Ryoyu Kobayashi triumfował w niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Lillehammer, obejmując jednocześnie prowadzenie w klasyfikacji generalnej cyklu. Z bardzo wymagającymi warunkami najlepiej poradził sobie właśnie Japończyk, który w pierwszej serii uzyskał 138 metrów, a w finale potwierdził świetną dyspozycję, wyprzedzając Domen’a Prevca oraz Philippa Raimunda.
Polscy kibice nie doczekali się fajerwerków, choć trzech reprezentantów zdobyło punkty. Najwyżej sklasyfikowany został Kamil Stoch, który po znakomitym skoku na 138,5 metra w pierwszej serii zajmował miejsce w ścisłej czołówce. Ostatecznie uplasował się na dwunastej pozycji, jednak jego forma napawa optymizmem przed kolejnymi startami.
Awans do finału wywalczyli także Dawid Kubacki oraz młody Kacper Tomasiak. Kubacki po solidnych 128 metrach zakończył konkurs w trzeciej dziesiątce, natomiast Tomasiak — autor bardzo dobrego skoku na 130,5 metra — potwierdził, że może być jednym z odkryć początku sezonu.
Znacznie gorzej wypadli Aleksander Zniszczoł i Piotr Żyła. Zniszczoł, skacząc z uszkodzonym kombinezonem, uzyskał zaledwie 114,5 metra i pożegnał się z rywalizacją już po pierwszym skoku. Żyła po próbie na 124,5 metra również nie zdołał wejść do trzydziestki.
Konkurs obfitował w dalekie loty i częste zmiany lidera. Sędziowie kilkukrotnie regulowali belkę startową, reagując na mocne podmuchy pod narty. Choć wielu zawodników zaskoczyło świetną formą, to Kobayashi okazał się tego dnia bezkonkurencyjny.
Po zawodach w Lillehammer to właśnie Japończyk obejmuje prowadzenie w klasyfikacji generalnej PŚ i to on będzie faworytem kolejnych konkursów w Skandynawii. Polacy liczą natomiast, że stabilizacja formy przyjdzie już w następny weekend — a przebłyski Stocha i Tomasiaka dają ku temu powody.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz