Zamknij

Ryoyu Kobayashi - od budowlańca do gwiazdy skoków narciarskich

10:34, 02.04.2019 Agnieszka Białek
Skomentuj

SONY DSC

Ryoyu Kobayashi - nowa gwiazda skoków narciarski. Zachwycił w minionym sezonie wszystkich. Przez cztery miesiące nie schodził z ust kibiców i dziennikarzy tego zimowego sportu. Mało osób wie, że gdyby nie jeden Fin, to dzisiaj być może nie fascynowalibyśmy się talentem 22-latka.

Jeszcze w sezonie 2017/2018 bardziej znanym z rodziny Kobayashi był Junshiro, który sensacyjnie wygrał pierwszy konkurs indywidualny w Wiśle i przez kilka konkursów utrzymywał pozycje lidera klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Jednak minionej zimy, jego młodszy brat - Ryoyu - zdominował wszystkie światowe rankingi w skokach narciarskich. Nie miał sobie równych w konkursach indywidualnych, których wygrał aż 13. Dodatkowo zgarnął wszystkie rozgrywane w czasie sezonu turnieje tj.: Turniej Czterech Skoczni, Raw Air, Planica 7 i Willingen Five. Skąd się wziął taki wybuch formy 22-latka, który jeszcze niedawno miał problem z systematycznym treningiem? Niegdyś bowiem zamiast na skocznie wolał chodzić na budowę, gdzie pracował...

Nowy rozdział w życiu Ryoyu Kobayashiego

Gdyby "dobra ręka" fińskiego trenera skoków narciarskich Janne Vaatainena do Japonii, to moglibyśmy nigdy nie być świadkami objawienia talentu Ryoyu. Vaatainen tchnął w niego nową wiarę, a także wprowadził wiele innowacyjnych rzeczy do jego treningów, które zaprocentowały w Pucharze Świata. Z zawodnika, który wielokrotnie opuszczał treningi, stał się profesjonalistą trenującym na bardzo wysokim poziomie. Już przed sezonem 2018/2019 do Europy docierały wiadomości, że w Japonii może narodzić się nowa gwiazda skoków i godny następca Noriakiego Kasaiego. Ryoyu Kobayashi na Okurayamie w Sapporo potrafił przeskoczyć skocznie lądując na 150. metrze. Jednak większość ekspertów nie wróżyła mu wielkich sukcesów zimą, przewidując, że gdzieś w pewnym momencie ta wielka forma się skończy...

I jakie było zdziwienie wszystkich kiedy młodszy Kobayashi wygrywał konkurs po konkursie, turniej po turnieju aż po zdobycie kryształowej kuli w Planicy? Nie do opisania. Zadziwiał świat skoków i nie tylko. Do pewnego stopnia jego zwycięstwa stawały się nudne. W ciemno można było obstawić to, że Japończyk będzie na podium, a że wygra w 99,9%. Takie wielkie postacie skoków jak: Kamil Stoch, czy Stefan Kraft, próbowały wszystkimi siłami przeszkodzić Kobayashiemu w drodze po kolejny triumf. Udało się to tylko osiem razy.

Eksplozja formy i wielki sezon

W sezonie 2017/2018 zdobył tylko 187 pkt w klasyfikacji Pucharu Świata. Jego najlepszym wynikiem było szóste miejsce w Lahti. Rok później tych punktów zgromadził już 2085, a chwilowy zanik formy przypadł na mamuciej skoczni w Oberstdorfie, gdzie był 14. Był to jedyny raz kiedy wypadł w tym sezonie z czołowej "dziesiątki" zawodników konkursu. Turniej Czterech Skoczni i kolejna wygrana. Kobayashi odniósł zwycięstwa we wszystkich czterech konkursach, dołączając do klubu Svena Hannawada i Kamila Stocha. Trudno pomyśleć, że rok wcześniej był dopiero na... 22 pozycji. W Raw Air podobna sytuacja. Pierwszy w tym roku, a w zeszłym miejsce w drugiej dziesiątce. W cyklu Willingen Five, Ryoyu Kobayashi startował dopiero pierwszy raz (wygrał notabene) więc nie mamy odniesienia do tego jaki progres zrobił w przeciągu roku. Ostatni mini turniej sezonu - Planica 7 - również padł łupem skoczka z Japonii (17 miejsce w sezonie 2017/2018). Można rzec, że wyrwał tą wygraną w ostatnim momencie z rąk Markusa Eisenbichlera.

Brak medalu na mistrzostwach w Seefeld na minus

Japońscy zawodnicy mają problem z wytrzymaniem presji na zawodach rangi mistrzowskiej. Kiedy Sara Takanashi bywała faworytką, najczęściej kończyła mistrzostwa świata lub igrzyska olimpijskie poza podium. Ryoyu Kobayashi do Seefeld jechał w roli faworyta. Brak złota trochę osłodził brąz w drużynie (tylko i wyłącznie z powodu słabszej postawy Polaków). Jednak jakby szerzej popatrzeć na wyniki Kobayashiego, to trzeba przyznać, że były dla niego pewnego rodzaju porażką. Oczywiście, później pozbierał się z tego w ekspresowym tempie ale brak takiego zawodnika na podium zawodów indywidualnych to spore zaskoczenie i potwierdzenie tezy, że skoczkowie z kraju kwitnącej wiśni nie za bardzo potrafią walczyć o medale. Na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu zajął indywidualnie siódme i dziesiąte miejsce. Trzeba sobie powiedzieć jednak szczerze, że wtedy nie był faworytem, a raczej zaskoczeniem, że zdołał wejść do czołówki zawodów. Czyżby już wtedy były to pierwsze oznaki wielkiej formy Ryoyu, których nikt nie zauważył?

Nie tylko duża kryształowa kula

Warto odnotować fakt, że 22 - latek zdobył dwie kryształowe kule. Jedną za całokształt wyników z Pucharu Świata, a drugą mniejszą za klasyfikacje lotów narciarskich. Rywalizacja odbyła się na sześciu obiektach. Z trzeciego miejsca na podium wieńczącym sezon mógł się cieszyć nawet Piotr Żyła. Ale jak zwykle w centrum uwagi był Kobayashi, który przed rokiem był 17. Oprócz tego, zwycięzca sezonu wzbogacił się o niezłą sumę pieniędzy na koncie w banku. Dzięki temu, chyba porzuci na zawsze karierę budowlańca w Japonii.

Postęp jaki poczynił Roy jest wielki. Z niesfornego młodzieńca stał się wielką gwiazdą skoków narciarskich, jak niegdyś Matti Nykaenen, Gregor Schlierenzauer, czy Adam Małysz. Wtedy to na nich rywale nie mogli znaleźć sposobu. Dzisiaj wysoko poprzeczkę ustawia Ryoyu Kobayashi, któremu brakuje oprócz medali z wielkich imprez sezonu również... wygrania klasyfikacji Letniego Grand Prix. Pierwsza okazja ku temu będzie miała miejsce już za trzy miesiące.

Źródło: Informacja własna

(Agnieszka Białek)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%