Zamknij

Miłość i medale. "Będziemy czuć, że było warto"

07:08, 21.06.2022 Aleksandra Kuzioła
Skomentuj

Choć pierwsze sukcesy osiągali z innymi partnerami, to swoje najważniejsze osiągnięcia sięgali wspólnie. Madison Chock i Evan Bates tworzą parę nie tylko nam lodowisku, a w swoich występach starają się reformować dzisiejsze łyżwiarstwo figurowe.

Screen - YouTube

Złota juniorka

Madison Chock zaczęła osiągać pierwsze sukcesy na długo przed tym, jak utworzyła parę z Evanem Batesem. Amerykanka zaczęła jeździć na łyżwach w wieku pięciu lat pod wpływem zafascynowanych dyscypliną rodziców. - Moi rodzice lubili oglądać łyżwiarstwo w telewizji. Zaczęłam im w tym towarzyszyć i zainteresowały mnie dziewczyny w błyszczących sukienkach. Chciałam to robić - mówiła Chock, która w lipcu skończy trzydzieści lat. Madison zaczęła startować jako solistka w regionalnych zawodach amatorskich, ale w tej konkurencji nie udało jej się osiągnąć profesjonalnego poziomu. 

Wszystko zmieniło się, gdy dwunastoletniej Amerykance zaproponowano przeniesienie się do konkurencji par tanecznych. - Wcześniej nie interesowałam się tańcem, ale spróbowałam i spodobało mi się - wspomina Chock, która w młodości próbowała swoich sił także w parach sportowych. Jednak to właśnie tańce okazały się tym, w czym została na dłużej. 

Jej pierwszym partnerem był Kurt Lingenfelter, jednak ich partnerstwo zakończyło się w 2006 roku, po zdobyciu czwartego miejsca w krajowych zawodach na poziomie średniozaawansowanym. Potem połączyła siły z Gregiem Zuerleinem, który krótko przedtem także rozstał się z poprzednią partnerką.

- Zaczęliśmy wspólną jazdę tylko dla zabawy. Było to wygodne, ponieważ oboje trenowaliśmy w tym samym klubie - opisywała Madison. Łyżwiarka już od juniorskiego wieku sama współpracowała przy tworzeniu swoich sukienek. Jej pasja do ubioru jest wciąż żywa, bo nadal jej parę wyróżniają oryginalne i dopracowane kreacje. Interesowała się też kręceniem filmów. W 2003 roku zdobyła nawet nagrodę Family Film Fest Award za scenariusz jej autorstwa.

Z Zuerleinem Chock sięgnęła po pierwsze medale w karierze. Zaczynając od złota w krajowych Pacific Coast Sectionals, przez medale juniorskich Grand Prix. W 2009 roku zdobyli złoto Mistrzostw Świata Juniorów. Ich partnerstwo trwało do sezonu 2010/2011. Wspólne występy zdobyli brązowymi medalami dwóch zawodów z cyklu Grand Prix i mistrzostw Stanów Zjednoczonych.

Świetny początek

Swoją przygodę z łyżwiarstwem Evan Bates rozpoczął w wieku czterech lat. Początkowo wybrał drogę solisty, jednak pod wpływem braku sukcesów i za namową klubowych trenerów z czasem zamienił treningi solowe na tańce na lodzie. W 2000 roku jedenastolatek, także za namową szkoleniowców, zaczął tańczyć w parze z Emily Samuelson. W sezonie 2003/2004 po raz pierwszy zakwalifikowali się do mistrzostw Stanów Zjednoczonych. Już w swoim debiucie zajęli trzecie miejsce w kategorii Novice.

W kolejnych latach para zdobywała medale juniorskich Grand Prix, krajowych zawodów (w tym mistrzostwo USA juniorów), a także złoto mistrzostw świata juniorów w sezonie 2007/2008. Samuelson i Bates udowodnili swój wysoki poziom, kwalifikując się na mistrzostwa świata w 2009 roku. Ukończyli je na jedenastym miejscu, rok później zajmując lokatę o dwie pozycję wyższą. Rok 2010 był także czasem ich olimpijskiego debiutu. W końcowej klasyfikacji zawodów para była jedenasta. W ich dorobku znajduje się chociażby brązowy medal Mistrzostw Czterech Kontynentów wywalczony w 2009 roku w Vancouver.

Sezon 2009/2010 był jednak ostatnim, w którym można było zobaczyć ich razem na lodowisku. Przed rozpoczęciem kolejnego sezonu Bates doznał zerwania ścięgna Achillesa. Samuelson uderzyła go łyżwą podczas wykonywania jednego z podnoszeń. W czerwcu 2011 roku para ogłosiła zakończenie współpracy. 

Nowi partnerzy

Przed sezonem 2011/2012 zarówno Chock, jak i wracający do zdrowia Bates zostali bez partnerów. Podczas okresu przygotowawczego doświadczeni, ale wciąż młodzi Amerykanie ogłosili, że od teraz będą wspólnie startować. Jako swoich trenerów wybrali Igora Shpilbanda i Marinę Zuevę, z którymi pracowali już z poprzednimi partnerami. W pierwszych wspólnych startach otarli się o podium Skate Canada International i zajęli piąte miejsce podczas Grand Prix Francji i mistrzostw USA. Ich najlepszy wynikiem była trzecia pozycja podczas Finlandia Trophy. 

Już po pierwszym sezonie para musiała zmienić skład trenerski. Po ogłoszeniu przez Shpilbanda i Zuevę zakończenia ich współpracy, Chock i Bates postanowili kontynuować treningi z Igorem. Trener przeniósł się z Canton do Novi, zabierając ze sobą swoich utalentowanych podopiecznych. Ci zresztą szybko pokazali, że wspólnie są w stanie osiągać cenne sukcesy. Na przestrzeni kolejnych lat pracy z Shpilbandem srebro i brąz mistrzostw świata czy cztery medale Mistrzostw Czterech Kontynentów. Do tego "dołożyli" kilkanaście miejsc w pierwszej trójce zawodów cyklu Grand Prix i mistrzostwo kraju w sezonie 2014/2015.

Nieudane igrzyska

Wciąż w ich dorobku widoczna była jednak luka - brak medalu olimpijskiego. Po raz pierwszy jako para polecieli na igrzyska olimpijskie do Soczi. W Rosji pojawili się jako duet, który w trwającym sezonie trzykrotnie plasował się na podium Grand Prix. Podczas imprezy czterolecia znalazło się jednak siedem lepszych od nich tanecznych dwójek. Po pierwszej części rywalizacji Chock i Bates zajmowali ósme miejsce, tracąc niespełna pół punktu do wyprzedzających ich Kanadyjczyków - Kaitlyn Weaver i Andrew Poje. W tańcu dowolnym nie poprawili jednak swojego rezultatu, kończąc igrzyska olimpijskie na ósmym miejscu. Dla Batesa była to poprawa względem jego debiutu z poprzednią partnerką, jednak wciąż nie była to lokata dająca medal. 

Kontuzja przeszkodziła

Cztery lata później do Pjongczangu Chock i Bates polecieli już jako dwukrotni medaliści światowego czempionatu, którzy w mającym się ku końcowi sezonie zajmowali miejsca w pierwszej trójce Grand Prix. I tym razem nie miały to być dla nich szczęśliwe igrzyska. Do konkursu drużynowego w ogóle nie zostali wybrani, przegrywając wewnętrzną rywalizację z Maią i Alexem Shibutani, którzy potem wraz z reprezentacyjnymi kolegami sięgnęli po drużynowy brąz. 

Program krótki Amerykanów składał się z salsy, rumby i samby. - To był energiczny występ, z którego można być dumnym - mówił potem dziennikarzom Bates. Siódme miejsce zajmowane przez nich na półmetku rywalizacji można określić nawet rezultatem ponad stan, biorąc pod uwagę okoliczności. Podczas rozgrzewki przed wyjściem na lód Madison odnowiła się kontuzja stopy, z którą borykała się w poprzednich miesiącach.

- Myślę, że biorąc pod uwagę potknięcie podczas rozgrzewki i ból, z którym brała udział Maddie, nasz wynik jest niewiarygodny - mówił jej partner, podkreślając, że następnego dnia staną na starcie drugiej części zawodów. Chock opisywała swoją kontuzję jako "zmianę chrzęstno-kostną".

- W stawie znajduje się luźny fragment kości, który właśnie jest teraz przytrzymywany przez chrząstkę. Kiedy tak się dzieje, nie czuję się zbyt dobrze - tłumaczyła. - Ale mam do czynienia z tym przez cały sezon, więc tak naprawdę nie jest inaczej. Zamierzam dalej robić to, co robię - powiedziała. 

W ich programie dowolnym do "Imagine" nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem. Podczas wejścia do kombinacji zahaczyli o swoje łyżwy, co skutkowało upadkiem i unieważnieniem elementu. W tej części rywalizacji mieli dwunastą notę, a w końcowej klasyfikacji dziewiątą.

- Nie wiem dokładnie, co się stało. W jednej sekundzie jeździliśmy płynnie i naprawdę dobrze, a w następnej błyskawicznie starałem się wstać. Takie rzeczy mogą się zdarzyć. Oczywiście żałujemy, że nie jeździliśmy lepiej. Byliśmy w stanie zrobić o wiele więcej, ale takie rzeczy po prostu się zdarzają - mówił Bates.

Olimpijska nagroda

Po nieudanych igrzyskach w Pjongczangu Chock i Bates postanowili dokonać znaczących zmian w swoim życiu. Amerykanie przenieśli się do ośrodka treningowego w Montrealu, gdzie rozwijali się pod skrzydłami Marie-France Dubreuil, Patrice Lauzona i Romaina Haguenauera. To właśnie ta trójka pomogła im w osiąganiu kolejnych sukcesów i współpracuje z nimi aż do dziś. Po zmianie trenerów tancerze dwukrotnie zwyciężyli w Mistrzostwach Czterech Kontynentów i kontynuowali występy na poziomie ścisłej światowej czołówki.

Przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie Chock i Bates byli w gronie faworytów - nawet jeśli nie do złota, to można było zakładać, że para będzie walczyła o czołowe miejsca. Podkreślali jednak, że przed wyjazdem do Chin nie czują presji.

- Nie czujemy, że musimy tam jechać i nadrabiać wszystko, co wydarzyło się w przeszłości - mówił Bates. - Myślę, że poprawa, którą osiągnęliśmy i sukcesy, jakie odnieśliśmy w ciągu ostatnich trzech i pół roku... już był takim osiągnięciem, że cokolwiek się wydarzy w Pekinie, będziemy czuć, że było warto.

Swój występ na imprezie czterolecia zaczęli od rywalizacji drużynowej. W tańcu rytmicznym w barwach Stanów Zjednoczonych jechali Madison Hubbell i Zachary Donohue, ale w drugiej części rywalizacji par tanecznych zostali oni zastąpieni przez reprezentacyjnych kolegów. Ci wspięli się na wyżyny możliwości, zajmując w swojej kategorii pierwszą lokatę. To znacząco pomogło amerykańskiej drużynie, która finalnie sięgnęła po srebrne medale. Przy swojej odpowiednio trzeciej i czwartej próbie Chock i Bates wreszcie spełnili swoje marzenia o olimpijskim krążku.

Niewiele do powtórzenia tego osiągnięcia brakowało im podczas rywalizacji indywidualnej. Po tańcu rytmicznym zajmowali niesatysfakcjonujące ich miejsce tuż za podium. - Byłem trochę rozczarowany, kiedy zobaczyliśmy wyniki - powiedziała Chock. - Był nieco niższy, niż się spodziewaliśmy i musimy przyjrzeć się wynikom i zobaczyć, gdzie straciliśmy punkty - kontynuowała. 

"Jesteśmy dumni, że w pewien sposób popychamy ten sport"

- Mamy mieszane uczucia co do występu - przyznawał Bates. - Przeważnie było naprawdę dobrze. Naprawdę chcieliśmy się dobrze bawić i pokazać ten wyjątkowy program, tę nowoczesną muzykę. Popełniliśmy przynajmniej jeden mały błąd, który prawdopodobnie kosztował nas kilka punktów. To jeszcze nie koniec. Mamy wspaniały taniec dowolny, na który czekamy - mówił. Ich dłuższa choreografia w poprzednim sezonie to nawiązanie do motywów międzygwiezdnych z akcentami modernistycznymi. - Jesteśmy dumni, że w pewien sposób popychamy ten sport do przodu i wyróżniamy się z tłumu - podkreślał znaczenie ich układu Bates. - Naszym celem jest rozszerzenie sportu i przyciągnięcie nowych fanów, a także, miejmy nadzieję, zainspirowanie ludzi do wzięcia udziału w treningach na lodzie i marzenia o tym, by kiedyś być na igrzyskach olimpijskich.

Taniec dowolny jednak nie okazał się wystarczający, by dać im olimpijskie podium. W nim także uplasowali się na czwartej lokacie, kończąc zmagania tuż za podium. Bezpośrednio wyprzedzili ich koledzy z amerykańskiej drużyny, także trenujący w ośrodku w Montrealu, Hubbell i Donohue. - W tej chwili cała adrenalina opuszcza moje ciało. Zaczynam czuć się wyczerpana i zmęczona, ale dzisiejszy występ był bardzo ekscytujący. I jestem naprawdę dumna z Evana i z tego, jak sobie zaufaliśmy i jaką wykonaliśmy pracę - komentowała Chock.

Jeszcze jeden brąz

Sezon olimpijski amerykańskiej pary zwieńczyły mistrzostwa świata w francuskim Montpellier, które zakończyli z kolejnym sukcesem. Po świetnych występach udało im się zająć trzecią pozycję, dzieląc podium z dwoma innymi parami z Montrealu - Gabriellą Papadakis i Guillame Cizeronem oraz Madison Hubbell i Zachary`m Donohue. - To było marzenie, aby móc podzielić się tym podium z naszymi kolegami z treningu i wrócić na podium po bardzo, bardzo długim czasie - mówił Bates, który wrócił z Madison na podium czempionatu po sześciu latach.

- To był jeden z najlepszych tłumów, przed którymi kiedykolwiek jeździliśmy. Nie pamiętam tak pełnej widowni - może trzy, cztery lata temu - podczas imprezy tanecznej na lodzie. Oczywiście entuzjazm do tej dyscypliny wynika z tego, co Gabby i Guillaume osiągnęli. Jesteśmy tak podekscytowani, że możemy wejść na lód i po prostu zanurzyć się w tej energii - wspominał dalej Evan.

Miłość nie tylko do łyżwiarstwa

Poza dopracowanym strojami, nad którymi czuwa Madison, i nowatorskimi dla tej dyscypliny stylami choreografii, taniec amerykańskiego duetu to także widoczna między nimi chemia. Para po raz pierwszy poszła na randkę 2008 roku. Od 2016 roku Chock i Bates są w związku, co ogłosili rok później. Jak mówią w wywiadach na ten temat, to Evan zrobił pierwszy krok.

W czerwcu, po swoim pierwszym olimpijskim medalu, ogłosili swoje zaręczyny. Trenujący w jednym klubie od początku czuli między sobą chemię, która potem pomogła im w tworzeniu choreografii i ulepszeniu ich współpracy.

- Przez lata po spędzeniu razem tak długiego czasu na lodzie, a potem poza nim, w pewnym sensie wychwytujesz niuanse drugiej osoby i rozumiesz, co sprawia, że ​​się poruszają lub w jakim są nastroju, po prostu widzisz to w ich mowie ciała. Jest to bardzo pomocne, gdy chcemy zaoszczędzić energię i po prostu włożyć wszystko w nasz trening - mówił Bates.

- Nauczyliśmy się tak wiele jeżdżąc na łyżwach i doświadczając tak wielu lepszych i gorszych momentów, że znaleźliśmy tak głębokie wsparcie dla siebie nawzajem i komunikację, nad którą nadal pracujemy i wspieramy w naszym sporcie - kontynuowała Chock.

- I tak bardzo pomogło naszemu związkowi, że wyciągnęliśmy te lekcje i potrafiliśmy radzić sobie z tego rodzaju stresem, presją i podekscytowaniem - kontynuowała łyżwiarka.

Oboje zaznaczają, że miłość do sportu pomaga im w wypełnianiu ich relacji. Tak samo, jak dopełniają się w życiu, tak robią to też na lodowisku. - Pod wieloma względami się różnimy. Uważam, że im dłużej jesteśmy ze sobą, tym bardziej te podziały trochę zanikają. Dzielimy wiele tych samych myśli i tej samej intuicji - podkreślał Bates, na co jego partnerka dodała: - Pomagamy sobie nawzajem w wypełnianiu luk.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Madison Chock (@chockolate02)

Madison Chock i Evan Bates nie planują jeszcze sportowej emerytury. Póki co przed nimi przygotowania do kolejnego sezonu, w którym będą mogli powalczyć o czwarty w historii wspólnych startów medal. Kiedy jednak dojdą do końca zawodowej kariery planują swój wielki moment... - Kiedy zdecydujemy się przejść na emeryturę, na pewno czeka nas wielka uroczystość. I prawdopodobnie może to oznaczać ślub i wesele - zakończyła Chock.

Źródło: people.com, elle.com, latimes.com, goldenskate.com

(Aleksandra Kuzioła)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%