?php>
Innowacje i zmiany w skokach to dość śliski temat. Ale chyba każdy zgodzi się, że próba systemu podzielenia skoczków na grupy po kwalifikacjach, który funkcjonował podczas trzech pierwszych konkursów Letniej Grand Prix w 2014 roku okazał się kompletną porażką. Jednak w tamtym czasie w Wiśle polscy kibice i tak mieli się z czego cieszyć.
?php>Zawody po raz kolejny rozegrano w strukturze czwartek-piątek-sobota. Ale ten system był zrozumiały, zupełnie inaczej niż w kontekście testowanej podczas LGP organizacji konkursu w podziale na 4 grupy. Tworzyły się one po wynikach kwalifikacji, w każdej było po 12 zawodników zgodnie z dość dziwnym i trudnym do wyjaśnienia schematem. Do drugiej serii konkursowej awansowało 6 najlepszych zawodników w grupie, a do końcowej noty zaliczano zarówno dwa skoki w konkursie jak i ten kwalifikacyjny.
?php>Wisła otwierała wtedy cykl Letniej Grand Prix po raz trzeci w historii. W kalendarzu po raz pierwszy zabrakło niemieckiego Hinterzarten, co prawdopodobnie sprawiło że to właśnie polska pozycja okazała się być wprowadzeniem do letniego sezonu na najwyższym poziomie w skokach. Po czwartku najlepszy w rywalizacji okazał się Słoweniec Peter Prevc - zwycięzca kwalifikacji. Najwyżej z Polaków w tamtym momencie plasował się Piotr Żyła, będąc na najniższym stopniu podium.
?php>Piątek był jednak dniem zupełnego odpoczynku od wszelkiego wyliczania i wysiłku spowodowanego wprowadzeniem wspomnianych nowinek. Piątek był dniem triumfu. Polacy po raz kolejny pokazali siłę w konkursie drużynowym, gdzie w składzie Maciej Kot, Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Kamil Stoch pokonali sensacyjnie świetnie dysponowanych Czechów oraz Austriaków. To był wielki dzień, jakim okazała się także sobota. Po pokonaniu wszelkich trudności ze zrozumieniem nowego systemu najlepszym zawodnikiem tego dnia i całej klasyfikacji zawodów okazał się Peter Prevc. Ale dla naszych kibiców nie było w tym nic smutnego - tuż za nim uplasował się zawodnik pochodzący właśnie z Wisły, czyli Piotr Żyła. Podium uzupełnił zwycięzca sprzed roku - Andreas Wellinger.
System testowany wtedy w Wiśle nie sprawdził się i nie przyjął. Był to jednak kolejny ciekawy akcent tej historii obiektu w historii w zasadzie całych skoków narciarskich. Podobnych smaczków nie brakuje z czego możemy być niezwykle dumni. W ciągu kolejnych lat zawody coraz bardziej rozkochują w sobie zarówno zawodników, jak i kibiców. Przynoszą też ogrom sukcesów Biało-Czerwonych - szczególnie w roku 2015, który opisany będzie w następnym artykule.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu sportsinwinter.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz