Za nami konkurs olimpijski kobiet na skoczni normalnej. A co za tym idzie kolejne rozczarowanie. Polskie skoczkinie znów były jedynie tłem dla najlepszych. Lata mijają, a postępów brak. Atmosfera w ekipie jest fatalna, a same zawodniczki sprawiają wrażenie jakby cofały się w rozwoju. Kuleje dosłownie wszystko. Działacze związkowi udają, że problemu nie ma, a jest i to spory. Czy uda się zatem to wszystko jeszcze uratować i doprowadzić polskie kobiece skoki na w miarę przyzwoity poziom?
?php>?php>
?php>
fot. PZN?php>
Różnica klas jest ogromna?php>
Dzisiejsza olimpijska batalia to już historia. Zgodnie z przewidywaniami prym wiodły Słowenki, które zgarnęły dwa miejsca na podium. Między nimi znalazła się jeszcze Niemka - Katharina Althaus. A Polki? 35. była Kinga Rajda, oczko niżej Nicole Konderla. Odległości? 69 oraz 64 m. Dla porównania liderka po pierwszej serii - wspomniana Althaus uzyskała 105,5 m, a druga Ursa Bogataj - 108 m. Jest to różnica 40 m lub więcej. I to na normalnej skoczni. Po prostu przepaść!
?php>?php>
Konderla broni trenera. Czy słusznie??php>
Po konkursie obie zawodniczki udzieliły krótkich wypowiedzi dla mediów. O ile Kinga Rajda w rozmowie z Mateuszem Leleniem potrafiła ze łzami w oczach przyznać, że od momentu zajęcia 6. miejsca w konkursie Pucharu Świata w Oberstdorfie w sezonie 2019/20, uczyniła co najwyżej postęp mentalny, tak wypowiedzi Nicole Konderli z pozoru mogą szokować.
?php>Zawodniczka z Bełchatowa otwarcie broni trenera Łukasza Kruczka, twierdząc, że to właśnie jemu zawdzięcza to, co dotychczas osiągnęła. - Trzy lata temu startowałam na Lotos Cupach, a teraz jestem na igrzyskach. To pokazuje, jakim szkoleniowcem jest trener Łukasz - powiedziała na antenie TVP Sport.
?php>No i cóż, pewne fakty są jednak niezaprzeczalne. Konderla jako jedyna z podopiecznych Łukasza Kruczka zaliczyła zauważalny progres. Reprezentantka klubu AZS AWF Katowice, która swoją przygodę ze skokami narciarskimi rozpoczęła dopiero w szkole średniej, przez krótki okres czasu stała się jedną z najlepszych polskich skoczkiń. 20-latka miała za sobą naprawdę przyzwoity sezon letni, w którym zdobyła 22 oczka. Tej zimy zdobyła tych punktów już 19, choć doskonale wiemy jak wyglądała obsada konkursów w Willingen.
?php>?php>
Ten sezon jest fatalny?php>
To właśnie ostatni przedolimpijski weekend zmagań przelał czarę goryczy. W każdym z konkursów na skoczni Muehlenkopfschanze (HS 147) polskim skoczkiniom nie udało się osiągnąć choćby 100 m. To co boli najbardziej to jednak zerowa nota punktowa uzyskana za każdym razem przez nasze reprezentantki.
?php>Dla przeciętnego kibica zdobycie 17 pkt przez Kingę Rajdę oraz 19 punktów przez Nicole Konderlę, mimo tak fatalnych skoków, może być lekkim szokiem.
?php>I to jest praktycznie cały dotychczasowy dorobek punktowy polskich skoczkiń w tym sezonie. Dołożyć trzeba jeszcze 2 oczka Rajdy za 29. miejsce w Klingenthal. Daje to dopiero 40. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, które obie Polki zajmują ex- aequo.
?php>?php>
Kamila Karpiel nie wytrzymała?php>
Pozostałe Polki skaczą jeszcze gorzej. Potężny zjazd formy zaliczyła przede wszystkim Kamila Karpiel, która jeszcze przed trzema laty, podczas konkursu na Mistrzostwach Świata w Seefeld finiszowała 23. Następnie była również częścią ekipy, która zajęła szóste miejsce w konkursie mieszanym, gdzie po pierwszej serii plasowaliśmy się nawet na miejscu trzecim. Po świetnym sezonie 2018/19 przyszła jednak fatalna kontuzja kolana, która zatrzymała karierę zawodniczki z Podhala. Po powrocie do skoków Karpiel jest cieniem zawodniczki z tamtego okresu, zdobywając jedynie 1 pkt za 30. miejsce w rumuńskim Rasnovie przed rokiem.
?php>Potężną skalę problemu pokazuje również wpis zawodniczki w mediach społecznościowych, w którym opisała swoją aktualną sytuację, nie szczędząc przy tym słów krytyki pod adresem wielu. Pisaliśmy o tym tutaj >>>
?php>Po całkiem dobrym poprzednim sezonie w wykonaniu Anny Twardosz (8 pucharowych oczek i miejsce w czołowej "30" na MŚ w Oberstdorfie), ten jest już tylko smutnym wspomnieniem. Siedem startów i brak kwalifikacji do konkursu w każdym z nich - to mówi wszystko.
?php>Jak wiadomo również, po tym sezonie karierę zakończy jedna z prekursorek kobiecych skoków w Polsce - 24 - letnia Joanna Szwab, a najmłodsza z kadrowiczek Kruczka - 17 - letnia Wiktoria Przybyła jest poważnie kontuzjowana.
?php>?php>
Ryba psuje się od głowy??php>
To tyle o kwestiach wynikowych. Jak już wielokrotnie wspominano wcześniej, kuleje również atmosfera w ekipie. Już podczas zeszłorocznych MŚ w Oberstdorfie większość zawodniczek sprawiała wrażenie zmęczonych i kompletnie przygaszonych. Nie pomógł również konflikt personalny Adama Małysza z trenerem Łukaszem Kruczkiem, co z pewnością odbiło się na samych zawodniczkach. Sam trener mimo wszystko wielokrotnie przyznawał w wywiadach, że nie jest z gatunku tych, którzy potrafią uderzyć pięścią w stół, a także, że nie rozumie do końca kobiecych skoków. Ponadto, wygląda również na to, że szkoleniowiec z Buczkowic nie zyskał zaufania u większości zawodniczek, o czym świadczy choćby fakt, że o zakończeniu kariery przez Joannę Szwab nie dowiedział się bezpośrednio od samej zawodniczki. Może to właśnie odpowiednie podejście jest kluczem do wszystkiego?
?php>?php>
Prezes umywa ręce?php>
To właśnie podejście osób na najwyższym szczeblu przyczyniło się w najwyższym stopniu do tego, że obecnie znajdujemy się w miejscu, w którym jesteśmy. Podczas gdy najlepsze skokowe nacje z sukcesami rywalizowały w zawodach Pucharu Świata kobiet, my stawialiśmy dopiero pierwsze kroki w tej dyscyplinie. Nie pomogło również dołączenie do sztabu PZN Adama Małysza, który jeszcze za czasów, kiedy był czynnym skoczkiem narciarskim, niezbyt przychylnie wypowiadał się o kobiecych skokach. - Niektóre dyscypliny po prostu oszpecają kobiety. Przede wszystkim mam na myśli boks, ale i skoki. Są one szkodliwe dla pań, dla ich figur - powiedział w wywiadzie z Super Expressem, którego udzielił w 2003 roku.
?php>Podobnie i teraz w obliczu potężnego kryzysu i braku postępów u polskich skoczkiń prezes Tajner nie widzi problemu w osobie Łukasza Kruczka, obdarzając go pełnym zaufaniem. - Kruczek jest świetnym fachowcem. Sygnalizuje on, że nie do końca rozumie dziewczyny, ich zachowanie, podejście do treningów, tego wszystkiego one się przy Łukaszu uczą. Do Kruczka nie mamy zastrzeżeń, nie ma tematu zmiany trenera - podkreślił jednoznacznie podczas rozmowy w Kanale Sportowym.
?php>?php>
Walczymy, czy idziemy??php>
Może jednak mimo wszystko zainteresować się tematem nieco szerzej i poszukać trenera, który posiada już pewne doświadczenie w pracy z kobietami? Nikt nie odbiera trenerowi Kruczkowi warsztatu ani kompetencji. Wszyscy pamiętamy jego sukcesy z kadrą męską - przede wszystkim doprowadzenie Kamila Stocha do dwóch złotych medali olimpijskich w Soczi, mistrzostwa świata w Val di Fiemme, czy wywalczenia Kryształowej Kuli w sezonie 2013/14. To wszystko jego zasługa, ale wygląda na to, że praca z naszymi skoczkiniami najwyraźniej go troszkę przerosła.
?php>A zatem działajmy, póki nie jest jeszcze za późno.
?php>źródło: TVP Sport/ Kanał Sportowy/ super express/ informacja własna
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz