Do groźnie wyglądającego wypadku z udziałem rosyjskich serwismenów doszło we wtorkową noc. Minibus, którym podróżowali Rosjanie, niespodziewanie zjechał z drogi, spadł z wysokości 50 metrów i z całym impetem wpadł do lodowatego jeziora. Na szczęście nikomu nie stało się nic poważnego.
?php>?php>
?php>
Nie takiego zakończenia roku spodziewali się członkowie rosyjskiej ekipy narciarskiej. We wtorkową noc minibus, którym podróżowali na rozpoczynający się w piątek Tour de Ski, wpadł w poślizg na jednej z włoskich dróg znajdującej się tuż przy granicy ze Szwajcarią. Następnie z wysokości 50 metrów wpadł do lodowatego jeziora.
?php>Pierwsze informacje podawane przez niemieckie media sugerowały, że w wypadku uczestniczyli biegacze narciarscy. Doniesienia te zostały jednak szybko zdementowane przez trenera Sbornej. - Nie, w zdarzenie nie byli zaangażowani narciarze. W samochodzie było sześć osób z zespołu technicznego - wyjaśnił Markus Kramer w rozmowie z expressen.se.
?php>Podróżujący mogą mówić o szczęściu w nieszczęściu. Mimo groźnie wyglądającego wypadku, nikomu nie stało się nic poważnego. Jak podaje serwis blick.ch, poszkodowani byli w szoku i mieli drobne obrażenia, zaś u jednego z serwismenów podejrzewano wstrząs mózgu i niewielki uraz głowy. Rosjanie odmówili jednak opieki medycznej.
?php>Jak na te informacje zareagowali rosyjscy biegacze? - Wszyscy byli w szoku. Ale kiedy dowiedzieliśmy się, że nikomu z autobusu nic się nie stało, byliśmy bardzo szczęśliwy - dodał szkoleniowiec Rosjan.
?php>Przypomnijmy, że już 1 stycznia rusza 15. edycja Tour de Ski. Członkowie rosyjskiej drużyny uważani są za jednych z głównych faworytów do zwycięstwa w całej imprezie.
?php>Źródło: expressen.se/blick.ch
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz