Po życiowym starcie w Pucharze Świata Joanna Jakieła mówi z niespotykaną dotąd pewnością. Opowiada o przełomie, który pozwolił jej znów cieszyć się biathlonem, o emocjach wywołanych komentarzem o „składzie rezerwowym” i o tym, jak zmienia się jej myślenie w roku olimpijskim. „Nie rozumiem tego!” – przyznaje, odnosząc się do słów eksperta.
Maciej Tryboń (sportsinwinter.pl): Joanna, gratulacje! Świetny weekend za Tobą. Chciałbym zapytać, jak tak dobry start w Pucharze Świata wpływa na Twoje plany na ten sezon? Czy te cele się zmieniają? Świetny występ w mikście i szóste miejsce – życiówka!
Joanna Jakieła: Cele się nie zmieniają – miałam ambitne plany na ten sezon. Jednak wcześniej nie czułam takiej pewności siebie. Myślę, że te występy pokazały mi, że mogę rywalizować z najlepszymi zawodniczkami. Na pewno dodały mi pewności siebie. Teraz jeszcze więcej czerpię radości z tych startów. Wiadomo, że kiedy nie miałam formy w zeszłym roku, każdy start był wyzwaniem. Teraz jest po co startować – podchodzę do tego z większą radością i nie mogę się doczekać kolejnych zawodów. Przy okazji chciałabym bardzo podziękować naszym serwismenom – robią świetną robotę, przygotowując narty na najwyższym poziomie. Bez ich pracy te wyniki byłyby niemożliwe!
Oczywiście celem są igrzyska olimpijskie. Czy ten świetny wynik sprawia, że z większymi nadziejami podchodzisz do kolejnych startów przed zmaganiami we Włoszech?
Tak naprawdę wcześniej nie myślałam o igrzyskach olimpijskich, ponieważ dopiero teraz mamy kwalifikacje. Celem na ten sezon było przede wszystkim się na nie zakwalifikować, żeby móc tam pokazać dobry wynik. Myślę, że teraz mogę przestać myśleć o samych kwalifikacjach, tylko skupić się na przygotowaniach do igrzysk. Mam nadzieję, że tam uda mi się powtórzyć dobry wynik.
Chciałbym zapytać o start w mikście. Jak zareagowałaś na to, że ekspert w studiu nazwał was składem rezerwowym (Joanna Jakieła, Wojciech Skorusa), a tymczasem pokazaliście się ze świetnej strony i osiągnęliście wynik powyżej oczekiwań?
Szczerze mówiąc, nie rozumiałam tego stwierdzenia o "składzie rezerwowym". To był przecież początek sezonu - nikt nie znał naszych możliwości, nie wiedział, jak przepracowaliśmy lato, jak jesteśmy przygotowani, czy nastąpiła jakaś poprawa. A już na początku sezonu zostaliśmy nazwani rezerwowymi.
Może bardziej przeżyła to moja rodzina - dzwonili do mnie po starcie i mówili, że było im przykro słyszeć takie stwierdzenia w studiu. Nie rozumiem, czemu z góry ktoś jest nazywany rezerwowym. Ciekawe, jak inni czuliby się w takiej sytuacji.
Całe szczęście dowiedziałaś się o tym dopiero po starcie.
Cieszę się, że dowiedziałam się później. Nie wiem, czy wybiłoby mnie to z rytmu przed startem - mam nadzieję, że nie, bo nie powinniśmy się skupiać na takich rzeczach. Bardziej mnie zabolała reakcja rodziny. Wiadomo, że kiedy jest się sportowcem, bardziej boli nas to, jak rodzina to przeżywa, niż same komentarze.
Chciałbym zapytać o niedawne zmiany w składzie - do kadry wraca Monika Hojnisz-Staręga. Czy dla was coś się zmienia? Czy generuje to jakiś stres, szczególnie w sezonie olimpijskim?
Stresu to nie generuje. Wiadomo, że nie mamy wpływu na decyzje, kto będzie biegał w sztafecie. Oczywiście wszyscy chcemy mieć jak najlepszą sztafetę. Cieszę się, że Monika dostaje szansę, ale równocześnie trzymam kciuki za dziewczyny, które pojechały teraz na IBU Cup - mam nadzieję, że szybko wrócą.
Fajnie, że Monika jest z nami i będzie w sztafecie. Trochę smutno, że dziewczyny wyjechały - to jest taki dziwny okres, gdzie jednocześnie coś cieszy, a coś smuci.
Niestety takie są realia zmian w sporcie. Czy czujecie, że w zeszłym roku, gdy nie udało się zdobyć dziesiątego miejsca w Pucharze Narodów, to teraz przez mniejszą kwotę startową jest trochę szkoda tamtej sytuacji?
Sezon dopiero się rozpoczął, ale rzeczywiście zaczęły się problemy z miejscami startowymi. Chyba pierwszy raz w moim życiu mamy taki trudny rok, gdzie ciągle mówi się o kwalifikacjach, o zmianach w składzie. Startujesz, ale tak naprawdę możesz wypaść z kadry.
Mocno to odczuwamy - u nas brakuje piątego miejsca, tak samo u dziewczyn w IBU. Ktoś musi wracać do Polski. To bardzo ciężki okres dla nas wszystkich. Myślę, że te dwa dodatkowe miejsca startowe dużo by załatwiły – każdy mógłby się wykazać i mieć chłodniejszą głowę podczas startów.
Z jakim nastawieniem podchodzisz teraz do kolejnych startów Pucharu Świata po tych dobrych wynikach?
Jak już mówiłam - z większą pewnością siebie. Na pewno chciałabym się ustabilizować w formie. Wiem, że więcej siedzi we mnie mentalnie, bo potrafię dobrze strzelać i biegać - już się tak nie boję.
W zeszłym roku, mimo że lato było dla mnie najcięższe w życiu – naprawdę bardzo ciężkie przygotowania - nie czułam przez długi czas dobrej dyspozycji. Ale od kiedy stanęłam na nartach, poczułam, że jednak było dobrze przygotowane. Trzeba ufać trenerowi – okazało się, że wiedział, co robi.
Źródło: Informacja własna
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz