Marcel Hirscher, który pierwotnie planował od początku startować w zawodach narciarskich w Nowej Zelandii, na razie swój powrót do ścigania się odłożył. Nie ma to mieć jednak wpływu na jego powrót do Pucharu Świata.
Jeden z najwybitniejszych zawodników w historii narciarstwa alpejskiego podjął decyzję o powrocie do ścigania na najwyższym poziomie. Hirscher, o czym wiadomo od dłuższego czasu, nie wróci jednak jako reprezentant Austrii. Pojedzie dla ojczyzny swojej matki - Holandii. Zawodnik posiada od dawna obywatelstwo kraju położonego nad Morzem Północnym - ma szansę zdobyć dla "Tulipanów" pierwsze trofea w historii narciarstwa alpejskiego.
Austriackie media donoszą, że Hirscher odkłada swój powrót do zawodów w Nowej Zelandii. Miał startować tam od początku, ale odłożył to o kilka dni. Dwukrotny mistrz olimpijski tak naprawdę chciał wziąć udział w wyścigach na Coronet Peak już w czwartek. Jednak zdecydował, że na razie lepiej postawić na treningi. Tym bardziej że nie musi się już martwić o FIS punkty.
Martwić się nie musi dzięki dzikiej karcie, jaką FIS wprowadza właściwie specjalnie dla niego. Nowe przepisy głoszą, że zawodnicy, którzy przeszli na emeryturę co najmniej 2 lata temu (choć nie później niż 10 lat temu) i przestrzegają przepisów antydopingowych, będą mogli wrócić do rywalizacji. Zawodnicy ci otrzymają numer startowy 31 w swoich dyscyplinach. Jest tylko jedno zastrzeżenie - muszą mieć w karierze złoty medal Mistrzostw Świata w narciarstwie alpejskim, Igrzysk Olimpijskich lub zdobytą Kryształową Kulę. Marcel Hirscher ma w dorobku każde z tych trofeów i jest jedynym zawodnikiem wśród byłych mistrzów planujących powrót do PŚ.
Według krone.at Hirscher wróci do Pucharu Świata już podczas inauguracji w Sölden.
Źródło: Krone.at
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz