?php>
Wspólnie trenują, wspólnie spędzają wolny czas i podróżują po świecie. Wspólnie też uczą się... matematyki w dalekich Alpach. Ojciec i córka - Paweł i Weronika Dawidek z Podhala. Ich serca biją dla sportu.
?php>?php>
?php>
?php>
?php>
?php>
?php>
Na Podhalu już tak jest, że tradycja to tradycja. Na nartach jeździli pradziadkowie i dziadkowie. Śmigają po stokach dzieci, wnuki. Choć oni akurat narty zamienili na deskę snowboardową. Paweł Dawidek to doświadczony trener tej zimowej dyscypliny, który pod swoimi skrzydłami ma dwie córki: Patrycję i Weronikę. Ta druga, starsza - bo 17-letnia, ma się czym chwalić. Choć jest skromną osobą. Dziewczyna stawała na podium w Pucharze Europy w snowboardzie alpejskim. Teraz celuje wyżej, w Puchar Świata oraz... w kolejny czerwony pasek na świadectwie. - Najlepiej radzę sobie z matematyki - przyznaje, że jest tęgą głową.
?php>
Bo uczyć się trzeba?php>
- Hej, za rok matura. Już niedługo, coraz bliżej - śpiewał niegdyś kultowy zespół Czerwone Gitary. Słowa tej piosenki nucić pomału może już Weronika Dawidek, która właśnie rozpoczęła przedostatni rok w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Przyznaje, że dla niej nauka jest bardzo ważna - a trzeba dodać, że wcale nie jest łatwo pogodzić wszystkich obowiązków z regularnymi treningami oraz międzynarodowymi startami. Mimo to zwykle na świadectwie ma same piątki i szóstki. Tym razem chce, by było podobnie. - Celem jest czerwony pasek, a za rok wzorowe zdanie również egzaminu dojrzałości, czyli matury - nie ukrywa. Oczywiście, spoglądając w oceny, od razu rzuca się w oczy wuef. No, tutaj nie ma niespodzianki - celujący. Jednak z uwagę wpatrujemy się dalej. A na dokumencie jeszcze matematyka... słabo? Wręcz przeciwnie! - Jakoś liczby szybko wchodzą mi do głowy! - śmieje się. Dodaje, że w matematyce pomaga jej tata. - Często bywa tak, że od jesieni do wiosny, w szkole bywam sporadycznie, bo przecież sezon wiąże się z dalekimi wyjazdami w Alpy. Tam do lekcji przysiada ze mną właśnie tata. Zdradzę, że matematyka to również jego mocna strona - dopowiada Weronika.
Paweł Dawidek to znana postać w snowboardzie. Były trener pierwszej reprezentacji, obecnie tej drugiej - B. Ponadto właściciel klubu sportowego. Bakcyla złapał jeszcze w liceum, a potem w karierze sportowej świętował chociażby medale mistrzostw Polski: w sezonie 2003/2004 w slalomie i slalomie gigancie wywalczył złoto oraz srebro. Pojechał też na Akademickie Mistrzostwa Świata, zaliczył akcent w Pucharze Europy. - I w młodym wieku skończyłem profesjonalną karierę - wtrąca, bo miał wówczas ledwie 27 lat. - Teraz mówi się, że to sportowcy w sile wieku. Na stoku startują przecież, z powodzeniem, dużo starsi snowboardziści - ba sięgający nawet 40 roku życia! Wtedy miałem takie plany, żeby zająć się trenowaniem. Otrzymałem propozycję objęcia stanowiska asystenta reprezentacji, pracy u boku trenera Piotra Palucha. Nie mogłem odmówić. Dla mnie był to wielki zaszczyt. Chciałem skorzystać z tej szansy. To były inne czasy, kiedy snowboard w Polsce się dopiero rozwijał. Nie było takich możliwości jakie są teraz - może, gdyby były, to sukcesów na koncie też byłoby więcej - zaznacza Paweł Dawidek.
Założył klub sportowy?php>
Był rozpoznawalną postacią na Podhalu, zainteresowanie snowboardem rosło. - Znajomi dopytywali mnie czy może znalazłbym chwilkę, aby pouczyć jazdy na desce ich dzieci. Długo się nad tym zastanawiałem, aż się przełamałem - pamiętam, to był 2006 rok, kiedy założyłem klub i ogłosiłem nabór. Zainteresowanie było ogromne! Szybko zebrała się grupa - licząca około piętnastu dzieci. I się zaczęło - wspomina, że zaczęły się nie tylko treningi w Zakopanem, ale i wycieczki, wyjazdy na lodowce. - Nasza grupa juniorska niemal z marszu zaczęła zdobywać medale w swojej kategorii wiekowej. Jednak najważniejsze było poczucie, że robimy coś fajnego, wykonując pracę u podstaw - szkoląc przyszłe pokolenia, bo to zawsze dawało mi największą mobilizację - dodaje. Obecnie KS F2 Dawidek Team to czołowy klub w Polsce. Wystarczy spojrzeć w rankingi Polskiego Związku Narciarskiego. - Mamy wielu wychowanków klasy światowej z Olą Król-Walas na czele - zwraca uwagę. Do tego grona aspiruje też jego córka Weronika. - Ma wielki talent, wielkie możliwości - chwali ją tata. - Tato, to dzięki tobie! - odpowiada córka.
O kwalifikację w Pucharze Świata?php>
Plany na ten sezon są ambitne - Weronika Dawidek chce powtórzyć sukcesy w Pucharze Europy i stanąć po piąty na jego podium. Raz wygrywała te zmagania i zaznaczmy - startując o kilka lat starszymi od siebie zawodniczkami. Miała wtedy ledwie 15 lat! To wielki sukces. Pokój nastoletniej reprezentantki kraju zaczyna przypominać muzeum... półki uginają się od medali, od pucharów. Oczywiście nie brakuje również krążków wywalczonych w Polsce. Największym marzeniem jest jednak otrzymanie kwalifikacji uprawniającej do startu w Pucharze Świata. I tutaj ma się czym chwalić, bo już w najwyższej randze zawodów jechała - zajmując nawet 16. miejsce podczas pucharu w Niemczech. Największym osiągnięciem, w dotychczasowej karierze, jest z pewnością 4. miejsce w mistrzostwach świata juniorów. - Zdaję sobie sprawę z tego, że przede mną jeszcze daleka droga, a na jej końcu pojawia się olimpiada. Mam swoje marzenia, mam swoje ambicje. Snowboard to moja wielka pasja. Zapytał pan: co jeszcze, kim chciałabym być w przyszłości? Przyszłość wiążę tylko ze snowboardem. Teraz startuję, potem chcę trenować. Jak tata - mówi nam Weronika. I wydaje się, że wszystkie znaki na ziemi i niebie podpowiadają: to mu się po prostu udać.
?php>Mateusz Komperda
?php>
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz