70. Turniej Czterech Skoczni od początku nie układa się po myśli Kamila Stocha. Wszyscy liczyliśmy jednak, że przełamanie nastąpi na lubianej przez niego skoczni Bergisel w Innsbrucku. Tak się jednak nie stało. Trzykrotny mistrz olimpijski odpadł w kwalifikacjach i nie krył swojego smutku oraz rozczarowania. - Łzy mi cisną do oczu, a serce mi krwawi - powiedział w rozmowie z Tomaszem Kalembą ze sport.onet.pl.
?php>?php>
?php>
fot. Anna Felska?php>
Coraz większe problemy mistrza?php>
Kamil Stoch, podczas tegorocznego Turnieju Czterech Skoczni, spisuje się zdecydowanie poniżej swoich możliwości. W Oberstdorfie oraz Garmisch Partenkirchen kończył rywalizację po pierwszej serii. Niestety, na skoczni Bergisel w Innsbrucku było jeszcze gorzej. Podopieczny Michala Doleżala zajął 59. miejsce i zabraknie go w jutrzejszym konkursie. - Sytuacja jest szalenie trudna. Nie było moim marzeniem, żeby zakończyć te zawody już po kwalifikacjach. Zwłaszcza, że jest to skocznia, na której lubię skakać - przyznał trzykrotny mistrz olimpijski.
?php>Zeszłoroczny zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni nie kryje rozczarowania swoją aktualną dyspozycją, jednocześnie nie znając przyczyny słabszych skoków. - Trudno jest mi o tym rozmawiać. Takie jest życie i taki jest sport, a zwłaszcza skoki. Tu wszystko może się odwrócić o 180 stopni ze skoku na skok i w jedną i drugą stronę.
?php>?php>
Czy start w Innsbrucku był potrzebny??php>
Dodajmy, że jeszcze przed rozpoczęciem turnieju, Stoch zdołał regularnie zajmować lokaty w czołowych "10" konkursów, a nawet stanąć na najniższym stopniu podium w Engelbergu. Dziś jest jednak cieniem zawodnika z tamtego okresu. Dlaczego zatem nie zdecydował się na indywidualny trening jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji na Bergisel? - Miałem nadzieję, że w Innsbrucku pójdzie już wszystko do góry. Tym bardziej, że miałem pomysł na ten dzień. Miałem też silne przekonanie, że to będzie działać. Dlatego zostałem, dlatego walczyłem. Chciałem. Może nawet za bardzo. Mam takie odczucie, że im bardziej się staram, to efekt jest odwrotny do zamierzonego. Łzy cisną mi się do oczu, a serce mi krwawi. Mimo tego podświadomie wierzę w to, że wrócę do dobrego skakania. Skoro niedawno stałem na podium, to nie jest możliwe, bym zapomniał jak się skacze - podkreślił podopieczny Michala Doleżala.
?php>?php>
Co dalej??php>
Dla skoczka z Zębu potencjalny start w Bischofshofen będzie można potraktować wyłącznie treningowo. Pytanie jednak, jakie będą dalsze decyzje sztabu. - Trzeba szukać, starać się i wierzyć w to, że to da efekty. Teraz musimy się wspólnie zastanowić nad tym, co robić dalej. Na pewno na ten temat nie będę dyskutował z dziennikarzami. Teraz chcę przetrawić to, co się stało - zakończył.
?php>źródło: sport.onet.pl
?php>?php>
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz