Kilka tygodni temu Bjoern Einar Romoren ogłosił cudowną wiadomość. Były skoczek narciarskich pokonał raka. Teraz o trudnych, ale i wzruszających chwilach w trakcie choroby, opowiedziała jego żona - Martine.
?php>?php>
?php>
Romorenowie wiedli spokojne życie. Małżeństwo spodziewało się drugiego dziecka. Pierwsze miał 1,5 roku, kiedy ojciec dowiedział się o chorobie. Problemy z kręgosłupem były co prawda przyczyną zakończenia kariery, ale nikt nie spodziewał się, że chodzi o nowotwór.
?php>- Bjoern Einar był nękany silnym bólem pleców kilka razy w roku. Wtedy był całkowicie wyłączony z życia przez trzy do czterech dni - mówi Martine Romoren. Pewnego dnia ból jednak był tak silny, że nie mogło to być spowodowane wypadnięciem dysku. Wówczas lekarz zdecydował o badaniach.
?php>Jak małżonka dowiedziała się o chorobie? Kiedy Romoren wracał od lekarza, wyjątkowo odwiedził Martine w jej pracy. - Zdziwiłam się, nigdy wcześniej tego nie robił - przyznaje. Zapytała go, jak było u lekarza. - Wszystko dobrze - odrzekł. Prawdy dowiedziała się dopiero wieczorem w domu. - Powiedział, że ma guza na biodrze wielkości 8 cm. Nie wiedzieliśmy jeszcze, co to dokładnie oznacza - opisuje. - Potem nic nie było już takie samo - dodaje.
?php>Rozpoczęły się miesiące walki. Bjoern poddał się chemioterapii, a poród Martine zbliżał się nieubłaganie. Po jednej z terapii były rekordzista w długości lotu narciarskiego czuł się bardzo źle. Akurat wtedy nadszedł czas na rozwiązanie. Na oddziale położniczym w Ullevaal były dwa łóżka. Te, na którym Martine miała urodzić - i łóżko obok, dla Bjoerna Einara.
?php>- Moja młodsza siostra biegała od jednego łóżka do drugiego. Bjoern był owinięty różnymi mokrymi szmatkami, które miały zmniejszyć mu gorączkę. Był strasznie słaby. Powinien być już w pogotowiu ratunkowym, ale chciał być przy porodzie - relacjonuje żona byłego skoczka. Kiedy tylko córka wydała pierwszy dźwięk, Romoren miał znaleźć w sobie na tyle siły, aby stanąć przy łóżku i przywitać Fionę.
?php>Martine chwali też męża za jego siłę. Potrzebował pomocy we wszystkim. - Nawet w dostaniu się do łazienki. A mimo to nigdy nie zapytał "dlaczego mnie to spotkało?" - przytacza małżonka Bjoerna.
?php>Teraz, chociaż ogłoszono sukces w walce z chorobą, Romoren dmucha na zimne. - Nikt nie powie: "jesteś wolny od raka". Bjoern Einar nadal kontroluje się co trzy miesiące, ale nie zawraca sobie głowy martwieniem się - przyznała.
?php>Pełny artykuł w języku norweskim możecie znaleźć tutaj.
?php>Źródło: kk.no
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz