Zamknij

Markus Eisenbichler o celach na sezon zimowy. "Dawno nie wygraliśmy Turnieju Czterech Skoczni"

13:48, 27.07.2022 Jarosław Gracka
Skomentuj

Markusa Eisenbichlera na inauguracji Letniego Grand Prix zabrakło. Jeden z najlepszych skoczków ostatnich lat trenuje u siebie. W międzyczasie znalazł też czas, by udzielić niemieckim mediom wywiadu, w którym opowiada między innymi o celach na przyszły sezon.

fot. M. Król

Sportoholik w ciągu

Niemiecki mistrz świata przyznał, iż w jego przypadku ciężko mówić o przerwie międzysezonowej, bo właściwie pracuje non stop. Niemniej nie jest wcale z tego powodu przygnębiony. Wręcz przeciwnie - nazwał przygotowania treningowe świetną zabawą i przyznał, że można go określić trochę "`sportoholikiem". Niemniej - na chwilę przerwy, która nastąpi w siepniu czeka też z utęsknieniem. - Nie mogę się doczekać dziesięciodniowej przerwy. Wtedy mogę zrobić coś innego - powiedział dziennikarzom 31-latek.

Obecnie trening Niemców przebiega w rytmie - tydzień w domu, tydzień na kursie. Zawodnicy spędzają dużo czasu na siłowni szlifując technikę i budując siłę. Na to bowiem jest czas tylko latem. Eisenbichler to skoczek doświadczoby i to doświadczenie z jednej strony jest ważne, a z drugiej nie można w 100% na nim polegać, bo w treningu wprowadzane są zmiany. - Zawsze masz trochę podstawowej wytrzymałości. Ale jeśli chodzi  o trening siłowy, zaczynasz od nowa. W tym roku trochę zmieniliśmy szkolenie. Wprowadziliśmy inne ćwiczenia, aby ustawić nowe bodźce. Mamy nadzieję, że w obszarze siłowym uda nam się poprawić kilka procent! - skonstatował Markus. Odniósł się też do rutyny, która po tylu latach startów ma prawo się pojawić. - Tak! Istnieje pewna rutyna. Ale zauważam też,, że im jestem starszy, tym więcej myślę, kiedy znów zaczynam skakać latem. Nie jestem tak beztroski jak za młodu - stwierdził znany ze spontaniczności skoczek.

Dobre nastroje w drużynie, problem z zapleczem

Do niemieckiej kadry jako asystent dołączył były trener Polaków Michal Dolezal. Pierwszym trenerem pozostaje jego poprzednik w naszej kadrze - Stefan Horngacher. Zawodnicy dobrze dogadują się z czeskim szkoleniowcem. Nie ma też bariery językowej, bo Dolezal dobrze mówi po niemiecku. - Jedyny problem jaki mamy: on nie do końca rozumie mój dialekt, ale zawsze kończymy razem! - śmieje się mistrz świata z dużej skoczni z Seefeld.

Mimo dobrych nastrojów istnieje ewidentny problem z zapleczem w Niemczech. Juniorzy nie awansują do pierwszej ekipy, obiekty też nie są w najlepszym stanie. Mimo silnej pozycji w kadrze Eisenbichler nie ma na to wpływu, bo jak sami mówi zwykle jego opinie trafiają do głuchych uszu.

Być pierwszym po Hannawaldzie

Jeśli chodzi o oczekiwania na przyszły sezon to Markus przede wszystkim chce wygrać Puchar Świata i Turniej Czterech Skoczni. Zwłaszcza na to drugie trofeum ma szczególnie dużą ochotę. W końcu ostatnim Niemcem, który zwyciężył w tej prestiżowej i rozgrywanej w połowie na niemieckiej ziemi imprezie był Sven Hannawald. Ale było to w 2002 roku! Eisenbichler wierzy, iż w końcu passa zostanie przełamana i ma nadzieję być tym, który do tego doprowadzi.

Federacja nie słucha zawodników

Eisenbichler jest bardzo niezadowolony z tego, że inauguracja Pucharu Świata w Wiśle odbędzie się na igelicie. - To nie jest zdecydowanie idealne, ale jest w porządku. Niemniej jesteśmy sportem zimowym. Skoki powinny się zatem odbywać wtedy, kiedy jest śnieg. Ale tak postanowiono i nikt nas o to nie pyta. Myślę od czasu do czasu, że szkoda, że my sportowcy nie podejmujemy takich decyzji. Ale tak już jest. To też jest polityka - odniósł się do przesunięcia startu ze względu na Mistrzostwa Świata w piłce nożnej Niemiec. Zaznaczył, że piłkarze z jednej strony zarabiają więcej pieniędzy i liczą się z nimi federacje bardziej. Z drugiej - skoczkom łatwiej wieść normalne życie.

Markus o bieżących sprawach pozasportowych na sport wpływających

Niemiecki multimedalista wielkich imprez odniósł się też do bardzo istotnych dziś kwestii - pandemii choroby COVID-19 oraz wojny w Ukrainie. Co do koronawirusa to Eisenbichler wyraził nadzieję, iż już nie będzie wpływał na rywalizację. Jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie to przyznał słuszność wykluczeniu rosyjskich i białoruskich sportowców z rywalizacji. Przyznał, że to nie jest wina zawodników, ale z punktu widzenia politycznego to jedyna słuszna decyzja. Na koniec potwierdził chęć startu na ZIO w roku 2026.

źródło: berthesgadener-anzeiger.de

(Jarosław Gracka)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%