Zamknij

Steven Holcomb - ku pamięci

15:33, 06.05.2019 Adrian Gerula
Skomentuj

fot. ibsf.org

Nieustanna presja wyniku i oczekiwania rozbudzone dokonanymi osiągnięciami bywają ogromną psychiczną barierą dla sportowców. Dlatego też często niedoceniana osoba, jaką jest psycholog sportowy, stała się obecnie integralną częścią wielu sportowych teamów, w tym przedstawicieli sportów zimowych. Kibice skoków narciarskich mogą na przykład pamiętać Kamila Wódkę - dawniej przygotowującego mentalnie zawodników męskiej kadry A, obecnie pracującego z piłkarzami. Nie zawsze jednak praca ekspertów wystarcza...

Jaskrawym przypadkiem sportowca, który nie poradził sobie z narzucaną przez samego siebie presją, ale także z problemami zdrowotnymi, był jeden z najwybitniejszych amerykańskich bobsleistów w historii. Mowa tu o Stevenie Holcombie, pilocie złotej czwórki podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver (2010), brązowym medaliście w dwójkach i czwórkach z Igrzysk w Soczi (2014), czterokrotnym złotym medaliście mistrzostw świata (w 2009 i 2012, za każdym razem w Lake Placid).

Początkiem międzynarodowej kariery Holcomba, wtedy jeszcze rozpychającego bobslej, był rok 1998 - zastąpił wówczas kontuzjowanego członka amerykańskiej drużyny. Cztery lata później został testerem ekipy startującej w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City (w jego rodzinnym stanie Utah), a w sezonie 2004/2005 i późniejszych regularnie startował w Pucharze Świata.

Rok 2002 był kluczowy dla życia bobsleisty. U Amerykanina zdiagnozowano nieuleczalną chorobę oczu, tak zwany stożek rogówki, która powodowała stopniową utratę wzroku. Stopniowe pogarszanie jakości życia, zmuszenie do przyjmowania leków na stałe, poskutkowało depresją. Okazało się, że jednym z nielicznych lekarstw okazał się sport. Holcomb nadal był czynnym bobsleistą. Wystartował jako lider załogi dwójek i czwórek na Igrzyskach w Turynie, zaś w Pucharze Świata szczególnie upodobał sobie tor w Lake Placid. W ciągu swojej kariery, wliczając zawody drużynowe, wygrywał tam aż 11 razy. Jednak w 2007 roku lodowym światkiem wstrząsnęła wiadomość o próbie samobójczej zawodnika z czołówki - właśnie Holcomba.

- Miało to dla mnie sens. Myślałem, że jeśli skończę ze sobą, rozwiążę wiele problemów, zrobię ludziom przysługę. Nie zmarnują czasu i pieniędzy na opiekę nade mną. I tak stopniowo ślepnę, więc nie chciałem być ciężarem. To przerażające w depresji, że wtedy tak myślałem. Ludzie robią wówczas straszne rzeczy - powiedział Holcomb w wywiadzie udzielonym Brettowi Rapkinowi tuż po próbie. Był to pierwszy moment, kiedy publicznie powiedział o swoich chorobach wzroku i psychiki.

Dzięki rozwojowi medycyny Holcomb mógł poddać się operacji niwelującej skutki choroby. Już 1,5 roku później, w 2009 roku, został złotym medalistą mistrzostw świata. Rok później zdobył najcenniejsze trofeum olimpijskie, a to wszystko jako lider bobsleja. Dzięki swojej historii stał się gwiazdą i najsłynniejszym bobsleistą w Stanach Zjednoczonych. Wydał nawet autobiografię, w której miał zamiar rozliczyć się z demonami przeszłości.

Regularnie startował w zawodach Pucharu Świata do sezonu 2016/2017. Osiągał wówczas przyzwoite rezultaty, jak niemal co roku zwyciężył w zawodach dwójek w Lake Placid. Jednak 6 maja 2017 roku Steven Holcomb został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu. Przyczyną śmierci było najprawdopodobniej samobójstwo - połączenie alkoholu i środków nasennych. Nie wiadomo, co skłoniło Holcomba do powtórnego targnięcia się na swoje życie.

Stefen Holcomb w chwili samobójstwa miał 37 lat. Dziś obchodzimy drugą rocznicę jego śmierci.

źródło: IBSF.org/heavy.com/materiały własne

(Adrian Gerula)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%