Zamknij

Traktować skocznie jak ludzi. Wyjątkowy album o skokach narciarskich w USA

17:31, 18.11.2019 Jakub Balcerski Aktualizacja: 18:40, 18.11.2019
Skomentuj

(fot. Cooper Dodds - pochodzi z albumu "Jumper. Flying In The Heartland")

Cooper Dodds to były skoczek i kombinator norweski, który w trakcie swojej kariery i teraz, już w czasie swobodnego uprawiania sportu, zajmował się dokumentowaniem świata swoich ukochanych dyscyplin. Wykonał kilka tysięcy zdjęć, które tej jesieni zdecydował się pokazać szerszej publiczności.  "Jumper. Flying In A Heartland" to historia 5 lat pracy nad ostatecznie zamieszczonymi 45 fotografiami, okraszonymi tekstami dwóch kolejnych byłych skoczków w pięknie wydanym albumie. Od oddanych temu sportowi wolontariuszy, po pełną twarz zawodnika, aż do realistycznych ujęć skoczni. Jak powstawał album, który zdefiniował nie tylko dyscyplinę w amerykańskim wydaniu, ale także życie Coopera?

Łączą nas skoki

Amerykańskie skocznie, wyposażone w ogromne stalowe wieże startowe przerażające widokiem ze swojego szczytu, stary zeskok i bandy z dumą, ale i nostalgią pamiętające zawody Pucharu Świata każdej zimy na dwa tygodnie zmieniają się w areny realizacji pasji i marzeń. Małe kluby, budki pełniące role szatni, kosztowne kombinezony, kaski, a także same skoki - upadki i kontuzje, ale też chwile budzące te piękne, pozytywne emocje. Wielu powiedziałoby, że Turnieju Pięciu Skoczni rozgrywanego w USA głównie dla młodych zawodników i amatorów, nie da się uchwycić, czy oddać zarejestrowaniem w jakiś sposób. Z pomocą przychodzi jednak trójka pasjonatów, którzy same zawody mają praktycznie we krwi.

Cooper Dodds, Peter Geye i Chris Lamb to trzech częściowo byłych, częściowo aktywnych skoczków. Dodds nadal próbuje swoich sił w nieco bardziej amatorskim skakaniu, a wcześniej był m.in. kombinatorem norweskim, który ma za sobą odnotowany w bazie FIS start w Pucharze Świata B. Nie miał jednak wielkich sukcesów, co sprawiło, że zajął się inną swoją pasją - studiował fotografię w Minnesocie. Obecnie mieszka i pracuje w Brooklynie, a niedawno w jego głowie pojawił się ciekawy zamysł. Chciał stworzyć album, który pokaże ludziom, jak znaleźć pięknego tego skakania na nartach w kraju, w którym nigdy nie miało to przeogromnych tradycji. Zaangażował do pracy swoich kolegów. Geye`go, który poza swoją przeszłą przygodą z tym sportem, napisał trzy nagradzane powieści, obecnie pracując i mieszkając w Minneapolis. I Lamba, będącego przez kilkanaście lat członkiem amerykańskiej kadry skoczków, z którą nie osiągał jednak wielkich sukcesów, może poza srebrnym medalem mistrzostw USA w 2011, gdy przegrał tylko z Peterem Frenettem. Kończył studia środowiskowe, literaturę i filozofię na Marlboro College, a teraz pracuje także nad tytułem magistra w anglistyce na uniwersytecie w Idaho. Trzy zupełnie różne życiorysy, które łączy element uprawianej dyscypliny sportu, która sprowadziła ich kolejny raz, by zająć się nią dogłębniej.

Skocznie jak ludzie

- Przystosowanie się do bycia fotografem, a nie zawodnikiem, będąc na skoczni, zabrało mi trochę czasu - przyznaje Doods. - Moja perspektywa jako skoczka pozwoliła mi jednocześnie szybko odnaleźć odpowiednie miejsca podczas konkursów, a także mieć wręcz unikalny dostęp do zawodników i skoczni. Skoki narciarskie to bardzo szybki i dynamiczny sport, a ja pracowałem z tradycyjnym aparatem. Tym samym proces uwieczniania skoków był dość wolny. Przez to mogłem stracić długie i dramatyczne loty, ale jednocześnie mogłem się skupić na zawodnikach, kulturze i miejscach, które czynią te zawody w Midwest tak wyjątkowymi - mówi.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Now shipping! (link in bio) * Jumper: Flying in the Heartland (Daylight, 2019). * Hardcover with foam insert, 10.5in x 10.5in, 122 pages, 42 color images, contributions by Peter Geye & Chris Lamb * * In his essay titled ‘The Memory of Flight`, award-winning novelist Peter Geye, who was born and raised in Minneapolis and learned to ski jump when he was seven years old, writes: "I think these pictures, striking and strange in the best way, capture Midwestern ski jumping communities in a way that makes plain in images what I`ve been trying to convey in words for years. Whether the shots are of jumpers, serene in flight, or of the steely jumps, enduring against the winter sky and long, interminable landscape, they capture the essence of our sport: We are a community of souls endeavoring together to capture what can only be truly experienced alone -- the ecstasy of flight, and the nervousness and danger that accompanies it in this sport."

Post udostępniony przez Cooper Dodds (@coopdodds)

Cooper nie ma swojego ulubionego zdjęcia, a raczej nie chce tego tak ujmować. - Sprowadziłbym tę kwestię do wyboru 5 fotografii, czyli portretów tutejszych obiektów. Mają unikalną osobowość i pracowałem, żeby ją uchwycić w moich zdjęciach, traktując skocznie niemalże, jak ludzi - tłumaczy. Przez lata skoczek i fotograf zadowalał się wprowadzaniem przyjaciół, ale także nieznajomych do świata skoków, które w USA pozostają zupełnie nie mainstreamowe. - Taką rolę ma spełniać też album. Przez 5 lat fotografowałem kolejne zawody i obiekty, a potem edytowałem i dostosowywałem tekst. Następnie przeczytałem kilka książek o tworzeniu layoutu, by go finalnie dopracować i pracowałem z designerem, który pomógł mi wykończyć prace nad albumem. Patrzę na ten projekt jako przedłużenie mojego pragnienia, by dzielić się miłością do tego sportu i jego społeczności z innymi.

Midwest z lotu skoczka

Ta miłość miała oczywiście swoje źródło. Zapytany o ulubione wspomnienie związane ze skokami, Cooper nie podaje takiego, które związane byłoby z Midwest. - Gdy miałem 14, albo 15 lat, byłem w Lillehammer na obóz biegowy, bo to były czasy, gdy byłem aktywnym kombinatorem norweskim - opowiada. - Poprosiłem trenera, bym jednego dnia mógł się wymknąć i poszedłem skakać z lokalnymi, bardziej doświadczonymi amatorami skoków na tamtejszym dużym obiekcie. To była jedna z moich pierwszych wizyt na tego typu skoczni i już na zawsze zapamiętam oddawanie skoków z pasjonatami, w czasie gdy słońce zachodziło na tle miasta - wspomina.

To nieco inny świat niż skakanie w USA, ale Cooper jest przekonany, że wiele w przypadku skoków idzie tam w dobrym kierunku. - Wydaje mi się, że ten sport tutaj wciąż dorasta. Wpływ na to ma zwłaszcza stosunkowo nowa, narodowa organizacja USA Nordic, która wspiera skoczków przede wszystkim lokalnie. Mam nadzieję, że to zaprocentuje ponownym zainteresowaniem międzynarodowym - komentuje. Trzon albumu prezentuje bowiem Turniej 5 Skoczni, który jest dość amatorskim i "dzikim" wydaniem skoków narciarskich, stanowiąc w końcu otwarty turniej, rozgrywany w Eau Claire, Bloomington, Suicide Hill w Ishpeming, Fox River Grove i Westby. Samo wydawnictwo nie traktuje jednak jedynie o nim, a w zasadzie kulturze uprawiania tego sportu w Midwest, jednocześnie opisując też nieco ten region. Skoki nie muszą być jego wizytówką, ale dobrze wpisują się w klimat przebywania tam i rozwijaniu pasji. Wszystkich trzech autorów ma za sobą długą drogę wzdłuż Midwest, połączone z czasowym opuszczaniem tego terenu, w ciągłym poszukiwaniu. Odnaleźli siebie i oddali w skokach, teraz przekazując to dalej. Nie trudno się w tym odnaleźć i w ich fascynacji zanurzyć.

Źródło: informacja własna

(Jakub Balcerski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%