiele do powiedzenia, formy odnaleźć nie mogła Heidi Weng.

W męskich biegach Norwegia była na przeciwległym biegunie. Johannes Klaebo na dzień dobry wygrał trzy biegi z rzędu, a reprezentanci tej nacji prawie w ogóle nie schodzili z podium. Pierwsza taka sytuacja miała miejsce w Beitostoelen w sprincie stylem klasycznym. Pierwsza i zarazem ostatnia, bo nigdy później Norwegowie w indywidualnych startach nie wypadli poza pierwszą trójkę. Dominacja, jednym słowem.

Od początku karty rozdawał Klaebo, któremu mało który z rodaków był w stanie realnie zagrozić. Kilka razy udało się to Paalowi Golbergowi, któremu przypadła w udziale mała Kryształowa Kula za dystanse. To jedyny zawodnik, który prawie na każdych zawodach potrafił jak najdłużej wytrzymywać tempo Johannesa i biegał niezwykle równo przez całą zimę.

Morderczy test

Tradycyjnie już początek sezonu przyniósł emocje związane z Tour de Ski. U mężczyzn wiało jednak nudą. Powód? 6 z 7 etapów padło łupem Klaebo. Norweg był absolutnie niedościgniony, biegał w innej lidze. Pozytywnym zaskoczeniem byli Włosi, którzy już w pierwszych biegach dawali o sobie znać, ale w najbardziej morderczym cyklu w sezonie robili to z największą intensywnością. Pięciokrotnie zawodnicy tego kraju meldowali się na podium i byli jedyną nacją spoza skandynawskiej koalicji (obok Francuzów), która w całym sezonie dzielnie walczyła o najwyższe lokaty.

U pań tendencja była zgoła inna. Na 7 etapów tylko jedna zawodniczka dwukrotnie zdołała wygrać. Była nią Frida Karlsson, której jak się potem okazało, zwyżka forma przypadła właśnie na okres Touru. Zwyciężyła w całym cyklu, natomiast pod Alpe Cermis zmagała się z potężnym kryzysem i w efekcie na metę dotarła na 15. pozycji. Zachowany handicap czasowy pozwolił jej jednak obronić zwycięstwo. Poza nią w Tourze na poszczególnych etapach wygrywały siostry Weng, Katharina Henning, Nadine Faehndrich oraz Delphine Claudel. Ta ostatnia okazała się najszybsza we wspinaczce, co było historycznym osiągnięciem, bowiem dotąd żadna Francuzka nie wygrała zawodów w biegach narciarskich.

Norwesko-szwedzkie medalowe żniwa w Planicy

Po tourowych zmaganiach oraz rywalizacji we włosko-francuskiej części świata przyszedł czas na prawdziwe crème de la crème sezonu, czyli mistrzostwa świata, które odbywały się w słoweńskiej Planicy. Warto zaznaczyć, że w startach bezpośrednio poprzedzających czempionat bardzo dobrze spisywały się Szwedki, a konkretnie Ebba Andersson oraz Jonna Sundling, które na przemian odnosiły zwycięstwa, wysyłając jasny sygnał rywalkom. U panów serię zwycięstw Klaebo zdołał przerwać Richard Jouve indywidualnie i jako członek reprezentacji Francji w sprincie drużynowym. Dużo bardziej emocjonująco zapowiadała się więc kobieca rywalizacja o medale.

Zgodnie z przewidywaniami w Słowenii złote medale rozdzielano głównie pomiędzy reprezentacje Szwecji i Norwegii. U kobiet dwa indywidualne złota wywalczyła Ebba Andersson, jedno dorzuciła Jonna Sundling, a poza tym reprezentantki kraju Trzech Koron zostały mistrzyniami świata w sprincie drużynowym. Więcej na pewno spodziewano się po Fridzie Karlsson, którą było stać co prawda na trzy indywidualne krążki (srebro w biegu łączonym i indywidualnym oraz brąz na 30 km), ale żaden z nich nie był z najcenniejszego kruszcu. Miłą odmianą od skandynawskiej hegemonii było złoto Jessie Diggins, która po profesorsku rozegrała bieg na 10 km techniką dowolną. Amerykanki drużynowo także nie zawiodły, stając na najniższym stopniu sprintu drużynowego.

W męskiej rywalizacji już przed mistrzostwami wieszano medale na szyi Klaebo, spodziewając się kompletu złotych krążków. Ku zdziwieniu fanów z Norwegii i nie tylko, to nie on był jednak największą gwiazdą startów indywidualnych w Planicy. Norweg zdobył co prawda złoto na otwarcie w sprincie, ale dwukrotnie najlepszy był Simen Hegstad Krueger (złoto w biegu łączonym i indywidualnym). Z kolei na 50 km triumfował Paal Golberg, który na ostatnich metrach wyprzedził największego rywala i zabrał mu wymarzone złoto. Norwegowie zdominowali natomiast biegi drużynowe, w tym między innymi sztafetę 4x10 km, zdobywając dwunaste z rzędu złoto MŚ w tej konkurencji.

Walka do końca

Na finiszu sezonu ciekawe zrobiło się w kontekście walki o Kryształową Kulę pań. W pewnym momencie przewaga Tiril Udnes Weng nad Jessicą Diggins stopniała do 87 punktów, co zwiastowało spore emocje. Na dodatek układ sił w ostatnich tygodniach pucharowej rywalizacji odwrócił się i prym wiodły Norweżki. Rewelacją stała się Kristine Stavas Skistad, która zwyciężyła w trzech biegach z rzędu, wysyłając jasny sygnał, że jej kariera wróciła na właściwe tory. U panów pierwsze skrzypce wciąż grał Klaebo, który wygrywając sześć ostatnich biegów pod rząd, stał się rekordzistą pod względem zdobytych punktów w klasyfikacji generalnej. Norweg zgromadził ich 2715.

Na kilka słów zasługują także postaci, które nie pojawiały się być może zbyt często na czołowych lokatach, ale prezentowały równą formę i ciężko pracowały. Wśród tego grona na pewno należy wymienić Kerttu Niskanen, która przez znaczną cześć sezonu nie wybijała się na czoło, ale szczególnie na dystansach Finka notowała dobre wyniki. W całym sezonie dwukrotnie zdołała stanąć na najwyższym stopniu podium. Serca wielu kibiców skradła Łotyszka Patricja Eiduka. 23-latka rzadko wypadała poza pierwszą "trzydziestkę", w wielu biegach dotrzymywała tempa czołówce, a najbliżej podium była w Oberstdorfie podczas TdS na 20 km techniką dowolną (5. miejsce) i dzięki temu wygrała klasyfikację młodzieżową.

Polski niedosyt

Czas rozliczyć także polską reprezentację, po której sporo mogliśmy sobie obiecywać. Zwłaszcza po żeńskiej części ekipy. Izabela Marcisz nie zaliczy jednak minionej zimy do udanych. Polka z trudem punktowała, co przy zmianie punktacji wydawało się niemal niemożliwe, a do czołowej "trzydziestki" weszła tylko dwa razy . Na osłodę wywalczyła wicemistrzostwo świata U-23 w Kanadzie w biegu na 10 kilometrów stylem dowolnym. Potem było jeszcze 9. miejsce na mistrzostwach w Planicy w sprincie drużynowym w parze z Weroniką Kaletą, o której także warto wspomnieć w kontekście pięknej walki w sprincie indywidualnym na tej samej imprezie. Zawodniczka z Kasiny Wielkiej musiała włożyć sporo pracy, by w ogóle pojechać na czempionat, bo na co dzień studiuje i trenuje w USA. A dlaczego to ją zobaczyliśmy u boku Marcisz w tej konkurencji? Problemy z formą w tym sezonie nie opuszczały Moniki Skinder, która była cieniem samej siebie.

Panowie także zanotowali dobry start sezonu. Nieźle spisywał się Dominik Bury, Maciej Staręga w swojej ulubionej konkurencji, czyli w sprincie także notował dobre występy. Ogółem w sezonie siedmiokrotnie meldował się w ćwierćfinałach, a jego najlepszy wynik to 11. miejsce z Ruki. Dobrze zapamiętamy także bieg Polaka w eliminacjach sprintu drużynowego na mistrzostwach, gdy na swojej zmianie Polak uzyskał drugi czas. Dobre wspomnienia przywołuje także atak Kamila Burego w ćwierćfinale sprintu w Planicy, który nie kalkulował i odważnie wyszedł na prowadzenie, pokazując swoje umiejętności. Finalnie odpadł z dalszej rywalizacji, ale był to pozytywny akcent i prognostyk na przyszłość. 

Obecnie nie wiadomo pod czyim okiem polska reprezentacja będzie trenować do kolejnego sezonu, ale z pewnością ma potencjał, by nadal się rozwijać i poprawiać osiągane lokaty. Teraz przed narciarzami chwila przerwy i kolejny okres przygotowawczy. Byle do listopada!

Źródło: informacja własna

 

 

(Gabriela Koziara)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%