fot. Irek Trawka?php>
Fińskie skoki narciarskie od kilku lat przeżywają ogromny kryzys. Miniony sezon był dla nich nieco bardziej udany, ale mimo to federacja postanowiła uciąć koszty finansowania aż o 30 procent.
?php>Od wielu lat Finowie nie mogą chwalić się ogromnym budżetem przeznaczanym na skoki narciarskie. Na miniony sezon, w którym byli gospodarzami mistrzostw świata w Lahti, wydano 650.000 euro. Zatrudniono nowego trenera, którym został Austriak Andreas Mitter. Na przestrzeni całego sezonu można jednak było zauważyć nieznaczną poprawę w osiągnięciach fińskich skoczków. Podczas czempionatu w obu konkursach indywidualnych mieli przynajmniej dwóch skoczków w czołowej trzydziestce a podczas konkursu drużynowego zajęli szóste miejsce. Zwłaszcza na ten ostatni wynik nikt przed rokiem by nie postawił. Mimo wszystko federacja postanowiła uciąć finansowanie skoków w swoim kraju o 30%. Na kadrę biegaczy narciarskich Suomi przeznaczają blisko 2 miliony euro. I tak 10% mniej niż przed rokiem.
?php>Zdaniem dyrektora sportowego Miki Kulmaly, mniejsza kwota wsparcia najbardziej uderzy w dolne struktury, takie jak kluby. Finom najbardziej zależy na zagwarantowaniu godnych warunków drużynie narodowej. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że takie działanie uderza absolutnie w rozwój. Brak pieniędzy w klubach skutkować będzie rezygnacją ze sportu wielu młodych adeptów skoków. - Chodzi o to, że przyszły sezon jest bardzo ważny. Nie możemy ryzykować. W biegach narciarskich ryzyko stracenia pieniędzy jest dużo mniejsze niż w przypadku skoków. Trzeba w ten sposób analizować wszystko - tłumaczyli działacze Fińskiego Związku Narciarskiego. Przyszły sezon to oczywiście Igrzyska w Pjongczang. Związek nie widzi szans na powodzenie skoczków i stąd głównie stawia na biegi. - To wszystko uderzy w młodych skoczków. Z takimi finansami nie ma szans na poprawę sytuacji skoków w naszym kraju - skomentował decyzję Janne Ahonen.
?php>Źródło: Yle.fo / Is.fi
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz