Polscy biathloniści na pewno nie zaliczą sobotniej sztafety w Novym Meście do udanych. Zakończyło się na dwudziestym trzecim miejscu i dublu. Najlepiej spisał się Grzegorz Guzik, który dobierał trzykrotnie. - Te błędy wynikły z tego, że chciałem przyspieszyć strzelanie, aby dogonić nieco rywali - powiedział nam Guzik po zawodach.
?php>Mateusz Król: Pamięta pan drugie takie zawody Pucharu Świata w karierze bez publiczności?
?php>Grzegorz Guzik: Jeżdżę na zawody już ładnych parę lat i nie przypominam sobie drugiej takiej sytuacji. Szkoda, bo tak naprawdę tutaj zawsze gromadzi się najwięcej ludzi na stadionie. Niestety, koronawirus wywołał panikę. Może jest ona niepotrzebna, a może nie? Nie wiem, nie my o tym decydujemy. Możemy spokojnie sobie porozmawiać, nie trzeba się przekrzykiwać i wszystko słychać. Nazwałbym to większym treningiem międzynarodowym.
?php>Jak ocenia pan swój występ?
?php>Strzelanie dzisiaj zaliczyłem najpierw z sześcioma nabojami, a następnie z siedmioma. Te błędy wynikły z tego, że chciałem przyspieszyć strzelanie, aby dogonić nieco rywali. Z postawy na trasie myślę, że mogę być dziś zadowolony, bo dałem z siebie naprawdę wszystko. Miałem świetnie przygotowane narty, a do tego zmienna pogoda zrobiła nam fajne warunki. Dla mnie zatem wszystko w tym biegu zakończyło się tak, jak chciałem.
?php>Udało się odpocząć po mistrzostwach świata?
?php>No cóż... po Anterselvie mieliśmy mistrzostwa Europy, więc plan jest cały czas napięty. Tak naprawdę odczuwam już zmęczenie, ale trzeba zacisnąć zęby i dokończyć puchar jak tylko się da. Jesteśmy dobrze zmotywowani, bowiem walczymy i prawo startu dla czwartego zawodnika w Pucharze Świata. Teraz możemy startować w trójkę. Trzeba jednak o to powalczyć do końca sezonu.
Te mistrzostwa świata były dla pana udane, bo wyniki okazały się lepsze niż w Pucharze Świata. Celowaliście z formą na Anterselvę?
?php>Przez cały sezon właściwie cały czas nam czegoś brakowało. Przed mistrzostwami pojechaliśmy na 10 dni do Obertillach. To jest kilkadziesiąt kilometrów od Anterselvy i na podobnej wysokości. Spokojnie tam potrenowaliśmy i z pustą głową pojechaliśmy na mistrzostwa. Bez żadnych obciążeń. Nikt z nas nie liczył tam tak naprawdę na jakiś super wynik. Trasy były bardzo dobrze przygotowane, równe dla każdego. Często bywa na zawodach tak, że ci pierwsi zawodnicy mają świetne warunki, a ci pod koniec stawki mają trasę już rozbitą. W Anterselvie tak nie było. Do tego zagrało nam tam strzelanie. Mieliśmy najlepszy bieg Polaków od lat. Chodzi o ten start indywidualny, kiedy dwóch kolegów zdobyło punkty (Andrzej Nędzia-Kubiniec i Łukasz Szczurek - przyp. MK), a ja byłem jedną pozycję od tego. Anterselva rzeczywiście była dla nas udana. Na mistrzostwach Europy to też poniekąd kontynuowaliśmy, bowiem wywalczone piąte miejsce w sztafecie też było dobre. W Czechach chcielibyśmy zatem powalczyć dalej o jak najlepsze wyniki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz