Zamknij

Utalentowana alpejka walczy z chorobą i uderza w trenerów. "Zupełny brak empatii"

18:54, 27.05.2022 Marek Cielec Aktualizacja: 19:28, 27.05.2022
Skomentuj

W stosunkowo martwym okresie dla narciarstwa alpejskiego, jakim jest wiosna, maj prezentuje się zazwyczaj o wiele ciekawiej, dzięki ogłaszanym przez krajowe związki kadrom na nowy sezon, które często budzą duże emocje i nie inaczej jest w tym roku. Wśród osób rozczarowanych z tegorocznych wyborów Polskiego Związku Narciarskiego, znalazła się m.in. młoda polska alpejka Joanna Książek, która sporo do zarzucenia ma także swoim byłym już trenerom.

fot. Anna Karczewska / PZN

Miłe złego początki

Dobrze spisująca się w zawodach juniorskich w Polsce Joanna Książek, po zwycięstwie w Młodzieżowym Pucharze Polski 2019/2020 w kategorii juniorek młodszych została doceniona przez PZN i znalazła się w Młodzieżowej Kadrze Polski na sezon 2020/2021. Dla Książek był to pierwszy sezon w kategorii juniorek starszych i jednocześnie w zawodach FIS, w których mogła już rywalizować z seniorami. Tamta zima przebiegła dla Książek całkiem dobrze i znalazła się ona nawet wśród trzech najlepszych Polek na Mistrzostwach Polski seniorek w kombinacji i supergigancie. To zaowocowało ponownym powołaniem do kadry, tym razem zwanej Kadrą Narodową Juniorek.

W sezonie 2021/2022 nie pojawiła się jednak na żadnych zawodach z powodu kontuzji pleców. Problemy zdrowotne okazały się kluczowe dla odstawienia polskiej juniorki na boczny tor. Jak przyznała sama zawodniczka w rozmowie ze Sportsinwinter.pl, już wcześniej pojawiały się przesłanki, że może nie zostać wzięta pod uwagę przez PZN, choć nie ukrywa swojego rozczarowania.

- O nie ujęciu mnie w kadrze dowiedziałam się z Facebooka. Byłam zdziwiona pomimo tego, że wcześniej już domyślałam się, że może tak być (nie zostałam zaproszona na spotkanie dziewczyn z kadry, które odbywało się w siedzibie PZN w Krakowie). Po tym jak nie zobaczyłam mojego nazwiska na liście kadr, poczułam się urażona i zrobiło mi się przykro. Wcześniej nie dostałam żadnej informacji od trenerów o decyzji usunięcia mnie z kadry. Planuje jeszcze porozmawiać z trenerami na ten temat. Ostatni kontakt miałam z nimi w trakcie sezonu - opowiedziała Książek.

Brak wsparcia?

Polka jak na razie ma też problem z wyleczeniem dokuczliwej kontuzji pleców, z którą zmaga się od roku. Brak wsparcia w tak trudnym dla sportowca momencie to kolejny zarzut jaki Joanna Książek kieruje m.in. w stronę swoich byłych już trenerów.

- W styczniu wróciłam na kilka treningów, po których ból w plecach powrócił w takim stopniu, że trwa do dzisiaj. W międzyczasie nikt nie zapytał mnie kiedy wrócę i w jakim jestem stanie. Byłam już u wielu lekarzy na kontrolach, ale niestety żadna z rehabilitacji nie przynosi pozytywnych skutków. Aktualnie miesiąc temu rozpoczęłam nową terapię i rehabilitację, i mam nadzieję, że tym razem pomoże. Na temat mojej kontuzji rozmawiałam z trenerami (od stycznia nie miałam już z nimi kontaktu). Wcześniej był on mocno ograniczony. Nie czułam wsparcia od nich. Raz w miesiącu napisali wiadomość kiedy wracam. Po operacji (nie miała związku z kontuzją, przy okazji diagnostyki kontuzji znaleziono inny problem zdrowotny - guza do pilnego usunięcia), którą przeszłam w grudniu, nie dostałam od nich żadnej wiadomości. Jedyny kontakt dotyczył finansów. Uważam to za zupełny brak empatii, szczególnie w momencie kiedy czekam na operację i na informację czy guz, który usuwałam, nie jest złośliwy (na szczęście nie był). Jak poinformowałam trenerów o tym, że zachorowałam w styczniu na Covid-19, pierwszą wiadomością, jaką dostałam, było "trzeba było się bardziej pilnować" - dodała nasza rozmówczyni.

Myśli o końcu kariery

Joanna Książek nie ukrywa także, że w takiej sytuacji pojawiły się myśli o zakończeniu kariery, których głównym motorem wcale nie jest kontuzja pleców, a kondycja psychiczna, która podupadła w ostatnich latach kariery.

- Kilka tygodniu temu wysłałam do PZN całą dokumentację medyczną, ponieważ musiałam "zamrozić" FIS punkty, więc wiedzieli, że nie mogę jeszcze wrócić do treningów. Niestety bez słowa wyjaśnienia usunęli mnie z kadry. Nie ukrywam, że myślałam nad zakończeniem kariery, ale oficjalnie nikomu oprócz najbliższych o tym nie powiedziałam, ponieważ nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji. Chciałam skończyć jazdę nie ze względu na kręgosłup i na ból, którego nie potrafię wyleczyć. Spowodowane to było przede wszystkim tym, że od początku kontuzji pracuje z panią psycholog nad naprawieniem psychiki, która została zniszczona w dużej mierze przez trenerów, dopiero przerwa od trenowania uświadomiła mi, jaką krzywdę potrafią oni wyrządzić na psychice młodych zawodników. Wiem, że jakbym wróciła, cała praca poszłaby na marne.

Wiceprezes PZN umywa ręce

O komentarz poprosiliśmy także wiceprezesa PZN ds. narciarstwa alpejskiego, Marcina Blautha, który przyznał, że związek nie jest w stanie w dużym stopniu opiekować się zawodnikami w czasie kontuzji i powrotu do formy.

- Temat powrotów po kontuzjach jest zawsze trudny i dyskusyjny. Jest system wsparcia w leczeniu i rehabilitacji, ale powrót do poziomu sprzed kontuzji to czasem rok, dwa pracy jeden na jeden. Też różne są po kontuzjach rokowania. Piotrek Habdas czy Maryna (Gąsienica-Daniel, przyp. red.) wrócili do pełnej formy, a nawet lepszej. Sabinie Majerczyk i wielu innym się to nie udało, kontuzje nękały ich dalej. Reasumując, pomoc tak, ale w większości przypadków w ograniczonym zakresie - powiedział wiceprezes.

Jeśli chodzi natomiast o brak spotkania z samą zawodniczką, to Marcin Blauth przesuwa odpowiedzialność na trenerów. - Od czegoś muszą być trenerzy klubowi. My mamy rolę selekcjonerów na tym poziomie. Nie zastąpimy wszystkich - przyznał.

Klub odpiera zarzuty

Jak oznajmiła wcześniej Joanna Książek, kontaktu z trenerem klubu Team MB Szczyrk, wcześniej ex-alpejczykiem i wieloletnim członkiem kadry narodowej Maciejem Bydlińskim nie miała już od dłuższego czasu.

- Dopiero wróciłam z wakacji po maturach, więc nie zadzwoniłam do pana Maćka, ale czuje się, jakbym już dawno temu została usunięta z klubu, dlatego zamierzam to zrobić jak najszybciej. Wiem, że dużo osób w tym roku odeszło z klubu i wygląda to tak, jak by już nie istniała tam grupa fisowska (pan Maciek jest teraz trenerem w kadrze). Nawet gdyby była taka możliwość, nie zdecydowałabym się na kontynuację współpracy z panem Maćkiem - oznajmiła Książek.

Szerzej sprawy nie chcą komentować przedstawiciele Team MB Szczyrk, którzy wystosowali stosowne oświadczenie, odpierając zarzuty swojej byłej podopiecznej o brak wystarczającego zainteresowania.

- Klub Team MB Szczyrk nie będzie odnosić się do publicznych zarzutów ze strony zawodniczki J. Książek, ponieważ słyszymy o tej sytuacji pierwszy raz. Klub zawsze wspierał i pomagał ww. zawodniczce finansowo np. przy zakupie kilku par nart każdego sezonu, jak również dbał o innych partnerów, aby odciążać rodzinny budżet. Szukaliśmy najlepszych rozwiązań ws. leczenia kontuzji. Dlatego pretensje do klubu czy trenerów klubowych są nieuzasadnione, tym bardziej że rodzice zawodniczki nie wywiązali się z zawartej umowy z klubem w sezonie 2021/2022.

Źródło: Informacja własna

(Marek Cielec)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%