Zawodnicy norweskiej kadry biegowej wyszli z fińskiej trasy bardziej poobijani niż usatysfakcjonowani sportową rywalizacją. W ekstremalnie oblodzonych warunkach, które zaskoczyły nawet najbardziej doświadczonych biegaczy, walka o wynik ustąpiła miejsca walce o… bezpieczeństwo. A emocji po biegu nie brakowało - od krwawiących nosów po brutalnie szczere komentarze dla NRK.no.
Norwescy biegacze znają Rukę jak własną kieszeń, ale to, co spotkało ich tym razem, przejdzie do historii jako jeden z najbardziej niebezpiecznych startów Pucharu Świata ostatnich lat. Jan Thomas Jenssen – zwycięzca i wicemistrz poprzednich edycji – tym razem finiszował dopiero na 12. miejscu i zameldował się w strefie medialnej z zakrwawioną twarzą.
– Myślałem, że wszystko jest w porządku, a potem zobaczyłem, że rękawice mam całe we krwi – relacjonował Jenssen w rozmowie z nrk.no.
Do urazu doszło, gdy Francuz Hugo Lapalus przypadkowo wbił mu kijek w twarz podczas ostrego odcinka drugiej rundy.
– „Na szczęście miałem okulary. Bez nich oberwałyby oczy. Taki już jest sport, dziś to była wojna” – mówił Norweg.
Według niego warunki nie były śmiertelnie niebezpieczne, ale wyjątkowo zdradliwe. – „Bałem się na zjazdach. Ślizgało się wszędzie. Skije były za śliskie, nie miałem szans” – oceniał.
Największym rozczarowaniem dnia okazał się Iver Tildheim Andersen – zawodnik, który regularnie wygrywał biegi PŚ, tym razem uplasował się dopiero na 50. pozycji.
– Od razu wiedziałem, że to będzie walka o to, żeby nie umrzeć… albo przynajmniej się nie połamać – przyznał wprost dla NRK.no.
Norwescy komentatorzy byli zdumieni widząc wielokrotnego zwycięzcę tak daleko w tyle.– To było beznadziejne. Sam jestem w szoku, że nie jestem bardziej rozczarowany – mówił biegacz.
Wielu zawodników podkreślało, że czegoś tak trudnego jeszcze nie przeżyli. – Nigdy nie miałem trudniejszych warunków. Wszędzie lód – ocenił siódmy na mecie Mattis Stenshagen.
Nie wszyscy jednak uważali, że zawody należało przerwać. Einar Hedegart, który zajął drugie miejsce, stwierdził:– „Musimy to wytrzymać. Jeśli ktoś bał się dziś o życie, to niech potrenuje koordynację. Warunki były trudne, ale do ogarnięcia”.
Klaebo rozgoryczony: „Ręce mi opadły. Wszystko było do kitu”
Wyjątkowo surowy werdykt wobec samego siebie wydał także Johannes Høsflot Klaebo, który gonił dziś za setnym zwycięstwem w Pucharze Świata. Zamiast tego do mety dotarł dopiero jako 15.
Wyjątkowo oszczędny w słowach, w rozmowie z nrk.no skomentował występ lakonicznie: – Próbowałem, ale było do dupy.
Zapytany, co dokładnie poszło źle, odpowiedział: – Wszystko. Po prostu nie działało. Chcę wracać do domu”.
Norweski komentator Jann Post nie krył zdumienia: – Nigdy nie widziałem Klæbo tak słabego w decydującej fazie biegu ze startu wspólnego.
Tymczasem zwycięzcą dnia został Harald Østberg Amundsen. Drugi był wspomniany Hedegart, a podium uzupełnił Szwed Edvin Anger.
Źródło: NRK.no
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz