Sukcesy polskich biegaczek na IO w Pekinie? Trener Wierietielny sprowadza na ziemię

fot. PZN

Mimo iż trener Aleksander Wierietielny zakończył współpracę z Polskim Związkiem Narciarskim (PZN) i przestał pełnić rolę szkoleniowca naszych biegaczek narciarskich, zawodniczki wciąż mogą na niego liczyć. – Robię tak, bo uważam, że nie można zostawić drużyny w jednym momencie – uważa twórca sukcesów Justyny Kowalczyk.

fot. PZN

Aleksander Wierietielny jest postacią, której nie trzeba przedstawiać nikomu, kto choć trochę interesuje się biegami narciarskimi. 73-letni szkoleniowiec w trakcie swej bogatej kariery trenerskiej prowadził do sukcesów między innymi Tomasza Sikorę i Justynę Kowalczyk. Przez wiele lat trenował kadrę polskich biegaczek. Pod koniec marca ubiegłego roku zakończył wieloletnią współpracę z Polskim Związkiem Narciarskim. Jego następcą został Słowak, Martin Bajčičák.

Trener Wierietielny wciąż jest jednak obecny w polskich biegach narciarskich. Jak zdradziła swego czasu Justyna Kowalczyk, w trakcie przerwy świątecznej pod okiem szkoleniowca trenowała Izabela Marcisz. Na efekty współpracy nie trzeba było długo czekać. Już podczas Tour de Ski trzykrotna medalistka mistrzostw świata juniorów co rusz poprawiała swoje najlepsze rezultaty w zawodach rangi pucharowej.

– Potwierdzam. Pomagam, ale już tylko jako dobry kolega. Zamiast siedzieć w domu wolę uczestniczyć w treningach dziewczyn. Jeśli tylko treningi odbywają się w Zakopanem, to jestem praktycznie na wszystkich zajęciach. Obserwuję, pomagam, podpowiadam. Robię tak, bo uważam, że nie można zostawić drużyny w jednym momencie. Trzeba pomagać i trzeba współpracować. Bardzo dużo i często rozmawiam z Justyną Kowalczyk. Konsultujemy się, przeglądam przygotowywane przez nią plany treningowe. Po ich analizie podpowiadam i wprowadzamy ewentualnie jakieś korekty. Pracuje jednak przede wszystkim Justyna, ja stoję z boku – przyznał w rozmowie z Interią Wierietielny.

Trener odniósł się także do momentu „formalnego rozstania się” z kadrą biegaczek oraz tego, jak widzi swą dalszą przyszłość. – Po prostu poszedłem na emeryturę. Moja współpraca z PZN dobiegła końca (…). Myślę, że nie podejmę już takiej pracy, jak wcześniej. Jestem jednak otwarty na współpracę na przykład z jakąś szkołą sportową w roli konsultanta – stwierdził 73-latek.

Zapytany o przyszłość kobiecych biegów narciarskich przyznał, że w oczekiwaniu na sukcesy trzeba będzie uzbroić się w cierpliwość. Opowiedział także o swoich przemyśleniach, dotyczących rezultatów, jakie Polki mogą uzyskać na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich. – W reprezentacji Polski jest obecnie dużo bardzo młodych dziewczyn. Jest wiele juniorek. Można powiedzieć, że zostały rzucone na głęboką wodę. Izabela Marcisz rywalizuje z doświadczonymi i starszymi zawodniczkami w Pucharze Świata. Tak naprawdę te starty ze starszymi rywalkami służą im bardziej jako przygotowanie do mistrzostw świata juniorów i U23. A jeśli chodzi o występ Polek na przyszłorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie to uważam, że jest za wcześnie, aby od tych dziewczyn wymagać jakichś spektakularnych wyników. Do igrzysk został tylko nieco ponad rok. W tak krótkim czasie nie da się zrobić aż tak dobrej pracy. Aby dobrze zaprezentować się na igrzyskach zawodniczki powinny być w przedziale wiekowym od 25 do 27 lat. Nasze dziewczyny póki co mają od 18 do 20 lat. Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, aby osiągały bardzo dobre rezultaty – zakończył Wierietielny.

Źródło: sport.interia.pl/informacja własna