Inauguracyjny weekend zmagań w ramach Letniego Grand Prix 2022 to już historia. Po raz drugi z rzędu na skoczni im. Adama Małysza o punkty konkursów najwyższej rangi na igelicie powalczyły również panie. Jak rywalizację na polskiej ziemi oceniają same zawodniczki, a także czy jest w przyszłości szansa na więcej konkursów z udziałem najlepszych skoczkiń świata w naszym kraju? Oto postanowiliśmy zapytać zarówno rodzimych, jak i międzynarodowych działaczy.
?php>?php>
?php>
fot. Tomasz Markowski?php>
Jak wiadomo, skoki narciarskie kobiet wciąż są dyscypliną raczkującą. Zawody zimowego Pucharu Świata rozgrywane są dopiero od sezonu 2011/12. Z kolei w Letnim Grand Prix skoczkinie rywalizują dopiero od 2012 roku.
?php>Przez pierwsze lata ton międzynarodowej stawce nadawały skokowe potęgi, a więc Austria, Niemcy, Słowenia, czy Norwegia. To właśnie tam w większości przypadków odbywały się zawody najwyższej rangi. W warunkach letnich rywalizacja gościła również w takich miejscach jak francuskie Chourchevel, kazachskie Ałmaty, czy rosyjski Czajkowski oraz Niżny Tagił.
?php>Przez długi czas na kobiecej skokowej mapie świata brakowało miejsca dla Polski - kraju z ogromnymi tradycjami, jednak dyscyplina ta w żeńskim wydaniu nad Wisłą w tamtym okresie właściwie nie istniały. O podejściu i opieszałości ze strony działaczy absolutnie nie ma sensu już pisać.
?php>?php>
Początek wydawał się obiecujący?php>
Mimo bolesnej przeszłości i oczywistych faktów, pomysły organizacji zawodów najwyższej rangi w naszym kraju sięgają już 2012 roku. Właśnie wtedy w kalendarzu Pucharu Świata znalazły się zmagania na kompleksie Skalite w Szczyrku, które pierwotnie miały się odbyć 28 oraz 29 stycznia. Przede wszystkim jednak względy finansowe i zapewne niska popularność kobiecych skoków w tamtych latach spowodowały, że ostatecznie konkursów nie udało się rozegrać.
?php>Polscy działacze zdecydowali się jednak na dosyć sprytny ruch. Tydzień wcześniej bowiem nie we wspomnianym Szczyrku, ale na Średniej Krokwi w Zakopanem odbyły się konkursy kobiet w ramach Pucharu Kontynentalnego. Ich obsada była jednak wyjątkowo mocna. Pojawiły się bowiem m.in. bardzo silne Amerykanki z Sarah Hendrickson na czele, która następnie okazała się pierwszą w historii zdobywczynią Kryształowej Kuli we wspomnianym sezonie 2011/12, a także legendarna Austriaczka - Daniela Iraschko-Stolz, która rok wcześniej zdobywała mistrzostwo świata na słynnym wzgórzu Holmenkollen. To właśnie wspomniana dwójka rozstrzygnęła między sobą walkę o zwycięstwo w zakopiańskich konkursach. W pierwszym z nich górą była słynna Amerykanka, a dzień później triumfowała wspomniana Iraschko-Stolz. Dodajmy, że podium uzupełniła wówczas niespełna 14-letnia Słowenka Ema Klinec.
?php>?php>
Chude lata i wiślański przełom?php>
W kolejnych latach Polska organizowała przede wszystkim konkursy rangi FIS Cup w Szczyrku oraz Zakopanem, jednak na listach startowych widniały głównie mniej znane nazwiska skoczkiń.
?php>Rosnąca popularność kobiecych skoków, a także obecność reprezentantek Polski na arenie międzynarodowej sprawiła, że przed rokiem po raz pierwszy w historii zorganizowano inaugurację Letniego Grand Prix na skoczni im. Adama Małysza również w żeńskim wydaniu. W Beskidach bezkonkurencyjna okazała się Słowenka Ursa Bogataj, a w jednym z konkursów zapunktowała Nicole Konderla.
?php>Po rocznej przerwie tradycję postanowiono kontynuować, a nawet ją rozszerzyć. W miniony weekend w wiślańskich zmaganiach górą ponownie były podopieczne Zorana Zupancica - wspomniana już Bogataj oraz Nika Kriżnar.
?php>Na tym jednak nie koniec, bo już w listopadzie rywalizacja ponownie zawita do Wisły, ale tym razem w warunkach zimowych, choć tylko z nazwy. Jak już wcześniej ustalono, zawody odbędą się w warunkach hybrydowych (tory lodowe + igelitowy zeskok).
?php>Wszystko wskazuje jednak na to, że listopadowa batalia obędzie się już z udziałem całej światowej czołówki, gdyż jak wiadomo, podczas lipcowych zmagań zabrakło m.in. Japonki Sary Takanashi, silnych Norweżek, czy "brązowych" Kanadyjek. Obecność najsilniejszych zawodniczek w stawce może również pozytywnie wpłynąć na frekwencję na trybunach, która w miniony weekend delikatnie mówiąc, nie zachwyciła.
?php>?php>
Konkursy najwyższej rangi kobiet zagoszczą w naszym kraju na dłużej??php>
Czy jest zatem szansa, żeby w kolejnych latach Polska w dalszym ciągu organizowała konkursy najwyższej rangi kobiet nie tylko latem, ale również i zimą?
?php>Z komentarzy zarówno zawodniczek, jak i działaczy słychać przede wszystkim pochlebne opinie o organizacji wiślańskiej inauguracji sezonu letniego, jednak co innego słowa a co innego czyny.
?php>- Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy częściej gościć w Polsce. Konkursy w Wiśle są znakomicie zorganizowane, pojawia się też bardzo dużo kibiców, którzy głośno i żywiołowo Cię dopingują. Mogłoby być tylko troszkę chłodniej, ale myślę, że jest to lepsze niż skakać przy silnym wietrze albo deszczu. Cieszę się również, że wystartujemy tutaj zimą. Myślę, że to dobry kierunek dla rozwoju kobiecych skoków - stwierdziła w rozmowie z nami Nika Kriżnar.
?php>- W Zakopanem powstały świetne skocznie, byłyśmy tam na zgrupowaniu i całe miejsce wygląda znakomicie - dodała zdobywczyni Kryształowej Kuli w sezonie 2020/21.
?php>Zdanie swojej słoweńskiej koleżanki podziela również Austriaczka - Marita Kramer.
?php>- Skocznia w Wiśle stanowiła dla mnie przez długi okres spore wyzwanie. Cieszę się, że było mi dane wystartować w tym roku i rozgryźć ten obiekt. Cieszę się również, że będę mogła wystartować tam zimą - przyznała najlepsza zawodniczka minionej zimy.
?php>- Wielokrotnie śledziłam w telewizji konkursy w Zakopanem. Widać, że w Polsce skoki cieszą się wielką popularnością i widząc tą fantastyczną publikę z pewnością chciałoby się również tam wystartować - argumentowała podopieczna Haralda Rodlauera.
?php>?php>
Jan Winkiel: "Albo poważna koncepcja i budowanie produktu, albo w dalszym ciągu będzie to sport głównie niszowy"?php>
A jak wypowiedzieli się na ten temat działacze?
?php>- To bardziej złożona sprawa, bo wszystko zależy od wymogów FIS. Wiadomo, zawody kobiet to pewnie koło 0,5 miliona straty i sporą niechęć TV do transmisji. Albo poważna koncepcja i budowanie produktu, albo w dalszym ciągu będzie to sport głównie niszowy - powiedział nam dość zdecydowanym tonem sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego - Jan Winkiel.
?php>?php>
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz