Zamknij

Pierwszy czarnoskóry sportowiec na zimowych igrzyskach. Przecierał szlaki, walczył o idee olimpijskie

20:07, 03.02.2022 Aleksandra Kuzioła
Skomentuj

Minęło sześćdziesiąt lat od pierwszych zimowych igrzysk olimpijskich w historii, gdy swój debiut na imprezie czterolecia zaliczył czarnoskóry afrykański sportowiec. Senegalczyk Lamine Gueye nie tylko wystartował trzykrotnie na ZIO, ale także założył Senegalską Federację Narciarską i walczył o obecność w sporcie małych państw.

Screen YouTube

Olimpijski debiut

Był rok 1984, pierwszy raz w historii zimowe igrzyska olimpijskie odbywały się w Jugosławii. XIV ZIO były debiutem jeszcze jednego sportowca, który reprezentował równocześnie znacznie większą zbiorowość. Po sześćdziesięciu latach od pierwszej w historii edycji zimowej imprezy czterolecia na starcie stanął czarnoskóry afrykański sportowiec. Reprezentantem Czarnego Kontynentu był pochodzący z Senegalu narciarz alpejski, Lamine Gueye. Choć to właśnie tę postać uznaje się za pierwszego czarnoskórego zimowego olimpijczyka z Afryki, przed nim na igrzyskach, tyle że paraolimpijskich, wystąpił Ugandyjczyk, Tofiri Kibuuka. 

Pierwszy śnieg w życiu

Dla Lamine Gueye wszystko zaczęło się w 1968 roku, gdy zmarł jego dziadek, noszący to samo imię i nazwisko. Gueye senior był jednym z najważniejszych senegalskich polityków przed uzyskaniem przez kraj niepodległości. Był burmistrzem obecnej stolicy kraju, Dakaru, oraz przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego. Po jego śmierci babcia i mama Lamine juniora (ojciec Senegalczyka zmarł wcześniej) zdecydowały o wysłaniu go do szkoły z internatem w Szwajcarii, gdzie miał uspokoić swój burzliwy dotychczas temperament. To właśnie tam mający wówczas osiem lat Senegalczyk pierwszy raz w życiu zobaczył śnieg. 

Gdy przyjechał do kraju Helwetów, był niezmiernie zaskoczony, że za oknem wszystko jest zielone. Jak wspominał, drżał z niecierpliwości, kiedy wreszcie będzie mógł zobaczyć prawdziwą europejską zimę. Po Bożym Narodzeniu nastolatek po raz pierwszy zobaczył upragniony śnieg. To wtedy zakochał się w tym zjawisku, a także w nartach zjazdowych, które już na zawsze pozostały w jego życiu.

Jednoosobowa federacja 

Kolejnym krokiem w edukacji Senegalczyka na Starym Kontynencie była przeprowadzka do Paryża. Wciąż był blisko sportów zimowych - grał w hokeja, jednak wciąż marzył o uprawianiu narciarstwa. Podczas jednej z podróży do domu przedstawił swojej matce szalony, jak mogłoby się wydawać, pomysł. W 1977 roku ogłosił jej, że chce założyć Senegalską Federację Narciarską. Jego pomysł od razu został uznany za szalony. Gdy kontaktował się w tej sprawie z innymi federacjami, w tym międzynarodową, początkowo wszyscy zbywali go milczeniem, nie wierząc, że nieznany nikomu wcześniej Senegalczyk naprawdę chce założyć organizację. 

Już rok później Gueye napisał w trzech językach statut federacji, w którym zapisał, że należy do niej czterdziestu siedmiu narciarzy. W rzeczywistości jej członkiem był tylko on sam. W rejestracji udział brali minister sportu Senegalu i prezydent kraju, którego wiedza na temat narciarstwa zachwyciła Lamine. Oficjalnie federacja powstała w 1979 roku, a ten sam zawodnik był jej prezesem, skarbnikiem i sekretarzem. Po powrocie do Francji narciarz podjął próbę wspólnego treningu z reprezentantami tego kraju. Ci jednak uznali jego wiedzę za niewystarczającą i zaproponowali mu wspólne treningi z drużyną kobiet. Francuzi nie skreślili go jednak całkowicie. Z czasem uznali jego projekt za odważny i pozwolili dołączyć do juniorskiej reprezentacji.

Marzenie o igrzyskach

Pierwszy zachwyt Gueye igrzyskami miał miejsce w 1980 roku. Wówczas dwudziestolatek z zapartym tchem śledził występy Franza Klammera, oszołomiony jego stylem. Jego marzeniem było pójście w jego ślady i wystartowanie na imprezie czterolecia. Na drodze Senegalczyka pojawiły się jednak kontuzje, a jego występ w Sarajewie stanął pod znakiem zapytania. Ale tym razem szczęście się do niego uśmiechnęło - okazało się, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski wyraził zgodę na jego start w Jugosławii pod senegalską flagą. 

Sam pobyt w Sarajewie był dla Gueye spełnieniem marzeń. Jak wspominał, w samolocie czuł się, jakby był "na haju". Spacery po wiosce olimpijskiej były dla niego niczym odwiedziny w Disneylandzie dla małego dziecka. Był w niej sam, bez trenera, nieco zagubiony. Ale w Jugosławii doświadczył prawdziwej idei olimpizmu - gdy podchodzili do niego inni sportowcy, czuł solidarność i szacunek; nie musiał spotykać się z lekceważącymi spojrzeniami. 

Nim Lamine pokaże swoje umiejętności na narciarskim stoku, musi odbyć się ceremonia otwarcia. Kolejność maszerujących kolejno państw nie pozostawiała złudzeń - senegalski jedynak znalazł się między reprezentantami Stanów Zjednoczonych i ZSRR. Dla formalności, wówczas drużyny tych krajów liczyły odpowiednio trzystu i dwustu sportowców. Gueye był sam. Gdy wmaszerował na stadion z flagą Senegalu, rozległy się okrzyki: "Senegal, Senegal!". Wtedy narciarz zrozumiał, że jego obecność na igrzyskach olimpijskich ma także wymiar symboliczny dla sportowców pochodzących z innych małych państw, które w sporcie de facto nie istnieją. 

Przed startami Senegalczyk wyobrażał sobie siebie nawet z olimpijskim medalem na szyi. Jego finalne rezultaty to 51. miejsce w zjeździe i 57. w supergigancie. Sukcesem był dla niego sam fakt, że ukończył obie konkurencje i wyprzedził w nich po kilkunastu rywali. Co najważniejsze, był pierwszym czarnoskórym Afrykańczykiem na starcie w historii zimowych igrzysk olimpijskich.

Rozstanie i powrót na igrzyska

Po igrzyskach w Sarajewie i zrealizowaniu swojego marzenia Gueye postanowił rozstać się z narciarstwem. Rozbrat nie trwał jednak długo. Podczas igrzysk w Calgary w 1988 roku Senegalczyk zobaczył drużynę jamajskich bobsleistów. Wtedy powróciło jego marzenie o olimpiadzie. Lamine wrócił do uprawiania narciarstwa alpejskiego, by wystartować w dwóch kolejnych edycjach imprezy czterolecia. Najlepszy wynik w historii olimpijskich występów uzyskał w Albertville w zjeździe. Zajął wówczas 45. miejsce. We Francji po raz pierwszy i ostatni reprezentacja Senegalu liczyła więcej niż jednego zawodnika. Do Lamine dołączył Alfons Gomis, jednak spisał się jeszcze słabiej od starszego kolegi.

W całej swojej karierze Gueye trzykrotnie wystartował na igrzyskach olimpijskich, pięciokrotnie na mistrzostwach świata, a do tego zanotował dwadzieścia pięć występów w zawodach Pucharu Świata. Po starcie na olimpiadzie w Lillehammer zawiesił narty na kołek. To jednak był dopiero początek jego batalii o równouprawnienie narodów niealpejskich na zimowych igrzyskach olimpijskich. 

Czym naprawdę jest olimpizm

- Filozofia igrzysk olimpijskich polega na tym, że cały świat bierze w nich udział. Są na nich najlepsi na świecie, ale też przedstawiciele mniejszych krajów - mówił podczas swojego olimpijskiego debiutu Gueye. To właśnie o to walczył przez lata - by państwa bez narciarskiej tradycji także mogły startować na imprezie czterolecia. Swoją batalię opisał w wydanej w 2008 roku książce "Skieur sénégalais cherche esprit olympique" (polskie tłumaczenie tytułu to "Narciarz z Senegalu szuka ducha olimpijskiego").

Wbrew cytowanym tu słowom Senegalczyka w 1994 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski zaostrzył zasady kwalifikacji na igrzyska. W tym samym roku na własnej skórze odczuł to Gueye, który mógł wziąć udział tylko w jednej konkurencji. Gomis został całkowicie wykluczony ze startu, bo w zajmował zbyt niską lokatę w światowych rankingach. Wtedy narciarz podjął pierwsze działania - napisał oficjalny list do władz Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Powoływał się w nim na twórcę całego ruchu olimpijskiego, Pierre`a de Coubertina. 

Jeden z urzędników MKOl-u odpowiedział mu, że za kryteria odpowiadają władze poszczególnych sportów. Lamine podważył wówczas istnienie jakichkolwiek ograniczeń, mówiąc, że ich istnienie przekracza granice narzucone przez stacje telewizyjne, a to właśnie transmisje stanowią lwią część olimpijskich dochodów. Jeszcze podczas igrzysk Senegalczyk kontynuował swój protest, chcąc wystartować z napisem "duch olimpizmu" na kasku. Zagrożono mu jednak dyskwalifikacją, na skutek czego zrezygnował z tego pomysłu.

Walka w Val d`Isere

Mimo tej porażki Gueye nie zaprzestał walki o dopuszczenie sportowców z mniejszych krajów do rywalizacji. W 2009 roku podczas mistrzostw świata w narciarstwie alpejskim, które były rozgrywane we francuskim Val d`Isere, Senegalczyk został rzecznikiem małych narodów. Tam rozmawiał o swoich spostrzeżeniach z prezesem FIS. - Fizycznie, aby wygrać, potrzeba dwóch dwóch rąk i dwóch nóg. Dla sportowców nie ma z tym żadnego problemu. Na poziomie organów zarządzających dokładają starań, by dążenie afrykańskich sportowców do zwycięstwa było jak najtrudniejsze. Piękno sportu tkwi w wielości. Im więcej sportowców, narodów, im większa różnorodność, tym lepiej dla sportu - mówił Gueye.

Jako największy błąd sportowych władz Lamine wciąż postrzegał fakt, że małe narody muszą walczyć o kwalifikacje, a nie są im one przyznawane odgórnie. - Wiadomo, że nie możemy konkurować z narciarzami z Chorwacji czy Słowenii. Nie stać nas na to. Na te mistrzostwa świata wzięli nas jak zakładników - "jeśli nie przyjedziesz, nie pojedziesz na olimpiadę" - komentował senegalski działacz. Ograniczanie dostępu mniejszych nacji do rywalizacji to dla niego uprawianie "skąpego sportu". 

- Wcześniej mieliśmy 130 narciarzy na tym samym stoku i wszystko szło idealnie. Kiedy wracaliśmy do swojego kraju, mogliśmy powiedzieć, że oto Senegal zajął 47. miejsce, pokonaliśmy Azerbejdżan i Iran, jesteśmy trzydzieści sekund za liderami! To był sport w najszerszym wydaniu - krytykował decyzje sportowych władz. Skąpy sport to jego zdaniem zabijanie sportowców z mniejszych krajów i położenie kresu ich nadziei. 

Jego propozycja dla władz federacji? Zakwalifikowanie na podstawie rankingu pięćdziesięciu zawodników, a następnie dodanie dwóch sportowców z krajów, które po początkowym podziale miejsc nie miały swoich reprezentantów. - Niektórzy narciarze mieli czarne opaski na znak żałoby. To znaczy, że narty umierają. FIS działa jak stare, zakurzone królestwo. I zamierzam to zmienić - podsumowywał Senegalczyk w 2009 roku.

Czas na następcę

Jak udała się realizacja celu Gueye, którym było uczestnictwo Senegale w kolejnych zimowych igrzyskach olimpijskich? Po tym jak sam Lamine zakończył swoje starty na imprezie czterolecia, dwukrotnie Senegal był reprezentowany przez Leyti Secka, uprawiającego tę samą dyscyplinę, co prekursor senegalskiego narciarstwa. W Turynie w supergigancie zajął 55. pozycję. Slalomu i slalomu giganta nie ukończył. 

Kolejną próbę podjął cztery lata później w Vancouver. Przed igrzyskami o swoim następcy wypowiadał się Gueye, który widział w Secku potencjał na miejsce w pierwszej pięćdziesiątce w slalomie. - Oczywiście nie jest to wielki cel, ale to nie znaczy, że w Afryce nie ma utalentowanych sportowców... Wszystko jest kwestią pieniędzy. Jeśli dasz ośmioletniemu Afrykańczykowi środki na treningi, pewnego dnia może on stanąć na olimpijskim podium - mówił Lamine, wymieniając kwotę wysokości 250 000 euro rocznie jako tę, która pozwala na faktyczny rozwój. Jedyną sumą, jaką od narciarskich władz otrzymał Seck, było 1500 dolarów przez cztery miesiące. To pozwoliło mu na wywalczenie awansu na kanadyjskie igrzyska.

Finalnie występy Senegalczyka w Vancouver okazały się jeszcze słabsze niż te we Włoszech cztery lata wcześniej. W Kanadzie skończyło się na 73. lokacie w slalomie gigancie i ponownie nieukończonym slalomie. Te starty były jego ostatnimi oficjalnymi przejazdami w karierze.

Sam Seck ma podwójne obywatelstwo - austriacko-senegalskie, dorastał w tym pierwszym kraju. Także swoje treningi odbywał razem z Austriakami. Sam mówił, że kocha z nimi trenować. Był uznawany za ogromny talent, jednak nie same wyniki sportowe dały mu rozgłos. Senegalczyk wszedł w konflikt z Międzynarodową Federacją Narciarską, która chciała zabronić mu startów ze względu na antyrasistowskie logo na kasku. Finalnie został dopuszczony do rywalizacji, a w wywiadzie tak mówił o przejawach rasizmu, które spotkały jego samego: - Kiedy byłem młodszy, inne dzieci zawsze dokuczały mi z powodu mojej ciemnej skóry. Nienawidziłem tych żartów. Ale to skończone. Już nigdy więcej nie muszę płakać.

Skończyło się na planach

Zgodnie z danymi Międzynarodowej Federacji Narciarskiej od blisko trzech lat na starcie oficjalnych zawodów nie pojawiają się senegalscy narciarze. Ich ostatnie odnotowane występy miały miejsce w marcu 2019 roku, gdy w rozgrywanej we Włoszech rywalizacji narciarzy alpejskich pojawili się Aminata Gabriella Fall oraz sam Gueye, mający wówczas pięćdziesiąt osiem lat. Oboje zajęli ostatnie lokaty w swoich kategoriach.

Mimo ambitnych planów senegalskiego narciarza do tej pory próby rozpowszechnienia w Senegalu narciarstwa spełzły na niczym i mija właśnie dwanaście lat od ostatniego startu zawodnika z tego kraju na ZIO. Jednak choć to właśnie ten kraj rozpoczął obecność Afryki na igrzyskach, jego zniknięcie nie odbiło się na innych startujących. Na tę chwilę w zimowej imprezie czterolecia udział wzięło łącznie dziesięć afrykańskich państw. Cztery lata temu w Pjongczangu było ich rekordowo dużo - sześć.

Źródło: humanite.fr, 20minutes.fr, parismatch.com, unome.ch, reuters.com

(Aleksandra Kuzioła)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%