Zamknij

Zdobyli jedyne medale, zostali zapomniani. "Był jednym z najlepszych bobsleistów swoich czasów"

07:58, 24.05.2022 Aleksandra Kuzioła
Skomentuj

Mimo dziewięćdziesięcioczteroletniej historii występów w zimowych igrzyskach olimpijskich udało im się zdobyć zaledwie jeden krążek. Tego sukcesu nie byłoby, gdyby pewnego dnia bramkarz podrzędnego rumuńskiego klubu nie postanowił spróbować swoich sił w bobslejach...

Screen - YouTube

Szczęśliwe bobsleje

Rumunia zadebiutowała na zimowych igrzyskach olimpijskich podczas drugiej w historii edycji światowego czempionatu. Wysłała do szwajcarskiego Sankt Moritz dziesięciu swoich reprezentantów. Początkowo próżno było jednak rozglądać się za sukcesami tego kraju na arenie międzynarodowej podczas zimowej rywalizacji. Do 1964 roku włącznie rumuńscy letni olimpijczycy zgromadzili czterdzieści jeden krążków. Ci zimowi wciąż nie mieli na swoim koncie ani jednego.

Najbliżej byli w roku 1932. Cztery lata po swoim debiucie Rumunia wysłała do Lake Placid czterech swoich reprezentantów - bobsleistów. Startowali zarówno w rywalizacji dwójek, jak i czwórek. Właśnie ta pierwsza odsłona olimpijskiej walki o medale była dla nich najbardziej udana. Alexandru Papana i Dumitru Hubert po pierwszym ślizgu zajmowali dopiero siódmą lokatę, ale w kolejnych przesunęli się w górę tabeli. Finalnie uplasowali się na czwartym miejscu, tuż za podium. Przegrali tylko z trójką medalistów - dwoma zespołami ze Stanów Zjednoczonych i jednym ze Szwajcarii. 

Kolejne lata nie przybliżały Rumunów do historycznego sukcesu. W 1960 roku w Squaw Valley na starcie zabrakło reprezentantów tego kraju. Do rywalizacji wrócili cztery lata później w Innsbrucku. A gdy w 1968 roku zimowe igrzyska olimpijskie powróciły do Francji, dwóm rumuńskim zawodnikom udało się na zawsze zapisać na kartach historii. 

Historyczny brąz

Do Grenoble Rumunia wysłała trzydziestu swoich reprezentantów w pięciu dyscyplinach, w tym sześciu bobsleistów. Na starcie rywalizacji dwójek stanęły dwa rumuńskie duety. Romeo Nedelcu i Gheorghe Maftei nie ukończyli jednak rywalizacji. Ich reprezentacyjni koledzy, Ion Panturu i Nicolae Neagoe prezentowali się z kolei nadzwyczaj dobrze. Po pierwszym ślizgu zajmowali drugie miejsce, przegrywając tylko z Eugenio Montim i Luciano de Peolisem, reprezentującymi Włochy. W dwóch kolejnych ślizgach przesunęli się jednak znacząco w dół, plasując się odpowiednio na szóstej i siódmej lokacie. 

Finalnie udało im się jednak awansować na trzecią lokatę i zdobyć historyczne dla ich kraju, brązowe medale z czasem 4:44.46. Rumunom udało się wyprzedzić znacznie silniejsze załogi. Chociażby Austriaków - mistrzów świata w dwójkach z roku 1967 i członków srebrnej czwórki z igrzysk 1964. Czy Brytyjczyków - mistrzów olimpijskich z Innsbrucka, którzy w Grenoble zajęli dopiero piąte miejsce.

Rumuni byli o krok od tego, by z Grenoble wywieźć nie jeden, a dwa medale w rywalizacji bobslejów. W rywalizacji czwórek na starcie stanęli ponownie Ion Panțuru i Nicolae Neagoe. Z nimi w czwórce wystartowali Petre Hristovici i Gheorghe Maftei. Po pierwszym ślizgu rumuńska ekipa była dopiero szósta, ale dobry drugi przejazd pozwolił im na zajęcie w nim wysokiej, trzeciej lokaty. Ze względu na odwilż na torze rywalizacji została zakończona już na tym etapie. Rumuńska czwórka przegrała o zaledwie 0,1 sekundy ze Szwajcarami, kończąc olimpijską walkę tuż za podium.

Od piłki nożnej

Gdy Ion Panțuru zaczynał swoją przygodę ze sportem, nie miał jeszcze nic wspólnego z bobslejami. Urodzony w Comarnicu sportowiec jako swoją pierwszą dyscyplinę wybrał piłkę nożną. Rumun był bramkarzem najpierw w Tractorul Brasov, a następnie w Carpati Sinaia. Zaczynał z nią w dywizji B, by potem zaliczyć awans do wyższej klasy rozgrywkowej. 

Wszystko zmieniło się jednak w 1957 roku. Podczas zimowej przerwy między sezonami trener drużyny z Sinai, a równocześnie przyjaciel Penturu zaproponował mu, by wybrał się z nim na trening do siedziby sekcji bobslejowej klubu. Jej zawodnicy na obozie treningowym przygotowywali się do startu w mistrzostwach kraju. - Zostałem tam przez tydzień, wykorzystując fakt, że była dłuższa przerwa w piłce nożnej. Na zakończenie zawodów zorganizowano Youth Cup , w którym również brałem udział. O dziwo wygrałem zawody - wspominał zawodnik, który miał już wówczas dwadzieścia cztery lata.

Po udanym debiucie w zawodach amatorskich Panțuru wziął udział w krajowym czempionacie. A na nim drużyna, której był członkiem, zajęła zaskakujące trzecie miejsce. - Bardzo podobała mi się prędkość, dawała mi adrenalinę, której tak bardzo potrzebowałem - mówił po latach Panțuru, wspominając swoje pierwsze chwile z nową dyscypliną.

Jego postawa zaskoczyła trenerów, dzięki czemu szybko stał się jednym z czołowych zawodników w drużynie. To pozwoliło mu na debiut na arenie międzynarodowej. W niej właśnie rywalizując ze sportowcami z całego świata w kolejnych latach zdobył swój bogaty sportowy dorobek.

Zaginiony medal

W swoim debiucie na mistrzostwach Europy Panțuru zajął szóste miejsce, ale już w 1967 roku sięgnął po swój pierwszy krążek imprezy tej rangi. Po latach wspominał starty w Innsbrucku nie tylko przez pryzmat dwóch zdobytych tam medali (złota w czwórkach i srebra w dwójkach). - Pamiętam, że w Ignis, gdzieś niedaleko Innsbrucka, zacząłem rywalizację o czwartej rano. Tak to się wtedy robiło, bo nie było sztucznego lodu. Dzień był gorący, więc musieliśmy rywalizować w nocy - opowiadał. Łącznie przez całą swoją karierę Ion zgromadził na swoim koncie siedem krążków Mistrzostw Europy - dwa złote, cztery srebrne i jeden brązowy.

Rumun to także dwukrotny medalista mistrzostw świata. Oba krążki zdobył z Dumitrem Focşeneanu, najpierw sięgając po srebro w 1969 roku, a następnie po brąz cztery lata później. Po zdobyciu pierwszego medalu mistrzostw świata Panțuru był bliski utracenia go na zawsze. Bobsleista zostawił krążek w taksówce, którą jechał na lotnisko. Dopiero po czterdziestu latach amerykańska rodzina odkryła kawałek metalu w swoim garażu i zwróciła go pierwotnemu właścicielowi. 

Po wycofaniu się z uprawiania sportu Panțuru pełnił rolę trenera kolejnych pokoleń rumuńskich bobsleistów. Zmarł w styczniu 2016 roku w wieku osiemdziesięciu jeden lat. - Był jednym z najlepszych bobsleistów swoich czasów. Miał niezwykłą rękę do tego sportu i był niesamowicie profesjonalny - wspominał swojego dawnego kolegę Focşeneanu. 

Nadzieja na więcej

Spośród wszystkich swoich medali Panțuru za najcenniejszy uważał jednak ten przywieziony z igrzysk olimpijskich. Rumun startował w imprezie czterolecia czterokrotnie, aczkolwiek tylko raz udało mu się uplasować w pierwszej trójce. Gdy Ion sięgał po brąz w Grenoble, nie spodziewał się, że na tak długo pozostanie to jedyny krążek rumuńskich sportowców w zimowej edycji czempionatu. 

Za życia podkreślał, że chciałby, aby jego osiągnięcia były rodzajem inspiracji dla kolejnych pokoleń zawodników. - Nie chcę pozostawić moich medali jako legendy, chcę, aby zawodnicy, którzy przyjdą po mnie, prześcignęli mój występ. Byłbym szczęśliwy, widząc ich teraz na igrzyskach olimpijskich z dobrymi wynikami. Mój występ się skończył i muszą ciężko pracować, aby uzyskać świetne wyniki - zaznaczał. 

Równocześnie Panțuru dzielił się z mediami smutną refleksją na temat rozwoju dyscypliny w kraju. - Zainteresowania sportami zimowymi już nie ma, ich popularności całkowicie brakuje w mediach, sprzedaje się tylko piłkę nożną. Nikt już nie pamięta mnie i moich medali! - mówił rozgoryczony. Bobsleista zauważał, że zainteresowania jego osobą nie było nawet ze strony rodzimej federacji, która nie zaprosiła go do godzinnego udziału w igrzyskach w Vancouver czy w Soczi. - Myślę, że zasłużyłem na to, bo zrobiłem coś dla rumuńskiego sportu!

Choć żal Panțuru uderzał głównie w działania federacji już po zakończeniu przez niego sportowej kariery, Dumitru Focșeneanu opisywał, że czasy, gdy obaj aktywnie uprawiali sport, też nie były dla nich kolorowe. Rumuńscy bobsleiści nie byli w pełni zawodowcami. Formalnie byli zatrudnieni w Zakładzie Mechaniki Precyzyjnej Sinaia. - Kiedy byliśmy na zawodach, otrzymywaliśmy wynagrodzenie od federacji. W przeciwnym razie szliśmy do pracy na cztery godziny, a potem na trening - mówił Focșeneanu. Premie za pierwsze sukcesy nie były wysokie. - Po zdobyciu srebrnego medalu w Lake Placid w 1969 roku otrzymaliśmy premię, za którą wszyscy poszliśmy świętować w Melody Bar w Bukareszcie.

Ostatni świadek

Po śmierci Panțuru Nicolae Neagoe jest jedynym żyjącym rumuńskim medalistą zimowych igrzysk olimpijskich. W 2018 roku z okazji jego siedemdziesiątych siódmych urodzin odwiedzili go młodzi zawodnicy, przyszli reprezentanci kraju. Jak opisywały wówczas stan medalisty jego krajowe media, Neagoe musi poruszać się na wózku inwalidzkim po amputacji stopy. Rumun choruje na cukrzycę, a także ma połowiczny niedowład po udarze mózgu.

Ale to on jest obecnie jedynym świadkiem historycznej chwili sprzed ponad pięćdziesięciu lat. - Czuliśmy, że naszym obowiązkiem jest wykonanie tego małego gestu, aby uczcić wielkiego mistrza. Dla nas jest on przykładem, cieszymy się jego radą i staraliśmy się poprzez nasz gest zrekompensować w jak największym stopniu fakt, że jedyny żyjący Rumun będący medalistą zimowych igrzyskach olimpijskich nie jest należycie doceniany - mówili młodzi sportowcy, którzy z okazji urodzin wysłuchali opowieści Neagoe.

On też zaczynał od innych dyscyplin - piłki nożnej i zapasów, ale to właśnie bobsleje dały mu największą satysfakcję. Przygodę ze sportem zimowym rozpoczął od wywalczonego w 1966 roku tytułu mistrza kraju, a rok później stał już na najwyższym stopniu podium mistrzostw Europy w czwórkach, dzieląc ten sukces między innymi z Panțuru. Wraz z Ionem zdobyli podczas tej samej edycji imprezy srebrny krążek. Jednak jak sam podkreśla, jego największym sportowym osiągnięciem był start na igrzyskach olimpijskich i wywalczony na nich brąz.

Narodowy sukces

Po olimpijskim sukcesie Panțuru i Neagoe zyskali popularność w Rumunii. - Zostaliśmy przyjęci w kraju z wielką pompą, chociaż się tego nie spodziewaliśmy. Na lotnisku powitało nas wiele osób, zwykłych ludzi, którzy przyszli nas zobaczyć - wspominał Ion. - Medal igrzysk olimpijskich wiązał się z obniżką podatku od wynagrodzeń o pięćdziesiąt procent. Miałem prawo do dodatkowego pokoju bez płacenia za nadmiar powierzchni - komentował.

Z czasem jednak wszyscy zapomnieli o dwóch bohaterach, którzy wywalczyli dla swojego kraju debiutancki krążek. - Nikt już nie pamięta o tym medalu - mówił ze smutkiem Ion Panțuru, którego doceniono, nadając mu obywatelstwo honorowe trzech miast - jego rodzinnego Comarnic, Sanai, gdzie pierwszy raz spotkał się z bobslejami, oraz Busteni, w której mieszkał w ostatnich latach swojego życia z dala od zgiełku. - Tutejsi mieszkańcy to wyjątkowi ludzie, których naprawdę doceniam i którzy zawsze byli przy mnie Tylko oni mnie pamiętają. Docenili moją pracę jako sportowca i uczynili mnie Honorowym Obywatelem. - podsumował najlepszy rumuński bobsleista po otrzymaniu honorowego obywatelstwa Busteni.

Panțuru wspominał, że chciał dać swój medal Szwedom w zamian za dwie odznaki. Finalnie się na to nie zdecydował, dzięki czemu w rumuńskich rękach pozostało jedno z dwóch jedynych materialnych świadectw największego zimowego sukcesu w historii startów Rumunów na igrzyskach olimpijskich. Choć od rywalizacji w Grenoble minęły pięćdziesiąt cztery lata, Rumunia wciąż pozostaje z tylko jednym krążkiem na koncie. A ZIO w Pekinie nie dały nadziei na to, by w najbliższym czasie ten rezultat poprawić. Choć w bobslejach wystąpiły cztery rumuńskie zespoły, wszystkie zakończyły rywalizację w drugiej dziesiątce.

Źródło: gsp.ro, fanatik.ro, sportrevolution.ro, historia.ro, campinatv.ro

(Aleksandra Kuzioła)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%