Ostatnie krytyczne słowa Adama Małysza o Alexandrze Stoecklu wywołały burzę w środowisku narciarskim. Prezes PZN główną odpowiedzialnością za słabą dyspozycję polskich skoczków obarcza koordynatora ds. skoków i kombinacji norweskiej. Ten nie chce komentować sprawy zanim nie porozmawia z Małyszem. W dyskusję włączył się również Apoloniusz Tajner.
Alexander Stoeckl przez 13 lat ze spektakularnymi sukcesami prowadził reprezentację Norwegii. Za jego czasów jasno rozbłysły gwiazdy takich zawodników, jak: Kenneth Gangnes, Daniel Andre Tande, Andreas Stjernen, Johann Andre Forang, Anders Fannemel. W sierpniu ubiegłego roku Stoeckl zaliczył transfer do PZN – transfer, który odbył się w cieniu skandalu, bowiem Norwegowie w trakcie sezonu 2023/2024 domagali się natychmiastowej zmiany trenera powołując się na problemy dotyczące stylu zarządzania kadrą i relacji z zawodnikami. Na zatrudnienie Stoeckla w polskim sztabie nalegał obecny trener polskiej kadry, Thomas Thurnbichler, który w rodaku widział partnera do budowy i rozwoju systemu szkolenia sportowców.
Jak się okazuje, prezes PZN nie jest zadowolony z pracy koordynatora ds. skoków i kombinacji norweskiej. W programie „Trzecia seria” nadawanym w TVP Sport Małysz krytycznie wypowiedział się o roli Stoeckla w kontekście formy polskich skoczków, którzy w tym sezonie – z wyjątkiem Pawła Wąska – spisują się poniżej oczekiwań.
- Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Oczywiście, że zrobił i robi wiele dobrego, ale liczyłem na więcej. Alex ciągle nas uspokaja, mówi, że musimy dać mu czas, ale tego czasu już nie ma. Już połowa zimy minęła. Nie widzimy żadnego postępu – mówił prezes PZN na antenie TVP Sport.
Sam Stoeckl pozostaje powściągliwy w obliczu krytycznych słów pod swoim adresem. - Będę musiał porozmawiać z Adamem. Dla mnie to ważne, żeby mieć bardzo dobre relacje i z Małyszem, i z całą polską federacją. Dlatego najpierw porozmawiam z prezesem, a później z mediami – powiedział Sportowym Faktom WP.
Słowa Małysza odbiły się tak dużym echem, że do dyskusji postanowił się były trener Małysza, a także jego poprzednik na stanowisku prezesa PZN, Apoloniusz Tajner. Według niego Austriak niezasłużenie został obarczony odpowiedzialnością za słabą dyspozycję polskiej ekipy. Tajner podkreślił również, że podejście Stoeckla jest zrozumiałe, a jego rola w sztabie biało-czerwonych jest bardzo istotna, mimo braku odzwierciedlenia w wynikach.
- Dobrze, że Stoeckl jest blisko kadry. Na pewno widać go tam wyraźniej niż przy budowaniu polskich skoków, ale żeby to robić, trzeba najpierw w ogóle poznać cały nasz teren, naszą mentalność i całą masę rzeczy. Cały okres przygotowawczy odbył się jeszcze bez jego doradztwa. A Thurnbichler bardzo zyskał, że Stoeckl jest w pobliżu, bo ma z kim konsultować i podejmować decyzje – powiedział Tajner w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
Niektórzy w słowach Małysza dopatrywali się zapowiedzi ewentualnego zakończenia współpracy ze Stoecklem. W tym temacie Tajner również ma inne zdanie. - Traktuję to jako drobną uwagę. Uważam, że nie można obciążać go za wszystko, bo miał za mały wpływ w okresie przygotowawczym, a to jest kluczowy moment. W zimie jeździ się z zawodów na zawody i stan przygotowań skoczków jest odzwierciedleniem tego, co robili od wiosny do jesieni – stwierdził były prezes PZN.
Bez względu na to, czy Małysz i Stoeckl dojdą do porozumienia, nie wpłynie to drastycznie na dyspozycję polskich skoczków w powoli dobiegającym końca sezonie. Systemu rozwoju młodych talentów zaniedbywanego przez lata w pół roku na nogi nie postawi nawet taki "magik" jak Alexander Stoeckl. Pozostaje wierzyć, że nieporozumienia w PZN nie pogorszą i tak osłabionego już morale ekipy biało-czerwonych, a władze skupią się na wspieraniu talentów, zamiast na przepychankach słownych i wzajemnym przerzucaniu się odpowiedzialnością.
Źródło: TVP Sport/Przegląd Sportowy/Dagbladet.no/Sportowe Fakty WP/informacja własna
0 0
Dobre podsumowanie👍👍