Żuk i Zbylut odpowiedziały na pytania internautów. Ocena sezonu w skali 1-10? “Dałabym sobie mocne trzy”

fot. Instagram Kingi Zbylut
W zeszłym tygodniu na naszym Instagramie odbyło się kolejne Q&A. Tym razem na pytania obserwatorów odpowiadały czołowe reprezentantki Polski w biathlonie – Kamila Żuk i Kinga Zbylut. O najważniejszych kwestiach przeczytacie w tym artykule. Wszystkie odpowiedzi biało-czerwonych znajdziecie natomiast na instagramowym profilu Sportsinwinter.pl.

Q: Czy Waszym zdaniem trasy w Dusznikach są gotowe na Puchar Świata? Jakbyście się czuły, startując u siebie?
A: Kinga Zbylut: Osobiście uważam, że te trasy jeszcze nieco odbiegają od tych, na których startujemy w Pucharze Świata. Oczywiście jak najbardziej bardzo fajnie biega się przy swoich kibicach i wsparciu większej ilości osób. W tym roku rzecz jasna biegaliśmy na mistrzostwach Europy w naszym kraju, jednak zawody odbyły się bez udziału publiczności.
Jak oceniacie indywidualnie poprzedni sezon w skali 1-10?
K.Z: Myślę, że mogę sobie przyznać dobre 3. W zeszłym sezonie tylko jeden start spełnił moje oczekiwania.
Kamila Żuk: Ja też dałabym sobie mocne trzy. Sezon zupełnie odbiegał od moich oczekiwań. Nie spełnił ich nawet w 50%. Były jednak też bardzo dobre starty, które dawały motywację i stanowiły takie światełko w tunelu, że nie jest najgorzej.
Kiedy zobaczymy Was na żywo w tym roku w zawodach krajowych?
K.Z: Już wkrótce będziecie mogli nas zobaczyć w Polsce na trasach. Od 1 do 4 lipca odbędą się mistrzostwa Polski w crossie w Dusznikach-Zdroju. Jeżeli przybycie na te zawody będzie możliwe, to jak najbardziej zapraszam.
K.Ż: Najbliższymi startami, podczas których będziemy mogli się spotkać na żywo w Polsce, to pewnie MP w crossie albo na nartorolkach. To są tak naprawdę jedyne zawody, w których bierzemy udział podczas przygotowań. Miejmy nadzieję, że się zobaczymy.
Co jecie w dniu zawodów?
K.Z: To zależy od pory. Jeżeli zawody są rano, to zazwyczaj na śniadanie jest jajecznica albo owsianka. Jeśli start jest po południu, to w tzw. międzyczasie jemy jeszcze obiad, na który zazwyczaj jest makaron.
K.Ż: Kiedy starty są w godzinach porannych, to ja na śniadanie zwykle jem owsiankę – z bananem, orzechami, masłem orzechowym, solą, borówkami, malinami, czymkolwiek. Ja osobiście mam je sprawdzone i wiem, że po nim czuję się najlepiej. Jest to takie bezpieczne śniadanie.
Pytanie do Kingi – czy wiesz, co zrobić, aby wrócić do regularnego punktowania w PŚ?
K.Z: Dobre pytanie. W sumie sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. Tak naprawdę wykonałam plan w stu procentach. Widocznie coś poszło nie tak. Mam jednak nadzieję, że w tym roku będziemy mogli częściej cieszyć się wspólnie z sukcesów i lepszych osiągnięć, a nie tylko i wyłącznie ze sztafet.
Najlepsze koleżanki z biathlonowych tras, ale z innych państw to…?
K.Ż: Ja bym chyba powiedziała, że Marketa Davidova. Może wszystkich to zdziwi, aczkolwiek dzięki temu, że rywalizowałyśmy w pewnym okresie, nawiązałyśmy dobre relacje. Nie utrzymuję z nią żadnych przyjacielskich kontaktów, żeby to też nie zostało źle odebrane, ale mamy takie koleżeńskie relacje. Na zawodach, kiedy komuś coś potrzeba, to możemy na siebie liczyć.
K.Z: Tak naprawdę od najmłodszych lat rywalizuję z Anastazją Merkuszyną i to chyba z nią mam najbliższe relacje, jeżeli chodzi o zawodniczki z innych państw.
Pytanie do Kamili – czy jesteś jeszcze w stanie, z iloma trenerami już współpracowałaś?
K.Ż: Od momentu pojawienia się w kadrze miałam możliwość trenowania z sześcioma szkoleniowcami. Dość sporo.
Które zawody wspominacie najlepiej w Waszej karierze?
K.Z: Myślę, że jeżeli chodzi o zawody juniorskie, to oczywiście Raubicze, gdzie pierwszy raz w życiu strzeliłam cztery zera. Co prawda przegrałam wtedy o 0,2 s, ale wciąż był to najbardziej emocjonujący bieg dla mnie (chodzi o bieg indywidualny podczas MŚJ w 2015 roku, wtedy Kinga Zbulut przegrała tylko z Ukrainką Juliją Żurawok – przyp.red.). Jeśli chodzi o etap seniorski, to najbardziej zapadł mi w pamięci weekend w Novym Meście, gdzie osiągałam najlepsze rezultaty w mojej karierze.
K.Ż: Powiedziałabym, że tegoroczne mistrzostwa Europy seniorów, mistrzostwa świata juniorów w Otepie, ale i igrzyska olimpijskie, bo to oczywiście są zawody, dla których my, zawodnicy, trenujemy. To jest spełnienie naszych marzeń, aby tam w ogóle być. Pierwsze dwie imprezy wiążą się dla mnie pewnie z sentymentem odnośnie wyników i momentów, które się tam wydarzyły. Zawsze były to takie momenty postępu, pójścia naprzód. To były takie cegiełki dołożone w budowaniu drogi do głównego celu sportowego.
Macie jakieś wspomnienia rowerowe? Najdłuższy dystans, jakiś wyścig?
K.Z: W zeszłym roku o tej porze dość regularnie robiłyśmy 100 kilometrów na rowerze. Można powiedzieć, że raz w tygodniu. Jakiegoś takiego szczególnego wspomnienia raczej nie mam.
K.Ż: Jedyna odpowiedź, która mi się tutaj nasuwa na myśl do tego pytania, to ból, który odczuwam podczas każdego treningu rowerowego i to, z jaką niechęcią do niego podchodzę i jak bardzo go nie lubię.
Pełne Q&A znajdzie w wyróżnionyvh relacjach na naszym Instagramie.
- LGP w Courchevel. W niedzielę powalczą mężczyźni. Jak poradzą sobie Polacy? (lista startowa) - 6 sierpnia 2022
- BlinkFestivalen 2022. Walka do ostatnich metrów! Ułamki sekund - 5 sierpnia 2022
- LGP w Courchevel. Czas na pierwszy akt rywalizacji. W sobotę powalczą panie (lista startowa) - 5 sierpnia 2022