Zamknij

Płacz, kryzys i happy end. "Aniu, przecież ty potrafisz strzelać" [wywiad]

08:26, 30.03.2023 Mateusz Wasiewski Aktualizacja: 09:16, 30.03.2023
Skomentuj

Anna Mąka ma za sobą wymagający rok. Najpierw, w okresie przygotowawczym, zmagała się z problemami zdrowotnymi po przebytym koronawirusie, potem, w środku sezonu, przeżywała duży kryzys mentalny. Sezonu nie zakończyła wybitnym wynikiem, ale poczuciem, że wszystko wróciło do normy. W tym bardzo mocno pomógł jej trener Tobias Torgersen. - Dla mnie, jako osoby wysoko wrażliwej, to idealny człowiek. Aż mi się chce trenować - powiedziała w rozmowie z nami Polka. 

fot. M. Król

Anna Mąka zakończyła sezon Pucharu Świata 2022/2023 na 77. miejscu w klasyfikacji generalnej. Minionej zimy punktowała trzykrotnie. Wszystko zaczęło się od dobrych startów w sprawdzianie w Sjusjoen i inauguracyjnych zawodów w Kontiolahti. Potem jednak było znacznie gorzej, co przełożyło się na  problemy mentalne 30-letniej zakopianki. 

Podopieczna trenera Tobiasa Torgersena w rozmowie z nami zdradziła, jak trudny czas przeżywała na początku roku. Powiedziała też o okresie odbudowy i dużej nadziei na to, jak będzie wyglądać już nadchodzący czas przygotowań. Anna bardzo chwali i ufa szkoleniowcowi polskiej kadry. 

Jak zapamiętasz tegoroczne starty w Oslo?

Mam w sobie mieszane uczucia. Z jednej strony jestem na siebie zła, z drugiej cieszę się, że znowu potrafiłam walczyć na trasie, pomimo że nie było mi na niej łatwo. Motywowałam się, że każdemu jest ciężko i na końcu wyszło to nieźle. Szkoda mi strzelania. Cały sezon w sprintach dobrze się prezentowałam pod tym względem. Tutaj znów chciałam pokazać się z pozytywnej strony. Bardzo lubię obiekt w Oslo. Zawsze marzyłam, żeby tu wystartować. Od tylu lat cały czas coś krzyżowało plany. Myślę, że może też z tego względu nałożyłam na siebie za dużą presję i nie byłam skupiona na strzelaniu tak, jak powinnam. Rezultat znamy - trzy karne rundy. 

Jeśli chodzi o strzelanie, to też w trakcie sezonu miałaś z tym problemy. Potrafiłaś jednak znaleźć na nie rozwiązanie. Jak wyglądał twój proces odbudowy? 

Dużo mi dał czas spędzony w domu. Wyciszyłam się, byłam wśród bardzo bliskich mi osób. Potrenowałam też na mojej ukochanej strzelnicy w Kościelisku. Tak jak to zawsze mi powtarza mój trener klubowy Adam (Jakieła - przyp.red): Aniu, przecież ty potrafisz strzelać, ja tu nie widzę żadnego problemu. Powtórzył mi to, a ja zdałam sobie sprawę, że faktycznie żadnego problemu nie powinno być. Podeszłam wtedy do strzelania z większym luzem. Fajnie to zaowocowało. Już nawet na treningach przed mistrzostwami świata strzelanie było na wysokim poziomie podczas naszych wewnętrznych sprawdzianów. Czułam dużą satysfakcję, że to znów wygląda tak, jak to było w okresie przygotowawczym. 

To jest też tak, że nakładasz na siebie dodatkową presję, kiedy na treningach wszystko idzie dobrze?

Sądzę, że tak. Jestem bardzo wrażliwą osobą i czasami to, że przeżywam pewne sprawy mocniej od innych, mi przeszkadza. Przekłada się to, że ja bym czegoś bardzo chciała. Przykładowo myślę o tym, żeby strzelić w zawodach na czysto, bo wiem, że na treningach to strzelanie jest bezbłędne podczas ciężkich jednostek. Później przychodzi start i moja głowa nie wytrzymuje. Wiem, że będę musiała mocno popracować nad tym, aby przenosić na zawody to, co jest na treningu. 

Zapytałem trenera o ocenę sezonu w skali 1-10, zapytam też ciebie. Jestem ciekaw twoich odczuć w porównaniu z jego oceną kadry. 

W styczniu był duży kryzys, szczególnie wtedy wyglądało to bardzo źle - głównie z moją psychiką. To też przekładało się na to, jak startowałam i prezentowałam się na trasie. Ten moment był niezwykle trudny. Nie miałam takich myśli i trudności, odkąd trenuję, rywalizuję. Mam poczucie, że szkoda, iż sezon się już zakończył. Czułam, że naprawdę nieźle się rozkręcam, zarówno na trasie jak i w biegu. Daję sobie 5/10. Z jednej strony jestem zadowolona z niektórych sprintów, a z drugiej przypominam sobie o tych trudnych momentach, kiedy było mi naprawdę ciężko.

Te trudne wpływają nie tylko na strzelnicę, ale też dyspozycję na trasie? 

Wydaje mi się, że tak. Złe myśli czy też bardzo duża ilość płaczu zabierała mi mnóstwo energii. Ona nie była odpowiednio użyta na trasie, tylko właśnie ulotniła się przez stres wewnętrzny, który miałam w sobie. 

Porównując ten sezon z ubiegłym - pod względem samopoczucia fizycznego i psychicznego czy też okresu treningowego - jakie widzisz różnice?

Patrząc na okres przygotowawczy, jestem bardzo zadowolona z pracy z trenerem Tobiasem. Z tego, jakim on jest człowiekiem, z tego, że on mi wierzy, jak mówię mu, że coś jest nie tak. Tak było chociażby wtedy, kiedy miałam problemy zdrowotne po covidzie. Naprawdę było to dla mnie miłe, że otrzymałam od niego takie wsparcie. Gdyby nie problemy, które pojawiły się we wrześniu i październiku, myślę, że sezon też mógłby wyglądać nieco inaczej. Wtedy pewnie byłabym bardziej zadowolona na koniec zimy. Mam nadzieję, że kolejne przygotowania nie będą tak kłopotliwe. 

To był twój najtrudniejszy okres przygotowawczy w karierze?

Jeśli chodzi o samopoczucie - tak. Gdy mówimy o samych obciążeniach, to oczywiście łatwo nie było, ale z trenerem Michaelem Greisem podobnie dużo trenowałyśmy. To też mi się bardzo podobało. Podczas treningów z trenerem Tobiasem po prostu wdała się choroba, która sprawiła, że moje samopoczucie gwałtownie spadło. Podczas spokojnych treningów nie mogłam nadążyć za dziewczynami. Wtedy zapaliła mi się czerwona lampka, że coś jest nie tak. W okresie startowym zaś na duży plus zapisuję sprinty. W nich czułam się dużo mocniejsza niż przed rokiem. Kierując się jeszcze w stronę strefy mentalnej, czuję się spokojniejsza. Mam duże wsparcie u trenera. Jak ma mnie za coś zganić, to na pewno to zrobi, ale potrafi też pochwalić. W styczniu mieliśmy wiele rozmów. W Pokljuce czy Rupholding bardzo dużo płakałam i nawet w oczach trenerach widziałam łzy. Świetne było dla mnie to, że on potrafił się odnaleźć w tej całej sytuacji. Także pod względem treningowym proponował mi co innego. 

W strefie mentalnej jak bardzo pomaga ci Weronika Nowakowska? 

Gdy nie Weronika, to nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem. Nasza współpraca trwa już piąty rok. Weronika mocno mi pomaga. Na tym etapie potrafię już poradzić sobie z wieloma rzeczami, ale to wszystko zawdzięczam jej. To ona potrafiła mi uświadomić pewne kwestie. Cieszę się z tego. Nie patrzę na innych, skupiam się na sobie. 

Wracając do trenera Torgersena, mam poczucie, że to taki szkoleniowiec w twojej karierze, który najbardziej rozumie drugiego człowieka, umie spersonalizować treningi czy też po prostu rozmawiać. Zgadzasz się z tym?

Z trenerem Greisem było podobnie. Gdy po raz pierwszy zachorowałam na covid, on był dla mnie wsparciem. Różnica jest taka, że trener Michael był trochę trudniejszą osobą. Przy trenerze Tobiasie jest takie poczucie, że można z nim porozmawiać, a on zrozumie, co ma się mu do przekazania. Dla mnie, jako osoby wysoko wrażliwej, to idealny człowiek. Aż mi się chce trenować. Tylko już myślę o tym, jak zaczniemy kolejny okres przygotowawczy. Jestem gotowa na to, że będzie ciężko. Akceptuję to w stu procentach. 

Jak słyszę, jesteś mocno zmotywowana. 

Tak, ale teraz marzę o tym, żeby pojechać na wakacje i nieco wypocząć, odciąć się od wszystkiego, spędzić czas z moim chłopakiem. W maju ruszymy z treningami.

Jaki kierunek wakacyjny?

Jeszcze nie zdecydowaliśmy. Jest kilka miejsc, do których chcielibyśmy się wybrać na dwa tygodnie. Wiadomo, że to nie jest tak, że przez ten okres nie będę nic robić. Marzę jednak o tym, żeby poleżeć na leżaku, poopalać się, ale też pozwiedzać. Chodzi głównie o odpoczynek mentalny z osobą, która jest dla mnie jedną z najważniejszych na świecie. 

(Mateusz Wasiewski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%