"Nie spełniam niczyich ambicji” - mówi Konrad Badacz, jeden z najbardziej obiecujących polskich biathlonistów. W rozmowie ze Sportsinwinter.pl opowiada o dorastaniu w sportowej rodzinie, presji nazwiska i przygotowaniach do igrzysk. Zdradza, dlaczego nie przepada za nartorolkami, jak wygląda współpraca z nowym trenerem Urošem Velepecem i co daje mu największą motywację: "Kiedy widzę tłumy kibiców, od razu biegnie się szybciej”.
Maciej Tryboń (sportsinwinter.pl): Jesteś związany z Karkonoszami i Jelenią Górą, stamtąd też pochodzisz. Pochodzisz z rodziny mocno związanej ze sportem, zwłaszcza z biathlonem. Jak zaczęła się Twoja przygoda z tą dyscypliną?
Konrad Badacz: Myślę, że to było trochę nieuniknione. Oboje moi rodzice uprawiali biathlon - osiągali sukcesy głównie na poziomie krajowym, zdobywali tytuły mistrzów Polski, choć mieli też starty międzynarodowe. Do tego mam siostrę, która również była mistrzynią Polski i startowała choćby na EYOF-ie. Więc można powiedzieć, że od małego byłem w tym sporcie. Ktoś mógłby pomyśleć, że typowo próbuję spełniać niespełnione ambicje rodziców, ale tak nie jest – robię to wyłącznie dla siebie. Oni po prostu zaszczepili we mnie pasję do sportu. No i na pewno to, że pochodzę z Karkonoszy – miejsca z długą tradycją biathlonową i świetnymi warunkami, a do tego otoczony wspaniałymi ludźmi na każdym etapie mojego dojrzewania – też miało ogromne znaczenie.
Muszę zapytać - czy trudno jest być synem prezesa Polskiego Związku Biathlonu? Czy to w jakikolwiek sposób Ci przeszkadza albo wpływa na Ciebie?
To pytanie słyszałem już wiele razy (śmiech). Myślę, że słowo „przeszkadza” byłoby przesadą, choć oczywiście nie jest to sytuacja idealna. Z drugiej strony, kiedy widzę, z jakimi trudnościami mierzy się moja mama w swojej pracy, to moje drobne problemy z tym związane wydają się niczym. Patrząc, jak walczy z tym wszystkim, co ją otacza, myślę sobie: „ja naprawdę nie mam się czym przejmować” – od razu jest mi lżej. Pozostaje mi brać z niej przykład, bo lepszego wzoru niezłomności wymarzyć sobie nie mogłem.
Zbliżają się igrzyska olimpijskie - trwa okres przygotowawczy. Jak oceniasz swoje przygotowania i w jakim miejscu sportowo jesteś obecnie? Masz jakieś konkretne cele na igrzyska i ten sezon?
Jeśli chodzi o cele, to nie będę zbyt oryginalny - chciałbym po prostu widzieć postęp i zajmować wyższe lokaty niż w poprzednim sezonie. Na igrzyskach chciałbym być w takiej formie, by móc poprawić swoje najlepsze wyniki z mistrzostw świata i wcześniejszych sezonów. Wiadomo, że różne rzeczy mogą się wydarzyć, ale dla mnie najważniejsze jest to, by być dobrze przygotowanym. A jeśli chodzi o obecny etap - jestem naprawdę zadowolony. Na każdym treningu widzę postęp, zarówno w bieganiu, jak i w strzelaniu. Coraz bardziej podoba mi się to, jak to wygląda. Ale ostatecznie wszystko zweryfikuje zima - kiedy spadnie śnieg i założymy narty, wtedy zobaczymy, jak to realnie wygląda.
Pierwszy kontakt ze śniegiem w tym sezonie już miałeś?
Tak, i to była czysta przyjemność! Uwielbiam bieganie na nartach i naprawdę czekam z niecierpliwością na prawdziwą zimę.
[FOTORELACJANOWA]747[/FOTORELACJANOWA]
Słyszałem, że za nartorolkami nie przepadasz...
To prawda (śmiech). Może wynika to z tego, że wielu zawodników w Polsce zaczyna swoją przygodę z narciarstwem właśnie od nartorolek, a ja miałem ten przywilej, że od dziecka trenowałem na śniegu. W moim regionie, w Jakuszycach stawiałem swoje pierwsze kroki na nartach - byłem naprawdę małym dzieckiem. Można powiedzieć, że „urodziłem się na nartach”, a biegu na nartorolkach zacząłem uczyć się dużo później i od zawsze miałem do tego pewien dystans.
Od tego sezonu współpracujecie z nowym trenerem, Urosem Velepecem. Jak układa się ta współpraca i czy, Twoim zdaniem, taka zmiana na rok przed igrzyskami to ryzyko?
Tak, zmieniliśmy trenera i współpraca układa się bardzo dobrze. W grupie panuje świetna atmosfera, wszyscy jesteśmy zadowoleni. Rzeczywiście, mamy małą rewolucję treningową - model treningu jest inny niż wcześniej. Czy to ryzykowne? W teorii tak, ale w naszej sytuacji niekoniecznie. Jesteśmy młodą reprezentacją, dla większości z nas to będą pierwsze igrzyska. Nie jedziemy tam walczyć o medale, tylko poprawiać swoje wyniki, więc nie postrzegam tego jako ryzyka, raczej jako szansę. Czy zmiana była konieczna - tego nie powiem, ale na pewno nie była błędem.
Pierwsze starty w Pucharze Świata masz już za sobą. Jak wspominasz debiut? Czy spotkanie z największymi gwiazdami było stresujące, czy raczej motywujące?
Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że będzie więcej stresu. Wydawało mi się, że samo znalezienie się obok tych wielkich nazwisk będzie robić ogromne wrażenie, ale kiedy już tam wystartowałem, wszystko przebiegło zaskakująco płynnie. Czułem się dobrze, szybko się w to wciągnąłem i bardzo mi się to spodobało.
A presja kibiców, trybuny, cała ta otoczka medialna - to Cię motywuje czy rozprasza?
Wręcz przeciwnie - działa na mnie pozytywnie. Uwielbiam, kiedy na starcie słychać doping i widać tłumy kibiców. To mnie napędza, a nie stresuje.
Czyli igrzyska też raczej będą dla Ciebie motywujące, a nie paraliżujące?
Myślę, że tak. Nie spodziewam się wielkiej różnicy pod względem atmosfery - w ostatnich latach startowaliśmy w miejscach, gdzie kibice tworzyli niesamowitą otoczkę, jak Oberhof, Nove Mesto czy Lenzerheide. Trudno będzie to przebić.
Wczoraj Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) potwierdziła, że rosyjscy i białoruscy sportowcy nie będą mogli wystartować na igrzyskach. Wasza federacja podjęła taką decyzję wcześniej. Uważasz, że to słuszna decyzja?
Tak, uważam, że to dobra decyzja. Nasza federacja zrobiła to szybciej i bardziej zdecydowanie. Widać, że FIS potrzebował trochę więcej czasu i nacisków środowiska, ale ostatecznie podjął właściwą decyzję. W pełni ją popieram.
[ZT]138914[/ZT]
A jakie masz sportowe marzenia? Gdzie widzisz siebie za dwa, trzy lata?
Nie mam jakichś nierealnych marzeń. Sam udział w igrzyskach to już spełnienie pierwszego etapu mojego sportowego celu. Oczywiście medal olimpijski to szczyt marzeń, ale patrząc bardziej realnie - chciałbym być zawodnikiem, który regularnie plasuje się w okolicach czołowej dziesiątki Pucharu Świata. To już byłoby coś wyjątkowego.
A czy miałeś jakiegoś sportowego idola w dzieciństwie? Kogoś, kto Ci szczególnie imponował?
Nie jednego. Dorastałem w sportowej rodzinie, więc od małego obserwowałem wielu sportowców. Podziwiałem i dalej podziwiam wielu z nich - zarówno z biathlonu, jak i z innych dyscyplin. To raczej taka mieszanka inspiracji, niż jedna konkretna osoba.
Źródło: Informacja własna
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz