Markus Einsebichler ponownie wypowiedział się o igrzyskach olimpijskich w Pekinie w negatywnych słowach. Zdaniem niemieckiego skoczka Chiny to niewłaściwe miejsce ze względu na to, że po imprezie czterolecia wszystkie obiekty prawdopodobnie nie będą użyteczne. Mimo to, jego bojkot nie wchodzi w grę.
?php>?php>
?php>
Fot. M. Król?php>
MKOl powinien myśleć inaczej?php>
30-letni podopieczny Stefana Horngachera już wcześniej dał do zrozumienia, że igrzyska w Pekinie nie są mu po drodze. Zawodnik reprezentujący klub TSV Siegsdorf przyznał, że zmagania w Chinach wcale nie będą dla niego najważniejsze w nadchodzącym sezonie. Teraz powrócił do tego tematu. W rozmowie ze Sport1 Markus Eisenbichler podał przyczyny jego podejścia do zmagań, które rozpoczną się 4 lutego.
?php>- Budują drogie obiekty w miejscach, w których po igrzyskach olimpijskich nie będzie żadnych zawodów. Myślę, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski powinien myśleć inaczej - wybierać miejsca pod kątem trwałości i późniejszego użytkowania. Igrzyska powinny odbyć się tam, gdzie jest sens inwestycji w taki sposób - powiedział.
?php>?php>
Bojkotu nie będzie?php>
Mimo wielu argumentów przeciw, sześciokrotny mistrz globu przystąpi z pełnym zaangażowaniem do najważniejszej imprezy dla wszystkich (lub zdecydowanej części) sportowców. Eisenbichler chce być jak najlepszym ambasadorem swojego kraju. - Oczywiście lokalizacja tych igrzysk nie jest idealna, ale igrzyska się odbędą, a ja wezmę w nich udział. Postaram się reprezentować Niemcy w najlepszy możliwy sposób - zapewnił.
?php>Sportowo głównym celem Markusa będzie walka o Kryształową Kulę. Minionej zimy zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Uległ w starciu o końcowy triumf tylko z dominatorem Halvorem Egnerem Granerudem.
?php>Źródło: nettavisen.no/sport1.de
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz