Pierwszy z konkursów indywidualnych na Letalnicy (HS240) zakończył się triumfem wieńczącego karierę reprezentanta gospodarzy, Petera Prevca. Drugim, najwyżej sklasyfikowanym dzisiaj Polakiem był Aleksander Zniszczoł. Jak sam przyznaje 14. zawodnik piątkowej rywalizacji: "dobrze, że mogę czuć się zawiedziony, a nie radować tym miejscem".
Aleksander Zniszczoł rozpoczął piątkowe loty na Letalnicy (HS240) od szóstego miejsca w serii próbnej (222 m). Siódmy na półmetku zawodów Polak, ostatecznie zakończył indywidualną rywalizację na lokacie czternastej (221,5 m; 207,5 m).
- Mogę się czuć trochę zawiedziony tym czternastym miejscem. Co prawda dobrze, że mogę się tak czuć, a nie nim radować. Szkoda tylko, że wypadłem z dzisiątki - przyznał 30-latek. - Dwa pierwsze loty były fajne, choć miałem w nich trochę problem z timingiem. Ostatni może był z kolei najlepszy, jeżeli o timing chodzi, ale pojawił się inny błąd i nie utrzymałem pozycji do końca - dodał na podsumowanie swoich dzisiejszych prób.
Jednocześnie skoczek klubu WSS Wisła podkreślił, że ma apetyt na więcej- i to jeszcze w tym sezonie, który zwieńczą niedzielne loty.
- Zależy mi, żeby sobie w tym sezonie coś udowodnić, ale na to jest czas jeszcze - zaczął. - Czuję, że potrafię skakać powyżej 230 m. Oczywiście też przy odrobinie szczęścia, bo potrzebuję wiatru z przodu, żeby mnie poniosło - tłumaczył Zniszczoł. - Na Vikersund latało się łatwiej, a tutaj jest inny profil skoczni. Dlatego też technika, którą stosowałem wczoraj, z Vikersund, nie działała tutaj. Dzisiaj zmieniłem podejście techniczne i poszło - wyjaśnił.
Polski skoczek doprecyzował również, że nie doszło u niego do zmian w nartach, jak np. u Dawida Kubackiego.
- Skaczę na nich od mistrzostw świata w Kulm. Na tym sprzęcie czuję sie dobrze i pewnie - podkreślił.
Z Planicy dla sportsinwinter,
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz