Skoki narciarskie to dyscyplina rozwijająca się. W wielu krajach konkursy skoków zbierają rekordową widownię. Mimo wszystko w większości z nich jest to w dalszym ciągu sport niszowy. Nie inaczej jest również w Japonii. Dość osobliwym wyznaniem na Twitterze podzielił się ostatnio wchodzący na salony - Ren Nikaido.
?php>?php>
?php>
Screen- YouTube?php>
Szokujące wyznanie?php>
- Za każdym razem, kiedy pytają mnie o zawód, ukrywam fakt, że skaczę na nartach - przyznał na Twitterze letni zwycięzca z Rasnova.
?php>Dlaczego zatem sportowiec z czołowej skokowej nacji musi wypowiadać takie słowa?
?php>Nie od dziś wiadomo, że skoki narciarskie to dyscyplina popularna w zaledwie kilku krajach. Mowa tu o Polsce, Słowenii, Niemczech, Austrii czy Norwegii. To właśnie w tych krajach skoczkowie narciarscy cieszą się ogromną popularnością. W skali globalnej wygląda to już dużo gorzej.
?php>Poruszając wątek Japonii, na pierwszy rzut oka rzucają się ogromne różnice w zarobkach, względem innych dyscyplin. Ryoyu Kobayashi za ubiegłoroczne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej zgromadził "zaledwie" milion czterysta tysięcy, w przeliczeniu na złotówki. Dla porównania, tenisistka Naomi Osaka w swoim najlepszym w karierze 2019 roku, zebrała łącznie ponad 37 milionów dolarów, czyli blisko 180 milionów złotych. Różnica zatem jest kolosalna. Jednak co innego popularność, a co innego zasobność portfela.
?php>?php>
Jeszcze nie tak dawno skoki w Japonii porywały tłumy?php>
Japońskie skoki z pewnością pamiętają wielkie sukcesy Kazuyoshiego Funakiego czy Masahiko Harady. Podczas olimpijskiej rywalizacji w Nagano w 1998 roku, kiedy ten pierwszy zdobywał indywidualnie złoty i srebrny medal, a następnie triumfował wraz z kolegami z drużyny, trybuny wręcz pękały w szwach.
?php>?php>W kolejnych latach niestety zainteresowanie słabło. Dlaczego tak się stało, nie wie nikt. Pucharowe konkursy w Sapporo oglądała bowiem garstka ludzi, z czego większość stanowili głównie... Polacy.
?php>?php>
Co zatem poszło nie tak? Nie można mówić o braku sukcesów?php>
Na pierwszy rzut oka za przyczynę takiego stanu rzeczy można by wskazać słabe wyniki japońskich sportowców. Tak jednak zdecydowanie nie jest. Po złotej erze z przełomu wieków z dobrej strony pokazywali się choćby Noriaki Kasai, czy Daiki Ito. Ten drugi na Okurayamie wygrywał dwukrotnie - dzień po dniu w sezonie 2011/12. Doświadczony Kasai zresztą w zawodach u siebie w kraju łącznie triumfował aż sześć razy.
?php>Kiedy wydawało się jednak, że Kraj Kwitnącej Wiśni nie doczeka się tak szybko skoczka ze światowego topu, pojawił się Ryoyu Kobayashi. 26-latek do światowej czołówki dostał się w sezonie 2018/19, zdobywając swoją pierwszą w karierze Kryształową Kulę. Rywalizacja na domowej skoczni nie ułożyła się jednak do końca po jego myśli - był piąty oraz trzeci. Na najniższym stopniu podium stanął także sezon później. Widownia, podobnie jak w poprzednich latach, również nie powalała.
?php>?php>Nie zapominajmy również o wielkiej Sarze Takanashi, która przez lata dominowała w kobiecych skokach narciarskich. Takie liczby jak 63. pucharowe zwycięstwa i sto trzynaście miejsc na podium z pewnością powinny robić wrażenie. Na ten moment jej rodacy są jednak innego zdania.
?php>W kolejnych latach konkursów w Sapporo nie organizowano z powodu pandemii. Zawodnicy powrócą jednak do rywalizacji w Azji w sezonie 2022/23. Kobayashi pojawi się tam już jako dwukrotny zwycięzca Pucharu Świata, a także złoty i srebrny medalista olimpijski. Czy bogaty już arsenał osiągnięć klubowego podopiecznego Matjaza Zupana przyciągnie Japończyków na widownie?
?php>?php>
Sukcesy Kobayashiego ponownie rozpalą iskrę??php>
Patrząc na zainteresowanie tamtejszych mediów, widać jednak delikatny progres, względem poprzednich lat. Japońskie stacje telewizyjne dużo więcej czasu poświęcają skokom narciarskich.
?php>
?php>?php>北海道でも?#teamtakucup pic.twitter.com/kkjWhJJ5f3
?php>- 竹内択 (@Taku_Takeuchi) October 17, 2022
Przypominamy, że pucharowa rywalizacja w Sapporo odbędzie się w dniach 20-22 stycznia 2023 roku.
?php>źródło: twitter
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz