Zamknij

Łzy w oczach Stefana Huli. Koniec trudnej kariery. "Najbardziej mi żal"

16:21, 12.03.2023 Piotr Wojtaszczyk Aktualizacja: 17:44, 12.03.2023
Skomentuj

W ten weekend Zakopane stało się gospodarzem drugoligowych zmagań. Konkursy na Wielkiej Krokwi padły łupem Austriaków - Clemensa Leitnera oraz Philippa Aschenwalda. Na oczach wszystkich był jednak Stefan Hula, który ogłosił zakończenie sportowej kariery.

fot. Anna Felska

36 - latek pod Tatrami zajął odpowiednio dwudzieste piąte oraz dwudzieste miejsce. Po zakończeniu rywalizacji Hula został pożegnany przez kolegów z kadry, którzy zrobili szpaler na jego cześć. Następnie polały się szampany. Po zakończeniu oficjalnej części sam zainteresowany podszedł do dziennikarzy, decydując się na szczerą rozmowę.

Stefan, co czujesz?

Nie wiem, full emocji jest we mnie. Wszystko: smutek, radość, wzruszenie duże. Muszę się mocno powstrzymywać, żeby łzy nie leciały. Co chwilę mam takie momenty, że ta łza się gdzieś zakręci. Targają mną wszystkie emocje. To taki dzień, szczególnie dla mnie, po tak długiej karierze, więc ciężko cokolwiek powiedzieć.

Kiedyś powiedziałeś, że zakończysz karierę, kiedy skoki przestaną sprawiać ci radość, albo kiedy zdrowie odmówi posłuszeństwa. Co o tym zdecydowało, że akurat teraz?

Całe lato praktycznie, całą zimę borykałem się z bólem kolan i to ogromnym. Na każdym treningu, każdy zrobiony przysiad czy odbicie, to już była dość duża męka. Nawet samo zapinanie nart czy ich odpinanie na dole. Naprawdę, mam bardzo przeciążone te kolana. To jest taki główny powód na pewno. Zaciskałem zęby, próbowałem, ale te skoki nie były już na tyle dobre, żeby mnie to cieszyło i miał poczucie, że mogę jeszcze jakoś w Pucharze Świata skakać. Już nic z tym nie zrobię i stąd ta decyzja.

Kiedy ją podjąłeś?

Wahałem się dość długo, dojrzewała ta decyzja. Tak naprawdę to z miesiąc temu. Żona cały czas pytała: "No i co, kończysz?". Ja mówiłem, że chyba tak. Myślę, że teraz wszystkim nam w domu będzie też lżej. Nie będzie tych pytań, sprawa jest jasno postawiona. Pocieszymy się sobą i zobaczymy, co czas przyniesie.

Trochę takie zejście po cichu, w cieniu troszkę. Tak to sobie wymarzyłeś?

Nie. Ja nigdy nie myślałem, jak to ma wyglądać. Wiadomo, gdybym skakał dobrze w Pucharze Świata, to by było pięknie tak zakończyć. No ale zakończyłem w taki sposób. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak to się zakończyło. To wszystko było bardzo spontaniczne. Dziękuję chłopakom, trenerom, wszystkim, którzy się w to zaangażowali. Będąc na górze przed tym ostatnim skokiem, było mi bardzo miło. Cieszyłem się, że tak to wyszło. Jeszcze pogoda dopisała. Ja też nie jestem taki, że chciałbym robić wokół tego szum. Jestem zwykłym człowiekiem i chciałbym takim zostać.

Ta kariera była bardzo trudna, wiele przeciwności. Cały czas przekraczałeś te swoje, aż w końcu zdobyłeś to, co chciałeś osiągnąć - medal olimpijski. Po drodze było jednak sporo hejtu, kontuzje, niemiłe komentarze. Trudna to była droga.

Gdybym poddał się wcześniej, to bym nie miał tych medali, nie miałbym tych życiówek, tych wszystkich chwil. Hejtu też było dużo i dziękuję tym wszystkim osobom, które na mnie psioczyły. W końcu macie, skończyłem! Przede wszystkim wiele kibiców trzymało za mnie kciuki i to było najważniejsze.

Czy był kiedyś taki moment, że byłeś bliski, aby sobie odpuścić?

Były takie lata. 2013 czy 2014, kiedy kompletnie mi nie szło. Nawet w Pucharze Kontynentalnym. To były takie momenty, że nie było wiadomo co dalej. Zawziąłem się jednak na jeszcze jeden sezon i ten sezon się udał. Potem w kolejnych latach też regularnie punktowałem. Aż w końcu ten sezon, gdy prawie zdobyłem tytuł mistrza olimpijskiego. Przecierpiałem swoje, ale też były miłe momenty. To na pewno będę pamiętał.

A czy była jakaś jedna osoba, albo jedna rzecz, która wpłynęła na to, że tamten sezon tak dobrze się potoczył?

O jejku! Ciężko powiedzieć tak naprawdę. Miałem wielu trenerów, którzy też przyczyniają się do tego w jakiej jestem formie, w jakiej dyspozycji. Na pewno wtedy byliśmy wszyscy bardzo silni jako drużyna. Szczególnie nasza piątka: ja, Kamil, Dawid, Maciek i Piotrek. Naprawdę, świetny sezon w naszym wykonaniu. Nie wiem czy to tylko zasługa trenerów, może to po prostu taki los.

Czego najbardziej żałujesz w swojej karierze?

No nie mam tego medalu indywidualnego. Tego na pewno będę żałował do końca życia. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że trochę na to wpływu nie miałem. Starałem się dać z siebie 100% i dałem. To jak już ten wiatr policzyło, to ja na to wpływu nie mam.

Przy odwieszaniu nart na kołek, masz więcej myśli pozytywnych czy negatywnych, jeśli myślisz o tej karierze?

Szczerze? Powiem tak, kocham te skoki. Kocham całym sobą. Nawet gdy nie miałem sukcesów, to ja lubiłem to robić. Pozwalało mi to zajmować wysokie miejsca w Pucharze Świata. Potem w Pucharze Kontynentalnym też było nieźle, więc jeśli sprawiało mi to radość, to ja się z tego cieszę. Życzę każdemu, żeby mógł robić to, co kocha. I na tym zależy mi najbardziej.

Podczas tej kariery były też śmieszne momenty, np. kiedy któryś z Austriaków nastawiał ci nos bez używania rąk.

No właśnie! Nie tylko elementy sportowe, ale też pozasportowe dostarczają mnóstwo pozytywnych wspomnień. To też było śmieszne. Zostałem "znokautowany" przez Krzysia Bieguna podczas gry w siatkonogę. Ja poszedłem głową, on poszedł nogą i tak się spotkały jego noga z moim nosem. Nos został złamany. Wtedy austriacki trener czary odprawiał nad moim nosem. No ale i tak musiałem jechać do szpitala na nastawienie. Dużo jest historii takich miłych. To jest pozytywne w tym wszystkim.

Stefan, co dalej przede wszystkim? Nie wyobrażam sobie, żebyś odszedł od skoków?

Raczej tak będzie. Nie odejdę, bo chcę przy tym być. Kocham tych wszystkich chłopaków. Dalej będziemy wspólnie ze sobą, tylko ja w innej roli.

Próbowałeś już się w roli trenera, jak jeździłeś na zawody z tymi młodszymi?

Nigdy tego nie robiłem. Dopóki skakałem, to skakałem. Czasami, jak coś u kogoś zobaczyłem, to podpowiadałem, co mógłby zrobić inaczej, ale nigdy się nie wtrącałem w to, jak trenują trenerzy. Ja zawsze byłem posłuszny.

Czyli dalej będziesz działać przy kombinezonach z żoną?

Na pewno. Lubimy to robić, żona się wkręciła. Chcemy pomagać jak najbardziej.

To taki początek odejść w polskich skokach? Myślisz, że to zapoczątkowałeś?

Oby jeszcze nie! (śmiech) Ta trójka, która tam została: Dawid, Kamil, Piotrek, skaczą świetnie. Jeżeli mają ochotę, to niech dalej tak świetnie skaczą.

Z Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem dla Sportsinwinter.pl,
Piotr Wojtaszczyk

(Piotr Wojtaszczyk)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%