Słaby punkt Kamila Stocha został naprawiony. Świetne prędkości mistrza

fot. M. Król
Kamil Stoch od kilku tygodni błyszczy formą i udowodnił to podczas kwalifikacji do sobotniego konkursu LGP w Wiśle. Polak jako jedyny z całej stawki przekroczył granicę 130 punktów. Mistrz zachwycił jednak także prędkością najazdową, która zazwyczaj była jego słabą stroną.

Świetnie dla Kamila Stocha rozpoczął się inauguracyjny weekend Letniego Grand Prix w Wiśle. Polak brylował w treningach, w których raz był pierwszy, a raz drugi. W kwalifikacjach nie dał szans rywalom i pewnie triumfował po skoku na 128 metrów. Polak dostał najwyższe noty od sędziów, ale to co zwróciło szczególną uwagę, to bardzo dobre prędkości najazdowe. – To jest coś, nad czym cały czas pracuję. Na pewno mogę być pod tym względem lepszy – przyznaje trzykrotny mistrz olimpijski.
Szybkością na progu nie był z kolei zaskoczony Michał Doleżal. – Wy jesteście zdziwieni, bo nie widzicie Kamila na treningach. Dla nas nie jest to zaskoczenie. Trzeba się starać o to, aby to się utrzymało. Ten system pozycji jest teraz dopracowany i działa powtarzalnie z tego możemy się cieszyć – przyznał trener reprezentacji Polski. Stoch z kolei przyznał, że nad poprawą pozycji najazdowej pracował od końca sezonu zimowego.
– Konkretnie pracowałem nad ułożeniem się na najeździe – tłumaczy zwycięzca kwalifikacji. To między innymi pozwala na polepszenie prędkości najazdowych. – Cieszę się, że w sytuacji emocji, bo jednak powrót kibiców wzbudza u nas emocje i stresu, który zawsze jest przy rywalizacji, potrafiłem zrobić to, co robiłem w trakcie treningów podczas ostatnich tygodni – mówi zadowolony Stoch.
Uśmiech na jego twarzy malował się także z samego faktu, że może startować w zawodach. To do końca nie było pewne. Wszystko przez zabieg, jaki przeszedł kilka tygodni temu. Treningi na skoczni w efekcie rozpoczął później, ale wygląda na to, że wszystko idzie pomyślnie. – Dla mnie to było oczekiwanie na Letnie Grand Prix. Właśnie z tego powodu, że trenerzy miesiąc temu zakładali zupełnie inny plan dla mnie – zakończył.
Z Wisły dla Sportsinwinter.pl,
Mateusz Król