Maciej Staręga przed nietypowym sezonem. “Wszyscy mają jakieś obawy”

fot. M. Rudzińska

Od dekady startuje w zawodach Pucharu Świata, ale przed nim prawdopodobnie najbardziej nieprzewidywalny sezon w karierze. Maciej Staręga, podobnie jak jego koledzy z kadry, mimo pandemii, zrealizował wszystkie założenia treningowe. – Mam za sobą najmocniej objętościowo przepracowany okres przygotowawczy w swojej karierze – przyznaje najbardziej doświadczony biegacz w kadrze Lukasa Bauera. Polak ma nadzieję, że wszystkie zawody uda się rozegrać. Chce bowiem częściej gościć w czołówce sprinterskich zawodów Pucharu Świata.

fot. M. Rudzińska

Mateusz Król: Jak Twoje zdrowie teraz i w trakcie przygotowań? Te fizyczne i psychiczne.

Maciej Staręga: Ogólnie dobrze. W okresie przygotowawczym nie miałem żadnych problemów. Zresztą raczej rzadko mam problemy ze zdrowiem. Obyło się bez kontuzji i przeziębień, więc praktycznie wykonałem 100 procent planu. Tak, jak to było założone. Jeśli chodzi o kondycję psychiczną, to też jest raczej w porządku. Mimo tej całej pandemii i innych kwestii, próbuję do tego wszystkiego podchodzić z dystansem. Staram się zawsze mieć jakiś „plan B”, bo przekonaliśmy się w tym roku dosadnie, że „plany A” często się nie sprawdzają. Trzeba mieć zatem jakieś wyjście awaryjne. Jestem pozytywnie nastawiony przed sezonem.

Pytam o zdrowie psychiczne, bo zastanowił mnie jeden z twoich postów na Facebook’u. Napisałeś: „Jedna z lepszych metod na relaks i regenerację w dzisiejszym pandemiczno-politycznym maglu informacyjnym. Świetna sprawa uciec choć na chwilę myślami od świata zewnętrznego i skupić się na swoim ciele”. Przytłacza Cię to wszystko?

To jest kwestia tego, co się dzieje. Mamy natłok informacji, którymi jesteśmy bombardowani przez media. Tymi związanymi z koronawirusem, polityką i nie tylko. To może być przytłaczające. Warto zatem czasami odłączyć się od tego wszystkiego, skupić myśli na czymś innym i na pewno wtedy lepiej się poczujemy. Możemy wtedy zacząć dostrzegać więcej pozytywów, bo nie ma co ukrywać, w przekazie medialnym najlepiej sprzedaje się informacja o charakterze raczej negatywnym. Tego jest za dużo. Warto zatem zrobić sobie przerwę, pomyśleć o sobie, wyciągnąć jakieś pozytywy i mieć trochę spokoju dla siebie.

A zatem w poszukiwaniu pozytywnych informacji zapytam, czy czujesz się dobrze przygotowany do sezonu?

Moje odczucia są w zasadzie takie, jak co roku. Wykonałem cały plan treningowy i czuję się dobrze przygotowany do sezonu. Wiadomo, że zobaczymy, jak to będzie wyglądało zimą. Trudno przewidzieć. To nie jest matematyka, że jak zrobi się dużo i dobrze, to wszystko wyjdzie super. Czasami jest tak, że wykona się 100 procent planu treningowego, zawodnik czuje się dobrze, a w sezonie nic nie idzie. Na pewno mam za sobą najmocniej objętościowo przepracowany okres przygotowawczy w swojej karierze, najwięcej godzin treningów. Nie spodziewałem się, że będę miał jeszcze na to siły. Myślałem, że bardziej kiedy byłem młodszy i miałem taką młodzieńczą ambicję, byłem w stanie wykonywać najcięższe treningi. Okazało się inaczej. Jestem z tego zadowolony, że mój organizm zniósł takie obciążenia i mam nadzieję, że to przełoży się na sezon.

Dużo musieliście zmieniać przez pandemię?

Plany wyjazdowe zrealizowaliśmy chyba w 99 procentach. Nie wyszedł nam jedynie obóz w Davos, który mieliśmy mieć właśnie teraz. Za to jednak wyjedziemy szybciej do Skandynawii. Myślę, że to jest bardzo dobra informacja, że właściwie wszystkie obozy wyszły tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Kolejna dobra jest taka, że wszystkim w grupie dotąd udało się uniknąć zarażenia koronawirusem. Zobaczymy, jak to będzie teraz, bo wszyscy rozjechaliśmy się do swoich domów, środowisk, a widzimy co dzieje się w Polsce i na całym świecie. Trzeba przecież jakoś normalnie żyć, wychodzić z domu, by chociażby załatwić pewne sprawy i jakiś kontakt z różnymi ludźmi mamy. W trakcie treningów staram się być sam, albo ewentualnie z żoną. Na pewno unikam dużych grup ludzi.

Jesteś pewny, że wystartujesz w Ruce? Słyszałem, że czekają was jakieś wewnętrzne eliminacje. Chyba, że jako najbardziej doświadczony w kadrze, masz już pewne miejsce.

Nie, to mnie także dotyczy. Na Puchar Świata w Ruce mamy pięć miejsc w kadrze, więc wierzę w to, że uda mi się tam zakwalifikować. Gdyby mi się nie udało, to byłoby to dla mnie, delikatnie mówiąc, niepocieszające. Patrzę zatem pozytywnie. Chciałbym startować w Pucharze Świata, bo tam jest dla nas główna walka, a nie w trakcie sprawdzianów wewnętrznych.

Masz jakieś obawy przed tym sezonem? Norwegowie, Rosjanie i inni narzekają, że FIS nie przedstawia żadnych konkretów i naraża wszystkich na ryzyko. Co ty o tym myślisz?

W zasadzie wszyscy mają jakieś obawy i to wszystko będzie wychodziło „w praniu”. Co my możemy z tym zrobić? Są jakieś dyrektywy, których na pewno trzeba się trzymać. My też mamy stworzony przez trenera i związkowego lekarza plan działania. To na wypadek tego, jak ktoś poczuje się źle. Nie będziemy czekali aż taka osoba otrzyma wynik testu, tylko od razu będziemy działali. Zwykły katar czy ból gardła, to będzie już symptom, aby kogoś odizolować od grupy. Trzeba się tego trzymać. To na pewno jest wymagające dla wszystkich drużyn, dla tych większych może nawet bardziej, ale trzeba się do tego dostosować. Każdy kraj ma też różne zasady i też trzeba je akceptować. Na pewno czeka nas dużo testowania. Myślę jednak, że jak ktoś będzie uważał, to nie zostanie dotknięty przez wirusa. Oczywiście, możemy narzekać, że to i to jest nie tak, jak być powinno, ale trzeba z tym jakoś żyć. Na pewno wynikną jakieś nieprzewidywane sytuacje. Musimy być po prostu na to przygotowani. Myślę, że Puchar Świata będzie rozgrywany tak, jak zaplanował FIS.

Zauważyłem twoją obecność na jednej z sesji firmy 4F. Nawiązałeś jakąś szerszą współpracę?

To bardziej taka barterowa współpraca. Firma 4F w pierwszej fazie pandemii dość mocno ucierpiała finansowo. Teraz wpadli na pomysł, aby kolekcje jesienną promować m.in. udziałem sportowców. Zapraszają tych, którzy wcześniej współpracowali z nimi indywidualnie lub przez związki sportowe. I właśnie dostałem zaproszenie do takiej akcji. Nie ukrywam, że to dla mnie spore wyróżnienie, bo 4F to jednak marka globalna. Bardzo się cieszę, że mogłem wziąć udział w tym projekcie. Teraz ich także wspieram na social mediach.

Jakie masz oczekiwania przed tym sezonem? Trochę sprintów stylem dowolnym w kalendarzu mamy, ale na mistrzostwach świata będzie klasyk…

Zgadza się, ale już w poprzednim sezonie – wydaje mi się – ten klasyk w moim wykonaniu był dużo lepszy. To był chyba największy pozytyw tamtej zimy. Na pewno zajmowałem dużo lepsze miejsca i z pewnością były te sprinty bardziej regularne. W perspektywie mistrzostw świata, to trasa w Oberstdorfie też mi się podobała. Ona ponoć ma być chyba skrócona o najdłuższy podbieg, ale nie jest to dla mnie zła informacja. Jakoś do tego też się dostosuję. Jeśli chodzi o oczekiwania, to na pewno chciałbym zrobić krok do przodu. To, w porównaniu do zeszłego sezonu, oznacza zdecydowanie częstsze punktowanie. Chciałbym udowadniać swoją wartość, być czasami blisko czołowej piętnastki, dziesiątki. To na pewno podbuduje mnie przed mistrzostwami świata. W nich, nie ukrywam, najpierw chciałbym powalczyć o najlepszą trzydziestkę, a potem jak najwyższe miejsce. Jeśli chodzi o team sprint, to najpierw muszę się zakwalifikować, bo teraz nie jest to takie oczywiste. Konkurencja w grupie coraz bardziej wzrasta. Myślę jednak, że stać nas na wejście do finału.

Zdradzisz, gdzie na pewno wystartujesz w Pucharze Świata?

Jak się zakwalifikuję na zawody w Ruce, to automatycznie będę jechał do Lillehammer i Davos. Jeżeli sytuacja epidemiologiczna będzie na to pozwalała, to na pewno powinienem pojawić się w Dreźnie. W trakcie tego weekendu osoby planowane na Tour de Ski, będą miał przygotowania osobne, więc będą wolne miejsca w składzie na Drezno. Jeśli chodzi o Tour de Ski, to jeszcze się zastanawiamy, czy jechać na ten pierwszy sprint, czy odpuścić i trenować spokojnie. Jeśli odpuścimy, to na pewno pojawię się w sprintach planowany po turze.

Mateusz Król
Obserwuj